Sędzia uratował życie piłkarzowi podczas meczu. "To było przerażające"

W meczu 31. kolejki Bundesligi pomiędzy FSV Mainz a Augsburgiem doszło do przerażającego zdarzenia. Piłkarz gospodarzy, Taiwo Awoniyi stracił przytomność po uderzeniu o murawę w wyniku starcia z obrońcą rywali. - Dopiero w szpitalu zdałem sobie sprawę z tego, że nie jestem na boisku - opowiedział w rozmowie z telewizją ESPN.

Sytuacja miała miejsce w szesnastej minucie spotkania meczu. Po dośrodkowaniu w pole karne Taiwo Awoniyi wyskoczył do piłki i zderzył się z rywalem. Uderzenie było na tyle silne, że Nigeryjczyk natychmiast padł nieprzytomny na murawę. Sędzia pojedynku, Marco Fritz, widząc całe zdarzenie, podbiegł do piłkarza Mainz. Szybko wyjął mu język, w oczekiwaniu na pomoc medyczną, czego nie pokazano w trakcie transmisji ze spotkania. Prawdopodobnie uratował mu życie. 

Zobacz wideo Wolfsburg - Bayern Monachium 0:4. Skrót meczu [ELEVEN SPORTS]

Przerażająca sytuacja w Bundeslidze. Sędzia uratował życie zawodnika. "Miałem sporo szczęścia"

- Gdy obejrzałem całą sytuację na powtórkach, zrozumiałem, jak ważne było to, co zrobił. Zadzwoniłem do niego, żeby podziękować - mówił w rozmowie z ESPN Awoniyi, który teraz czuje się już dobrze. - To było przerażające. Moja rodzina modliła się o moje zdrowie. Tata starał się być silny, ale kiedy zaczął płakać mój brat, on do niego dołączył. Trudne chwile przeżyła także moja żona - wskazywał zawodnik Mainz. 

Awoniyi po obudzeniu się na boisku chciał wrócić do gry. - Tak mówili mi lekarze. Zorientowałem się, że nie jestem na boisku dopiero w szpitalu. Miałem sporo szczęścia. Gdybym wcześniej uderzył o murawę głową, a nie nogami i tułowiem, sytuacja byłaby jeszcze poważniejsza - stwierdził zawodnik. W tamtym meczu Mainz przegrało 0:1  z Augsburgiem, a ostatecznie w tabeli Bundesligi zajęło trzynaste miejsce z dorobkiem 37 punktów. Awoniyi wystąpił łącznie w dwunastu ligowych meczach, udało mu się zdobyć jednego gola. We wtorek zawodnikowi kończy się wypożyczenie do Mainz z Liverpoolu i ma wrócić do Anglii.

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.