Kosmiczny sezon Lewandowskiego! Niemcy odkryli go na nowo. "Polisa ubezpieczeniowa"

Właściwie nie dowiedzieliśmy się w tym sezonie o Robercie Lewandowskim niczego nowego: od lat najlepszy Lewandowski to spokojny Lewandowski. I taki był jego ostatni rok: bił rekordy, jakby to była najzwyczajniejsza rzecz pod słońcem. Kontuzje, zmiana trenera, pandemia - nieważne. Wracał i strzelał dalej.
Zobacz wideo Wolfsburg - Bayern Monachium 0:4. Robert Lewandowski na 0:3 [ELEVEN SPORTS]

- Ekscesy są wbrew jego naturze. Poza ekscesami w strzelaniu goli - powiedział o nim kiedyś menedżer Mariusz Siewierski, gdy jeszcze negocjował w imieniu Roberta Lewandowskiego kontrakty reklamowe (teraz pracuje z Agnieszką Radwańską). Ale w zakończonym właśnie sezonie Bundesligi nawet o strzeleckich ekscesach nie było mowy. Nie było tu wielkich wybuchów, może poza jedynym hat-trickiem, w meczu z Schalke na początku sezonu. Była regularność robota do strzelania goli. Jego bramki były tak oczywiste jak to, że wstaje słońce. Lewandowski zaczął sezon ligowy serią jedenastu kolejek z golem, kończy go z ledwie sześcioma meczami, w których zagrał, a bramki nie zdobył. A to wszystko działo się w sezonie z dwiema kontuzjami, zmianą trenera w Bayernie, przerwą na pandemię. Lewandowski wspiął się na taki poziom, że gdyby strzelił bramki w każdej kolejce, też nie uznalibyśmy tego za eksces. Tak jak nie jest już w stanie zadziwić nas żadną informacją o tym, jak dba o siebie. Po prostu je dopisujemy do listy, jak on gole: co tam w tym sezonie nowego? Aha, konsultacje ze specjalistą od snu, żeby odpoczywać i regenerować się lepiej, pilnowanie, żeby spać raczej na lewym boku i eliminować z sypialni różne źródła światła.  

Nic nas u niego nie dziwi, a jednak tyle rzeczy nas przez ostatni rok cieszyło. Gole, to że wycisnął z siebie jeszcze trochę, by zrobić postęp w przygotowaniu fizycznym, to że wreszcie wybrał się na galę Złotej Piłki i czuł się tam jak u siebie, a wielki okładkowy wywiad w niedawnym numerze "France Football" to sygnał, że na tym nie koniec. To że stał się w Bayernie jednym z niekwestionowanych liderów nie tylko na boisku, ale i w życiu drużyny.

Tyle rzeczy mogło go w tym sezonie wytrącić z rytmu, a on dalej robił swoje. I gdy na koniec zbierze się to w jednym miejscu i podsumuje, że Złotego Buta nie zabiorą mu Messi i Ronaldo, bo mają od niego kilkanaście goli mniej, że statystycznie strzelał średnio ponad jednego gola na mecz i zaprowadziło go to między historyczne osiągnięcia Muellerów: Gerda i Dietera, to trudno będzie znaleźć słowa, które jeszcze nie padły, by spuentować, jak jest dobry.

Dziennikarz "Sueddeutsche Zeitung" kilka tygodni temu pisał o Lewandowskim, że napastnicy sami siebie najlepiej definiują golami. Lewandowski ma ich w sumie 53.

- 48 bramek w 41 meczach dla Bayernu Monachium

- 4 bramki w 6 meczach dla reprezentacji Polski

  • w Bundeslidze: 34 bramki w 30 meczach (król strzelców)
  • w Lidze Mistrzów: 11 bramek w 6 meczach (lider strzelców)
  • w Pucharze Niemiec: 4 bramki w 4 meczach
  • w Superpucharze Niemiec: 0 bramek w 1 meczu
  • w el. Euro 2020: 4 bramki w 6 meczach

I aż dziw bierze, że po takim sezonie wciąż mamy delikatne poczucie niedosytu, pole do gdybania, co stałoby się z tym rekordem Gerda Muellera, gdyby nie zawieszenie na jeden mecz i dwa spotkania opuszczone przez kontuzję. Lewandowski też jeszcze nie jest syty. "Teraz chcemy pokazać, że możemy grać jeszcze lepiej, tym razem w Lidze Mistrzów" - mówił tuż po zdobyciu mistrzostwa, które przyklepał zwycięskim golem w meczu z Werderem Brema

Co sprawia, że Robert Lewandowski jest tak dobry?

- To jest piłkarz sezonu - wskazał "Sueddeutsche Zeitung". - Piłkarz sezonu - mówił Stefan Effenberg. W rankingu "Kickera" też jest najlepszym zawodnikiem tego sezonu. Tylko jemu "Bild" wystawił za cały sezon jedynkę - ocenę dla piłkarzy klasy światowej. "Pan Bayern", "Polisa ubezpieczeniowa", "Więcej niż napastnik", "Stabilny nawet w niestabilnych czasach" - to kolejne określenie wzięte z najbardziej prestiżowych sportowych mediów w Niemczech. - "Uosabia to ósme mistrzostwo z rzędu: najwyższy profesjonalizm, totalna identyfikacja i niegasnący głód tytułów" - napisała z kolei agencja DPA. A portal "Goal.com" aktualizujący co tydzień prognozy, kto zdobędzie Złotą Piłkę, widzi go na pierwszym miejscu.

- Dla mnie Lewandowski to jeden z najlepszych i najbardziej kompletnych napastników ostatniej dekady. Ma wyjątkowe umiejętności. Strzela równie dobrze z obu nóg. Jest silny fizycznie, bardzo doświadczony. To kompletny napastnik - stwierdził ten, którego rekord pobił w ostatnim meczu, Dieter Mueller, dwukrotny król strzelców Bundesligi. - Robert wie dokładnie, co jest ważne dla zespołu, żeby nadszedł sukces. Oczywiście potrzebuje do tego całej drużyny, ale jego gra z przodu jest najwyższej jakości - dopisał kilka zdań do tej laurki trener Hansi Flick. 

- Na dziś w Bundeslidze nie ma lepszego piłkarza niż Robert. On jest znakomitym snajperem, a do tego jest kimś więcej. Bo snajper tylko dokłada nogę, a Robert sam zaczyna akcje, widzi kolegów, daje asysty, szuka gry kombinacyjnej, walczy w pressingu. Robi wszystko. I cały czas podnosi swoją jakość. On się naprawdę ciągle rozwija - powiedział Sport.pl Sławomir Chałaśkiewicz, były napastnik niemieckich klubów.

Ale bodaj najciekawszy jest opis analityków "Bundesliga.com", którzy chcieli jak najszczegółowiej odpowiedzieć na pytanie, co sprawiło, że Lewandowski jako pierwszy zagraniczny piłkarz strzelił 34 gole w jednym sezonie. Podpierają się przy tym zrzutami ekranu z meczu z Schalke, wygranego przez Bayern 3:0 po hat-tricku Lewandowskiego. I zaczynają od skuteczności: "Wszystkie trzy gole strzelił z kliniczną precyzją. Oczekiwane gole (xG) wynosiło zaledwie 1,32. To imponujące, ale nie zaskakujące, bo od dawna jest genialny w wyciskaniu maksimum z okazji, które ma". Ale po chwili dopowiadają, że kluczowa w dochodzeniu do tych wszystkich sytuacji jest obserwacja tego, co dzieje się na boisku i dostosowywanie swoich ruchów. "Trafnie wybiera momenty, w których powinien się cofnąć, zejść do boku, zamienić się pozycją z kolegą z drużyny, przesunąć się do drugiego z obrońców. Szybko znajduje miejsce między formacjami rywala, co sprawia, że jest tak trudny do upilnowania. Swoim ruchem destabilizuje ustawienie przeciwników, dlatego kolejni trenerzy Bayernu namawiają go do ciągłego ruchu".

Według Niemców, w utrzymaniu się przy piłce pomaga mu siła fizyczna: wykorzystuje przyjęcie piłki, by dobrze ustawić się względem rywala, a później odpowiednią ją zastawia - albo żeby zyskać czas na podjęcie najlepszej decyzji, albo żeby wywalczyć faul. Wygrywa też większość pojedynków w powietrzu. Poza tym dobrze interpretuje grę kolegów, by w odpowiednim momencie wyjść na pozycję. To tajemnica doskonałej współpracy z Thomasem Muellerem. "Lewandowski poprawił w ostatnich latach grę na małej przestrzeni. Dziś świetnie się w niej odnajduje i sam potrafi dograć groźną piłkę w pole karne. Do tego dochodzą cechy psychologiczne: opanowanie, które pozwala mu z zimną krwią wykorzystywać kolejne okazje - w tym rzuty karne - i nieustanna ambicja, dzięki której mając 31 lat, rozegrał najlepszy sezon w życiu i nic nie wskazuje na to, żeby miał się w zatrzymać w kolejnym". 

Mistrzostwo wywalczone dzięki jego niezawodności

Jest symbolem tego sezonu Bayernu, który mimo zawirowań, na końcu triumfuje. To tytuł wywalczony jego niezawodnością. Bo kto wie, czy gdyby nie strzelał za Kovaca i nie wyrwał kilku punktów w pojedynkę, to strata byłaby możliwa do odrobienia już po zmianie trenera? Mecz z Werderem Brema, sprzed trzech kolejek, w którym Bayern zapewnił sobie mistrzostwo, był dobrą puentą. Nie szło, rywal był agresywny, padało, podania długo do niego nie dochodziły - albo były za mocne, albo spadały obrońcom pod nogi - aż wreszcie to jedno od Jerome’a Boatenga było idealne. I ta jedna sytuacja wystarczyła - Lewandowski strzelił gola dającego mistrzostwo. Bayern wygrał 1:0. Mógł tę bramkę zdobyć Goretzka, Kimmich, Alaba albo Davies, piłkarze, którzy są symbolami zmian wprowadzonych przez Flicka. Ale to nie byłoby tak symboliczne. Nie sprowadzałoby całego sezonu - z wieloma trudnościami, zmianami i Lewandowskim, który pojawiał się w trudnych chwilach - do tego jednego meczu w Bremie. 

"O Lewandowskim jako piłkarzu właściwie trudno jest już napisać coś spektakularnie odkrywczego. A jednak w jakimś sensie Niemcy odkryli go na nowo. Najważniejsza, tak się wydaje, była tu jednak mowa. Zmiana mowy ciała na boisku, zmiana tonu w wywiadach. Lewandowski ocieplił wizerunek. U kibiców Bayernu, którzy mieli już dość sagi o odchodzeniu i skarg, że koledzy nie podawali. U niemieckich dziennikarzy, którzy poczuli się dotknięci, że Robert przestał w pewnym momencie z nimi rozmawiać. U niemieckich ekspertów, z Dietmarem Hamannem na czele. Nawet sędziowie już się przyzwyczaili, że trzeba na Polaka uważać, bo lubi sam posędziować i dodać coś od siebie. Lato 2018 było punktem zwrotnym - czasem rozliczeń po przegranym mundialu, oczyszczających rozmów z szefami Bayernu po nieudanym odejściu, wywiadu dla "Sport Bilda", którym Robert kończył ignorowanie niemieckich mediów, przyjścia Niko Kovaca, który całkiem dobrze rozterki Polaka zdiagnozował i wprowadził go do rady drużyny, to wszystko zaczęło odchodzić w przeszłość. I może nic tak dobrze jak plebiscytowe migawki nie pokazuje różnicy między obecnym Robertem Lewandowskim a tym z czasów burzy: tu zdjęcia z czerwonych dywanów na gali w Paryżu, tam screeny wpisu z jego oficjalnego konta na Twitterze, że Złota Piłka 2016 to "le cabaret". A to globalne ocieplenie wizerunku w następnym plebiscycie też raczej nie zaszkodzi" - pisał niedawno Paweł Wilkowicz, autor biografii Lewandowskiego.

Ta Złota Piłka to ciekawa sprawa. Po ostatnim plebiscycie, w którym Polak zajął ósme miejsce, wydawała się odległa, bo Ronaldo wciąż lepiej znany, Messi bardziej lubiany, a ich następca na tronie - Kylian Mbappe za chwilę znajdzie się na okładce FIFA 21 i będzie jeszcze popularniejszy. A to jednak konkurs, w którym takie rzeczy się liczą. Pytanie, czy będą się też liczyć tak mocno w tym przeoranym przez pandemię sezonie, w którym Mbappe i Neymar od tygodni nie mają gdzie grać, bo liga francuska jest wygaszona, a LM jeszcze nie wróciła, w którym na razie nie fruwa ani Barcelona Messiego, ani Juventus Cristiano Ronaldo. W sezonie, w którym od marca wszystkie marketingowe i PR-owe dodatki do futbolu straciły dużo blasku. Złoty But dla Lewandowskiego będzie miał oczywiście swoje znaczenie przy robieniu bilansu osiągnięć za 2020. Ale wydaje się, że bitwa o plebiscytowe pierwszeństwo rozegra się jednak w Lidze Mistrzów, podczas tego lizbońskiego turnieju finałowego, rozgrywanego jak dawne, kameralne, ośmiozespołowe Euro, tylko w klubowej formule. Lewandowski pojedzie tam z mistrzostwem, armatką dla króla strzelców Bundesligi, pewnie ze Złotym Butem, być może z Pucharem Niemiec (finał z Bayerem Leverkusen 4 lipca). I z poczuciem, że zrobił naprawdę wiele, by w Lizbonie być spokojnym i w formie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.