11 lat trwała tułaczka Arminii Bielefeld po niższych, niemieckich ligach. Po ośmiu latach spędzonych w drugiej i nawet w trzeciej lidze klub z Schüco Areny wreszcie wywalczył awans do 1. Bundesligi. Wywalczył, chociaż faworyci tegorocznych rozgrywek, czyli HSV i Stuttgart, mogły pochwalić się pokaźniejszymi budżetami i w teorii lepszymi, bardziej doświadczonymi piłkarzami.
Jeszcze w grudniu 2018 roku Arminia, chociaż już marzyła o awansie do 1. Bundesligi, była co najwyżej średniakiem jej zaplecza. Wyniki uzyskiwane przez zespół Jeff Saibene'a nie zadowalały właścicieli klubu, którzy zdecydowali się na zmianę trenera. Miejsce dotychczasowego szkoleniowca zajął Uwe Neuhaus, odmieniając drużynę.
W pewnym momencie Arminia awansowała nawet na czwarte miejsce w tabeli, ostatecznie kończąc poprzedni sezon na siódmej pozycji. W tym nie było już wątpliwości. Na kolejkę przed końcem rozgrywek klub z Bielefeld ma 7 punktów przewagi nad Stuttgartem, 10 nad Heidenheim i aż 11 nad HSV, które było murowanym faworytem do awansu.
- Nigdy nie spotkałem się z takim pomysłem na futbol, jaki zaproponował Neuhaus. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem też tak dobrego wdrożenia go do zespołu i rozwinięcia w ciągu kilku miesięcy - powiedział Fabian Klos, czyli najskuteczniejszy zawodnik Arminii w ostatnich latach, który nie zostawił klubu nawet wtedy, gdy ten spadał do trzeciej ligi.
32-letni napastnik, przez "Deutsche Welle" nazywany niemieckim Jamiem Vardym, trafił do klubu w 2011 roku, gdy Arminia była w 3. Bundeslidze. Po dwóch latach i strzeleniu 30 goli wywalczył z nią awans, odrzucając w międzyczasie oferty silniejszych klubów. Jego oddania Arminii nie zmienił też kolejny spadek do trzeciej ligi, który klub zaliczył po roku. Opłaciło się. Po pięciu latach od ostatniego spadku Klos będzie miał szansę debiutu na najwyższym poziomie.
Arminia może się już nazwać klubem 1. Bundesligi, choć jeszcze niedawno groził jej upadek. Pod koniec 2017 roku, gdy do klubu przychodził nowy dyrektor generalny - Markus Rejek - długi Arminii szacowano na 30 milionów euro. Byt klubu uratowali jednak lokalni przedsiębiorcy, którzy skrzyknęli się na pomoc, kupując m.in. Schüco Arenę. Jak informuje "Deutsche Welle" ta transakcja zlikwidowała aż 95 proc. długów Arminii! Co więcej, klub ma możliwość odzyskania obiektu w ciągu najbliższych trzech lat.
- To nie jedyne problemy, jakie klub miał w swojej historii. Nigdy nie mieliśmy dużo pieniędzy, ale w przerwie zimowej sezonu 2017/18 słyszeliśmy, że jesteśmy na skraju bankructwa. Pamiętam, jak Rejek mówił, że gdyby wiedział, jak poważne są kłopoty Arminii, nigdy nie wziąłby tej roboty - powiedziała dziennikarka i fanka klubu, Eva-Lotta Bohle, cytowana przez "Deutsche Welle".
Historia Arminii to opowieść o dobrym zarządzaniu. Wystarczy powiedzieć, że klub z Bielefeld na przyszły sezon planuje budżet płacowy na poziomie 25 milionów euro. To mniej, niż HSV posiadało w obecnych rozgrywkach!
- To odrobinę więcej, niż miał w tym sezonie Paderborn, ale i niemal dwa raz mniej, niż będą miały w przyszłym sezonie Freiburg czy Mainz, czyli drużyny mające podobne do Arminii cele. Na przykład Union, który w tym sezonie uchodził za głównego obok Paderbornu kandydata do spadku, miał deklarowany budżet płacowy na poziomie 35-40 mln euro. Ale przypadki Freiburga czy Unionu pokazują, że budżety nie grają, że można utrzymać się w lidze, mając skromniejsze środki do dyspozycji. Ale może Arminii uda się wyłowić kilka perełek z niższych lig? - zastanawia się Tomasz Urban, ekspert niemieckiej piłki w stacji Eleven Sports.
A beniaminek Bundesligi może wzmocnić się Kamilem Jóźwiakiem z Lecha Poznań. Tak można zinterpretować słowa Tomasza Smokowskiego, który poinformował, że Jóźwiakiem najmocniej interesują się dwa kluby: "bardzo poważny z ligi tureckiej i drugi, który w przyszłym sezonie będzie występować w Bundeslidze". Jednocześnie dziennikarz dodał, że nie chodzi o VfB Stuttgart, który ma praktycznie pewny awans, więc pozostaje tylko Arminia (o miejsce barażowe walczą Heidenheim i Hamburger SV).
Chociaż lokalni przedsiębiorcy pomogli klubowi, gdy ten znalazł się na potężnym zakręcie, to nikt nie ma zamiaru pompować w niego większych pieniędzy. Nawet teraz, po awansie do 1. Bundesligi. - Bielefeld to bogate miasto, w którym jest wiele podmiotów gospodarczych mogących mocniej wejść w piłkę. Chociaż w Arminii jest coraz lepiej, to wciąż nie na tyle dobrze, by myśleć o wyższych celach, niż tylko utrzymanie w 1. Bundeslidze - tłumaczy Urban.
I dodaje: Pokutuje też ta wieloletnia tułaczka Arminii przez poszczególne ligi. To jest ich ósmy awans do 1. Bundesligi, a trzeba pamiętać, że każdy sezon spędzony poza nią, to spore straty finansowe względem klubów regularnie tam grających. Arminii nie było w 1. Bundeslidze od 11 lat, więc z tytułu praw do transmisji zarobi zdecydowanie najmniej z całej stawki. Tego rowu nie da się zasypać w jeden czy dwa sezony.
Co więc Arminia może wnieść na najwyższy niemiecki poziom i co ją tam czeka po 11 latach przerwy? - Arminia chce być drużyną wszechstronną. Na warunki 2. Bundesligi potrafili w zasadzie wszystko. Strzelali gole po ataku pozycyjnym, kontrach i stałych fragmentach gry. Potrafili dopasować się pressingiem do przeciwnika, mieli zwartą i bardzo dobrze zorganizowaną defensywę. Natomiast pozostaje pytanie, na ile tak wszechstronna piłka sprawdzi się w 1. Bundeslidze. Czy toporny styl prezentowany np. przez Union nie jest bardziej pragmatyczny w sytuacji, gdy musisz się mierzyć z drużynami mającymi zdecydowanie więcej jakości - mówi Urban.
I kończy: Do tego należy pamiętać, że z drużyny odchodzi jeden z architektów awansu - Jonathan Clauss - który przenosi się do RC Lens. Samir Arabi będzie musiał więc mocno pogłówkować, by w tym okienku odpowiednio wzmocnić zespół. Przy ograniczonych środkach transferowych można próbować szukać okazji na wypożyczeniach. Przecież właśnie w ten sposób w poprzednim sezonie ligę utrzymała Fortuna Duesseldorf. Być może Arminii też to się uda.