Wyraźna odpowiedź ws. Krzysztofa Piątka! Trener Herthy wybrał go kosztem Ibisevicia, a Polak mu się odpłacił

Krzysztof Piątek już ma w Hercie tyle samo goli, ile strzelił w tym sezonie w Milanie, mimo że grał dwa razy mniej. Już ma też więcej goli u Bruno Labbadii niż za rządów poprzednich trenerów Herthy. Ale wyniki całej drużyny znów przestały się zgadzać.

Bywają takie kryzysy w karierach napastników, z których da się wyjść tylko strzeleniem ładnego, ważnego gola, i być może to jest właśnie taki przypadek. Trudno było Krzysztofowi Piątkowi nawet w najtrudniejszych momentach obecnego sezonu w Milanie i Hercie zarzucić, że nie pracuje nad sobą, że nie rozwija się fizycznie, że nie angażuje się w obronę, że nie integruje się z grupą. Starał się, walczył, angażował w życie drużyny, ale wrócić do dawnej skuteczności nie potrafił i to go coraz mocniej blokowało. Sprawiało, że podejmował na boisku coraz bardziej nerwowe decyzje, że przestali się z piłką lubić.

Zobacz wideo Co z Krzysztofem Piątkiem? "Trener Herthy się nie pomylił"

Ale w sobotę w 24. minucie meczu z Eintrachtem w Berlinie Piątek wreszcie mógł się poczuć tak, jak kiedyś w Genoi, albo na początku w Milanie, gdy udawało mu się wszystko, co sobie wymyślił i gdy niemal zawsze stał tam, gdzie powinien. W zamieszaniu w polu karnym Eintrachtu ruszył po piłkę, zrobił zwód, przepchnął się przez obronę. I mimo że szanse wydawały się niewielkie, to po chwili miał już przed sobą bramkarza i strzelił obok niego do bramki.

Labbadia przestał wybierać: Piątek albo Ibisević. Ale gra drużyny się rwała

Ten mecz to była bardzo wyraźna odpowiedź na pojawiające się pogłoski, że Piątek nie może znaleźć wspólnej drogi z trenerem Bruno Labbadią i że klub może rozważa szybkie odsprzedanie piłkarza kupionego w przerwie zimowej. Labbadia w meczu z Eintrachtem pierwszy raz wystawił Piątka w podstawowym składzie, dał znak, że chce go cierpliwie budować (w poprzednich meczach wpuszczał go tylko z ławki, ale na coraz dłużej), i że są takie mecze, w których da się pomieścić w składzie i Polaka i Vedada Ibisevicia.

Mało tego, gdy po czerwonej kartce dla Dedryka Boyaty Labbadia musiał w przerwie wybierać, którego z napastników zdjąć, zdecydował, że na boisku zostaje Piątek, a nie Ibisević. A Polak odpłacał mu się za to walką. Ale głównie w defensywie, bo osłabiona Hertha po przerwie nie miała fundamentów. Obrona nie radziła sobie z atakami Eintrachtu, nie było też pomysłu, jak przytrzymać piłkę z przodu. I przy wielu dobrych wiadomościach, jakie Polak dostał w sobotę, ten akurat problem Piątka pozostaje nierozwiązany: piłka znów go bardziej słucha niż w miesiącach kryzysu, ale wciąż zbyt mało łączy go z kolegami na boisku. Walka, zaangażowanie, polowanie na okazje – wszystko się zgadza, ale przydałby się jeszcze jakiś powtarzalny schemat rozegrania, do którego Piątek mógłby ruszać w ciemno, pewny, że akcja zastanie go tam, gdzie on wbiegnie. A z rozgrywaniem bez tracenia piłki Hertha miała problem w meczu z Eintrachtem jeszcze przed czerwoną kartką Boyaty.

Piątek w Hercie strzela dużo częściej niż w Milanie. Ale problemów pozostało sporo

Piątek już ma w Hercie bilans goli, taki jak w rundzie jesiennej w Milanie – cztery w lidze, jeden w pucharze – mimo że rozegrał w Berlinie dopiero niewiele ponad 750 minut, a w Milanie w sezonie 2019/20 – 1345 minut. Ma też już więcej goli u Bruno Labbadii – trzy - niż miał u Juergena Klinsmanna i Alexandra Nouriego, mimo że u nich szybciej dostawał szansę w podstawowym składzie. Te trzy gole u Labaddii tworzą całkiem interesujący zestaw: jest tam i rzut karny zapewniający remis, wykonany pewnie, à la Lewandowski. Jest bramka po dobrym wyjściu do kontrataku. I teraz gol po samotnej szarży. Ale nie ma tego, co powinno być podstawą życia napastnika z drużyną: bramki po cierpliwie budowanej akcji. Hertha wróciła po koronawirusowej przerwie w znakomitym stylu: w czterech meczach miała trzy zwycięstwa i remis (z silnym RB Lipsk, po wspomnianym karnym Piątka). Teraz znów staje się zagadką. Porażka z Borussią Dortmund w poprzedniej kolejce to żadne zaskoczenie, ale już łatwość, z jaką Eintracht strzelał gole po przerwie, była bardzo niepokojąca. Piątek zagrał szósty raz w podstawowym składzie Herthy, ale jeszcze się nie doczekał pełnego szczęścia napastnika: że on strzela gola, a drużyna wygrywa mecz. Hertha z nim w podstawowym składzie wygrała raz, w lutym z Paderborn, ale bez gola Polaka.

Czytaj też:

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl LiveSport.pl Live .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.