Trener BVB w szoku po filmiku Goetzego na TikToku. Piłkarz odchodzi. "Utwierdzili się w przekonaniu"

Gdy Michael Zorc, dyrektor sportowy Borussii Dortmund, oraz trener Lucien Favre zobaczyli filmik z udziałem Mario Goetzego na Tik-toku, to się tylko utwierdzili w przekonaniu, że pożegnanie się z Niemcem jest dobrym pomysłem - czytamy w magazynie "Bild".

Kontrakt Mario Goetze z Borussią Dortmund wygasa wraz z końcem czerwca i już wiadomo, że nie zostanie przedłużony. Strzelec decydującego gola w finale mistrzostw świata 2014 w meczu Niemcy - Argentyna zarabia około 10 milionów euro, co jest jedną z najwyższych pensji w drużynie. Problem w tym, że jego znaczenie w zespole jest marginalne. Ani trener Lucien Favre, ani dyrektor Michael Zorc nie chcą już kontynuować współpracy z Niemcem. 

Zobacz wideo Bundesliga. Timo Werner z hat-trickiem, goni Lewandowskiego [ELEVEN SPORTS]

Goetze nadal jest świetnie wyszkolonym technicznie piłkarzem, ale stylem gry już nie pasuje do Borussii. Co z tego, że ma zmysł do gry kombinacyjnej, jeśli wyraźnie odstaje od zespołu pod względem przygotowania fizycznego. Goetze od kilku lat cierpi na zaburzenia metaboliczne, które odbijają się na jego wadze oraz szybkości. Jak donosi "Bild", Niemiec osiąga maksymalnie 30 km/h, podczas gdy jego koledzy z drużyny, jak Jadon Sancho, Erling Haaland czy Achraf Hakimi potrafią się rozpędzić między 34 a 36,5 km/h.

Nieszczęsny filmik na TikToku

Niemieccy dziennikarze twierdzą, że władzom klubu nie podoba się także fakt, że Goetze coraz więcej uwagi poświęca mediom społecznościowym, a nie ciężkim treningom. Gdy Zorc i Favre ujrzeli filmik z jego udziałem na TikToku, gdzie Goetze wskoczył w sukienkę swojej partnerki Ann-Kathrin, to tylko się utwierdzili w tym, że to jest dobra decyzja, by nie przedłużać z nim kontraktu.

Goetze z narzeczonąGoetze z narzeczoną Screen z tik-toka

Włoskie media twierdzą, że Goetze trafi do Serie A (Lazio, Roma lub Milan), ale "Bild" większe szanse daje angielskim klubom, jak Everton lub West Ham United.

Przeczytaj też:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.