Robert Lewandowski kontynuuje swoją pogoń, ale był poniżej swojego poziomu. Tak jak i cały Bayern

Chociaż Bayern Monachium pewnie i zasłużenie pokonał w niedzielę Union Berlin 2:0, to zespół Hansiego Flicka w pierwszym meczu po przerwie spodowanej pandemią koronawirusa nie zachwycił. Tak samo jak Robert Lewandowski, który jednak strzelił kolejnego gola w sezonie, kontynuując pościg za Gerdem Muellerem.

- Nie będziemy w stanie wygrać pozostałych dziewięciu meczów, grając tylko efektowny futbol. Musimy nastawić się na twardą walkę - mówił przed spotkaniem z Unionem Berlin Hansi Flick. Trener Bayernu zdawał się spodziewać, że pierwszy mecz po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa może sprawić jego drużynie problemy. I sprawił, bo mistrzowie Niemiec nie przypominali w niedzielę zespołu, który przed zatrzymaniem rozgrywek rozbił na wyjeździe Chelsea (3:0) i Hoffenheim (6:0) czy w bardzo dobrym stylu pokonał u siebie Augsburg (2:0).

Zobacz wideo Borussia Dortmund zdemolowała Schalke w derbach! Zobacz gole

Bayern, choć nie zachwycił, to w Berlinie wygrał zasłużenie. Union, mimo że na początku meczu niespodziewanie sprawiał lepsze wrażenie, z minuty na minutę słabł w oczach i coraz wyraźniej oddawał pole monachijczykom. I przede wszystkim, popełniał coraz więcej błędów, które sprawiający momentami wrażenie zdekoncentrowanego Bayern, bezlitośnie wykorzystał.

Lewandowskim z golem, ale poniżej średniej

Była 40. minuta, kiedy Robert Lewandowski dał prowadzenie mistrzom Niemiec. Polski napastnik pewnie wykorzystał rzut karny, do końca wyczekując cierpliwie stojącego na linii Rafała Gikiewicza. Lewandowski zdobył już 40. bramkę w obecnych rozgrywkach, kontynuując pogoń za fantastycznym rekordem Gerda Muellera. Dla kapitana reprezentacji Polski to już piąty z rzędu sezon, w którym strzela co najmniej 40 goli. W obecnym 31-latek dokonał tego jednak najszybciej.

Był to jedyny celny strzał Bayernu przed przerwą, co najlepiej świadczy o tym, że mecz w Berlinie nie należał do najbardziej udanych dla zespołu Flicka. Dla Lewandowskiego zaś było to drugie i ostatnie uderzenie w całym meczu. Pierwsze Polak oddał już w 3. minucie, jednak zostało ono zablokowane, a piłka przeleciała nad bramką Gikiewicza. W drugiej połowie Lewandowski strzału już nie oddał, co świadczy też o tym, że mimo zdobytej bramki, nasz napastnik na długo tego meczu również nie zapamięta.

Przez to, że gra Bayernu długimi momentami się nie kleiła, nie był to też najlepszy występ Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski oddając dwa strzały, zaliczył statystykę gorszą od średniej w całym sezonie (4,5 uderzenia na mecz). Koledzy nie stworzyli Lewandowskiemu szans na kolejne gole, więc Polak często sam brał na siebie ciężar rozgrywania piłki. W całym meczu nasz napastnik zaliczył 32 kontakty z piłką (o cztery mniej niż wynosi jego średnia w sezonie), jednak tylko pięć z nich miało miejsce w polu karnym Unionu (wliczając ten przy rzucie karnym).

Chociaż Lewandowski często schodził głęboko na połowę rywali, to w drugiej połowie mógł zaliczyć asystę. Mógł, jednak w 55. minucie, jego zgranie piłki głową po podaniu od Thomasa Muellera, zostało w ostatniej chwili wybite przez jednego z obrońców Unionu. Gdyby nie ta interwencja, to monachijczycy z pewnością szybciej objęliby prowadzenie dwoma golami, bo po zagraniu Polaka wystarczyłoby jedynie trafić do bramki z pięciu metrów.

Decydujące błędy obrońców

Union w pierwszej połowie, a zwłaszcza w jej pierwszych fragmentach, był równorzędnym rywalem dla Bayernu. Momentami być może był nawet lepszy. W pierwszych dziesięciu minutach gospodarze stworzyli sobie dwie szanse na zdobycie bramki, jednak w pierwszej dobrze zachował się Manuel Neuer, a w drugiej Jerome Boateng, który w Berlinie nie rozegrał jednak najlepszego meczu.

Niemiec był nerwowy, popełniał sporo błędów, jednak w przeciwieństwie do tych popełnianych przez obrońców Unionu, nie kończyły się one golem dla rywali. Gospodarze tyle szczęścia nie mieli. Głupi faul Nevena Suboticia zakończył się rzutem karnym, który wykorzystał Lewandowski, a Benjamin Pavard ustalił wynik meczu, mimo że obok siebie miał aż trzech piłkarzy z Berlina. 

Błędów Unionu było jednak więcej i mimo nie najlepszej postawy, Bayern mógł wygrać wyżej. Mógł, jednak w pierwszej połowie, po złym zachowaniu gospodarzy przy rzucie rożnym, gola za spalonego strzelił Mueller, a po przerwie i kolejnym błędzie Suboticia, kontrataku skutecznym strzałem nie wykończył wprowadzony w drugiej połowie Kingsley Coman.

Bayern w Berlinie wygrał zasłużenie - to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Długimi momentami jego gra była jednak trudna w odbiorze. Zespół Flicka nie zrobił takiego wrażenia jak Borussia Dortmund, która w sobotę zdemolowała Schalke (4:0). Teraz przed mistrzami Niemiec kolejny tydzień zespołowych treningów, a następny sprawdzian w sobotę, gdy podejmą Eintracht. Po nim będą tylko trzy dni na regenerację i nastąpi kolejny test. Być może najważniejszy w sezonie, czyli wyjazdowy mecz Borussią Dortmund.

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl LiveSport.pl Live .



Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.