Hertha Krzysztofa Piątka to klub-mem. Czekają go niezapowiedziane kontrole

Hertha Berlin ma aspiracje sięgające gry w Lidze Mistrzów, tymczasem wtopa goni wtopę i broni się przed spadkiem. - Myślę, że zatrudnienie Bruno Labbadii to iskierka nadziei dla kibiców Herthy, ale i dla Krzysztofa Piątka - mówi nam Tomasz Urban, ekspert od Bundesligi w Eleven Sports.

Gdy pięć miesięcy temu Krzysztof Piątek zamienił Milan na Herthę Berlin, to poczuł ulgę. W końcu uciekł z klubu, który w ostatnich latach jest klubem-memem, ośmieszającym się na boisku, ale i poza nim, bo w Mediolanie rewolucja trwa już od lat, a jej kierunek zmienia się średnio co pół roku. Niektórzy ostrzegali, że „Hertha jest takim Milanem Bundesligi”, ale Polak wolał słuchać Juergena Klinsmanna, który był trenerem i był członkiem rady nadzorczej.

Niemiec przekonywał, że zostanie w Berlinie na lata, bo to misja jego życia. Misja pod tytułem Big City Club. Ale zamiast związku na lata, był przelotny romans i to zakończony bez rozmowy w cztery oczy, bo w lutym, po niespełna pięciu miesiącach w Berlinie, Klinsmann rzucił pracę podczas transmisji na swoim Facebooku.

Zobacz wideo

Kultura kłamstwa, amatorszczyzna, źle skonstruowana kadra, słaba infrastruktura, klub jak ociężały tankowiec, gdy inne kluby Bundesligi są już motorówkami, nieprofesjonalny dyrektor Michael Preetz, nielojalny prezes Werner Gegenbauer - to wszystko przeczytamy w raporcie Klinsmanna, który opublikował "Sport Bild". Rozżalonego byłego selekcjonera reprezentacji Niemiec zastąpił Alexandr Nouri, który wcześniej był asystentem. Ale że zbyt wielkiego doświadczenia w funkcji pierwszego trenera nie miał, to został zwolniony już po czterech meczach (zwycięstwo, porażka i dwa remisy).

"Myślę, że jego zatrudnienie to iskierka nadziei dla kibiców Herthy, ale i dla Piątka"

Miesiąc temu, gdy już Bundesliga była zawieszona, nowym szkoleniowcem Herthy został Bruno Labbadia, który jest już czwartym trenerem berlińczyków w tym sezonie. 54-latek w przeszłości pracował w Stuttgarcie, Wolfsburgu, Hamburgu i Bayerze Leverkusen.

- Labbadia jest niedoceniany w Niemczech. Ma łatkę strażaka, który przychodzi, gdy klub jest w opałach, a potem go wyprowadza na prostą, jednak później formuła jego współpracy z zespołem wygasa. Ale nie do końca tak jest, bo wszędzie, gdzie pracował, odnosił sukces. Oczywiście, sukces na miarę oczekiwań: Hamburg uratował przed spadkiem; ze Stuttgartem dwukrotnie grał w europejskich pucharach, a z Wolfsburgiem też awansował do pucharów, choć wcześniej klub bronił się głównie przed spadkiem. Bruno stawia na ofensywny futbol. I jestem przekonany, że Hertha za jego kadencji na pewno będzie skuteczniejsza, niż wcześniej. Myślę, że jego zatrudnienie to iskierka nadziei dla kibiców Herthy, ale i dla Piątka. Nie dość, że powinien się odnaleźć w systemie 4-3-3, to jeszcze Labbadia przed laty był doskonałym napastnikiem, więc na pewno udzieli Polakowi kilku cennych wskazówek - mówi nam Tomasz Urban, ekspert ligi niemieckiej w Eleven Sports.

Ale nawet jak przyjście Labbadii wzbudziło entuzjazm u kibiców, to szybko przygasł, przez wydarzenia z ostatnich dni. W mediach zawrzało po nagraniu 34-letniego Salomona Kalou, który w internecie nadawał na żywo z szatni, gdzie ostentacyjnie łamał zasady bezpieczeństwa określone w projekcie DFL (niemieckiego związku piłkarskiego), a także z kolegami z zespołu narzekał na cięcia pensji w związku z koronawirusem. Iworyjczyk został zawieszony.

Błyskawiczne działanie władz klubu nie uratowało jednak Herthy przed poważnymi konsekwencjami. Jak zapowiedział Martin Pallgen, rzecznik Departamentu Senatu Berlina, z powodu nagrania przeprowadzane w zespole będą niezapowiedziane kontrole. - Rozmawialiśmy już o tym z departamentem zdrowia dzielnicy Charlottenburg-Wilmersdorf. To zachowanie wyraźnie narusza zezwolenie, które pozwalało na treningi w małych grupach - powiedział Pallgen, cytowany przez "Kickera".

Niepokój u kibiców mogła wywołać także najnowsza decyzja miliardera Larsa Windhorsta, który wpompował w klub już ponad 250 milionów euro, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że działa po omacku. Nowymi członkami rady nadzorczej klubu został 61-krotny reprezentant Niemiec - Jens Lehmann (jako następca Klinsmanna, odpowiedzialny za sprawy sportowe) i Marc Kosicke.

Jens Lehmann to taki "Klinsmann bis"

- Lehmann to kontrowersyjna postać. Były bramkarz Arsenalu od dawna odznaczał się ekstrawagancją, np. latał helikopterem na treningi. Zaś w ostatnim czasie był ekspertem telewizyjnym stacji RTL. Zarzucano mu jednak, że albo prawił banały, albo miał swoje oryginalne przemyślenia, które nie miały żadnego pokrycia w faktach. Lehmann ma swoje zdanie, ale jego zdanie jest często kwestionowane. To postać na tyle kontrowersyjna, że można nawet powiedzieć, że to taki "Klinsmann bis". Pamiętajmy, że w Berlinie nie będzie miał funkcji kierowniczej, a jest po prostu w radzie nadzorczej, więc ma możliwości doradcze, a nie sprawcze. Można jedynie liczyć na jego głośne nazwisko i kontakty na całym świecie, które mogą się okazać przydatne, np. w negocjacjach transferowych - mówi Urban.

I dodaje: - Myślę, że Lars Windhorst wciąż się uczy wielkiej piłki. Chce się otaczać znanymi ludźmi, ale nie za bardzo patrzy na nich pod względem merytorycznym. Ciekawszą postacią jest Marc Kosicke, który jest agentem m.in.: Juergena Kloppa, Juliana Nagelsmanna czy Ralfa Rangnicka. I tu bym się zatrzymał. To nigdzie nie zostało powiedziane w niemieckich mediach, ale przypuszczam, że jeśli Rangnick ostatecznie porzuci temat przejścia do Milanu, to być może Kosicke postara się go zaprosić do projektu Herthy. I może Rangnick podjąłby się takiego wyzwania, bo ma ku temu dobre warunki. Klub już raczej niżej nie spadnie, a ma olbrzymie ambicje i pieniądze, by je realizować. Bo czego brakuje w Berlinie? Właśnie know-how, które ma Rangnick.

"Śmiałem się, gdy Krzysztof Piątek mówił, że chce grać z Herthą w Lidze Mistrzów"

Hertha prawdopodobnie nie zostanie zdegradowana, ale pewna tego być może, bo nad strefą spadkową ma tylko sześć punktów przewagi, a do końca sezonu zostało dziewięć kolejek. - Śmiałem się, kiedy Krzysztof Piątek mówił, że chce grać z Herthą w Lidze Mistrzów. Nie wiem, co mu powiedzieli, gdy przychodził. Może podali mu złe informacje. Berlin to super miejsce, ale myślę, że nie do końca wiedział, jaka jest sytuacja klubu. Na pewno Hertha będzie szła do przodu. Nie wiem jednak, czy to odpowiedni zespół dla Piątka. Przejście tam z Milanu to krok wstecz - mówił niedawno Ondrej Duda, który przebywa na wypożyczeniu w Norwich. Polak w sześciu meczach ligi niemieckiej strzelił jednego gola. I to, czy Hertha utrzyma się w Bundeslidze, w dużej mierze zależy od jego skuteczności. Najbliższa okazja do przełamania się już w sobotę o 15:30, rywalem Herthy będzie Hoffenheim.

Więcej o:
Copyright © Agora SA