Z jednej strony Bayern, czyli lider Bundesligi. Z drugiej Paderborn, czyli ostatnia drużyna w tabeli. I jeszcze w pamięci poprzedni mecz obu zespołów, który skończył się 3:2 dla Bayernu. Wszystko zapowiadało, że w piątek znowu padnie wiele bramek. I padły - pierwsza w 25. minucie. Zdobył ją Serge Gnabry po asyście Corentina Tolisso, ale też przy dużym udziale Roberta Lewandowskiego, bo to on odebrał piłkę przed polem karnym Paderborn.
Po tym golu wydawało się, że Bayern - który początek meczu miał niemrawy - kontroluje sytuację. Ale, no właśnie, wydawało. W 44. minucie fatalny błąd popełnił Manuel Neuer. Bramkarz Bayernu chciał wybić piłkę, ale uprzedził go Dennis Srbeny, który minął Neuera, a potem trzech obrońców i doprowadził do wyrównania.
Zaraz po przerwie Bayern - a precyzyjniej: Robert Lewandowski - miał dwie fenomenalne okazje. Ale Paderborn miał Leopolda Zingerle, który obronił strzały Polaka. W 70. minucie bramkarz gości nie miał już szans: Gnabry podał do Lewandowskiego, a ten z kilku metrów strzelił swojego 24. gola w tym sezonie. A pod koniec meczu - 25., jakże ważnego, bo zwycięskiego, ratującego Bayern przed blamażem. Lewandowski trafił na 3:2, bo w 75. minucie Paderborn doprowadziło do wyrównania (Sven Michel).
Bayern wciąż jest liderem Bundesligi. Ma cztery punkty przewagi nad RB Lipsk, który ma jednak rozegrany jeden mecz mniej - w sobotę o 18.30 zmierzy się z Schalke.