- Młodzi gracze, którzy znajdują się na ławce rezerwowych, mają potencjał. Ale potrzebujemy zawodników gotowych na teraz. Takich, którzy od razu dadzą drużynie impuls i pomogą w grze - mówił na początku sierpnia Robert Lewandowski. Polski napastnik domagał się sprowadzenia m.in. takiego piłkarza, który byłby w stanie zastąpić go w niektórych spotkaniach.
Bayern takiego piłkarza jednak nie sprowadził, choć jak się okazało - próbował to zrobić. Zdaniem Manuela Bonke z portalu tz.de, mistrzowie Niemiec byli zainteresowani Sebastianem Hallerem i Maksem Kruse. W przypadku pierwszego szefowie Bawarczyków długo zwlekali jednak z decyzją uważając, że zawodnik jest zbyt drogi. I zwlekali na tyle długo, że inny klub zdecydował się wyłożyć za niego 40 mln euro. Francuz ostatecznie trafił bowiem do West Hamu United. Dużo tańszą opcją miał być wspomniany Kruse, za którego Werder Brema oczekiwał 12 mln euro. Po namyśle szefowie monachijskiego klubu stwierdzili jednak, że 31-latek nie będzie wartościowym zmiennikiem Lewandowskiego (w ubiegłym sezonie Kruse wypracował dla Werderu 26 bramek: 12 strzelił sam, a przy 14 asystował). Ostatecznie napastnik trafił do tureckiego Fenerbahce.
Jedynym napastnikiem, jakiego Bayern pozyskał w letnim oknie transferowym, pozostał więc Jann-Fiete Arp. 19-latek jest jednak piłkarzem, który realnym wzmocnieniem pierwszego zespołu mistrzów Niemiec będzie dopiero za kilka sezonów.