Football Leaks. "Der Spiegel" ujawnia kulisy działań menedżera Lewandowskiego w sprawie transferu Polaka

Dziennikarze tygodnia Der Spiegel, korzystając z materiałów z serwisu Football Leaks, zajrzeli za kulisy niedoszłego transferu Roberta Lewandowskiego do Realu Madryt. Opisując agenta Polaka Pini Zahaviego, ujawnili korespondencję jaką prowadził z innym przedstawicielem Polaka - Maikiem Barthelem.

Pini Zahavi uchodzi w futbolowym światku za człowieka od przeprowadzania transferów niemożliwych. To on okazał się np. kluczowym negocjatorem w przejściu Neymara z Barcelony do PSG.

"Lewandowski nie rozumie tego biznesu"

Zahavi z transferem Lewandowskiego miał jednak problem. Dał temu wyraz w korespondencji z Barthelem. Miał pretensję do niemieckiego agenta Polaka, że nie wynegocjował tzw. klauzuli wykupu w kontrakcie z Bayernem.

O samym Lewandowskim zaś napisał: "Robert był i będzie najlepszym napastnikiem na świecie, ale nie rozumie piłkarskiego biznesu". Chodziło mu właśnie o klauzulę wykupu, której Lewandowski nie zastrzegł sobie w umowie.

Barthel natomiast odpisywał Zahaviemu, że z Bayernem tego rodzaju zapisy nie przejdą; że nie ma ich żaden piłkarz w bawarskim klubie. Niemiec nie chciał współpracować z Zahavim. Tłumaczył mu, że zarząd Bawarczyków nie ugnie się przed żadnym szantażem, nawet gdyby dopuścił się go najlepszy zawodnik drużyny. - Zgoda Bayernu na wykup jest niemożliwa – tłumaczył Zahaviemu.

Robert chce zmian i szuka nowych wyzwań w karierze

75-letni Zahavi spróbował jednak swoich metod. Bomba wybuchła, gdy w wywiadzie dla magazynu "Sport Bild" powiedział: ”Robert chce zmiany i szuka nowych wyzwań w karierze”. Potem ruszyła lawina plotek o potencjalnym przejściu Lewandowskiego do Realu Madryt - klubu, o którym kapitan reprezentacji Polski marzy od wielu lat.

Na każde spekulacje o transferze Polak Bayern odpowiadał zawsze to samo: "Lewandowski nie jest na sprzedaż za żadną cenę". Wyglądało to tak, jakby szefowie klubu za punkt honoru postawili sobie zatrzymanie Polaka. Wizerunek zespołu, który nie ulega naciskom, był ważniejszy niż dziesiątki milionów euro do zarobienia.

Ostatecznie zabiegi Zahaviego na nic się zdały. Polak został w Bayernie, z którym kontrakt ma do czerwca 2021 roku.

Pierwszy superagent

76-letni Pini Zahavi to agent starej daty. Podczas, gdy najpotężniejsi dziś specjaliści od wielkich transferów - Jorge Mendes i Mino Raiola mają za sobą sztab ludzi, Izraelczyk działa raczej w pojedynkę.

W futbolowym biznesie jest już od lat 70.ubiegłego wieku. Brytyjski "The Observer" nazwał go "pierwszym i jedynym superagentem piłkarskim". I choć - jak pisze Spigel na podstawie dokumentów z Football Leaks - dziesiątki milionów euro i innych walut krążących wokół Zahaviego zwracało uwagę służb skarbowych z różnych krajów Europy, nigdy nie udowodniono mu nic nielegalnego.

Jak "Der Spiegel" dotarł do tych informacji?

Niemiecki dziennik od dłuższego już czasu współpracuje z grupą Football Leaks, piłkarskim odpowiednikiem "WikiLeaks". Football Leaks docierają do kontraktów klubów, piłkarzy i ich agentów. Tożsamość założycieli serwisu jest nieznana, "Der Spiegel" dostał od nich dostęp do danych w zamian za pomoc w analizie i nagłośnieniu nadużyć w futbolu. W ostatnim czasie ukazały się także ich publikacje o planach na Superligę, która miałaby zastąpić Ligę Mistrzów, o tym jak PSG i Manchester City oszukują na finansowym fair play.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.