Bayern Monachium kontra media. "Bezczelność, poniżanie, ośmieszanie". - Od dziś będziemy bronić naszych ludzi - zapowiada Karl Heinz Rummenigge

Jak Bayern ma być spokojny, gdy w Niemczech łamana jest konstytucja? - tak się zaczęła konferencja prasowa szefów bawarskiego klubu dzień przed meczem w Wolfsburgu. A potem było coraz ostrzej

„Godność człowieka jest nienaruszalna” – zacytował artykuł 1 niemieckiej ustawy zasadniczej Karl Heinz Rummenigge. Zrobił to o 12.03 w piątek, już na początku jednej z najgorętszych i najbardziej osobliwych konferencji prasowych w Bayernie Monachium. Konferencji może nie tak spektakularnej jak ta pamiętna Giovanniego Trappatoniego, krytykującego swoich piłkarzy łamanym niemieckim. Ale konferencji która przypominała raczej dawny styl Bayernu niż medialną elegancję z ostatnich kilku lat. Rummenigge cytował konstytucję w kontekście niedopuszczalnie ostrej – jego zdaniem – krytyki piłkarzy Bayernu w mediach. Zwłaszcza po niedawnym 0:3 reprezentacji w meczu z Holandią. – Nie wiem, czy futbol jest na jakichś specjalnych zasadach, czy też może niektóre media uważają, że obowiązuje je inne ustawodawstwo. O Manuelu Neuerze musiałem czytać takie rzeczy, że słów mi brakuje. O bramkarzu cztery razy wybieranym najlepszym na świecie. Gdy czytam o Hummelsie i Boatengu, że grają futbol starców (powiedział to w telewizji Sky Olaf Thon z Schalke – red.), to myślę sobie, że nie ma już granic polemiki. To się tyczy mediów, to się tyczy ekspertów, to się tyczy ekspertów, którzy kiedyś grali w Bayernie – mówił Rummenigge, mając zapewne na myśli Lothara Matthaeusa i Stefana Effenberga. I zapowiedział, że od tej pory Bayern będzie mocniej reagował na to, co się pisze w mediach o jego piłkarzach, jego trenerach i o całym klubie.

Hoeness: „Bernat był jednoosobowo odpowiedzialny za to, że o mało nie odpadliśmy z Ligi Mistrzów. Chętnie bym wtedy usłyszał komentarz, że gówno zagrał”

– To nie wymówka na czas kryzysu. Nie szukamy winnych w mediach. Kto źle gra, nie ma za co być chwalony. Ale chcielibyśmy, żeby pisanie o Bayernie miało podstawę w faktach – mówił Rummenigge, nawołując media do umiaru. - Możecie mieć uciechę, widząc, że Bayern nie jest liderem. Ale nie pozwolimy na opisywanie naszych ludzi w sposób poniżający, ośmieszający – mówił Rummenigge. - Weźmy sytuację z „Bildem” opisującym jak Hasan Salihamidzić i Kovac przyszli na mecz koszykarskiego Bayernu. Ja nie wiem, czy tam były gwizdy na ich powitanie. A może to kibice z Turcji gwizdali (Bayern grał z Anadolu Stambuł – red.)? Ale wydawnictwo Springer dopytywało czy ktoś ma nagranie tych gwizdów, żeby to wystawić na stronie. Przecież to bezczelność – mówił siedzący obok Rummeniggego.  I zapowiedział: – Odtąd będziemy publicznie taką jednością, jaką już od dawna nie byliśmy, deklarował Hoeness, którego w dawnych latach z racji temperamentu polemicznego nazywano jednoosobowym Wydziałem Ataku. I jak wypomniał potem „Bild” już o 12:17, czternaście minut po cytacie Rummeniggego z konstytucji, Hoenessa lekko poniosło, gdy mówił o przyczynach sprzedania ostatniego lata Juana Bernata do PSG: „W meczu z Sevillą był jednoosobowo odpowiedzialny za to, że omal nie odpadliśmy z Ligi Mistrzów. I wtedy chętnie bym od was usłyszał komentarz, jakie to gówno Bernat zagrał”. Na pytanie dziennikarza, dlaczego sam po mundialu powiedział, że Mesut Oezil od lat grał w kadrze gówno, odpowiedział: - Powinienem użyć nawet mocniejszego słowa. Chodziło mi o to, żeby przesadnym określeniem nakierować ludzi na dyskusję o sportowych sprawach. Żeby się nie zajmowali rasizmem, migrantami, tylko tym, czy Oezil gra dobrze czy źle – tłumaczył Hoeness.  

Salihamidzić: - Czy ja mam Kovacowi dawać publicznie buziaki? Bundesliga to nie reality show

Za stołem oprócz Rummenigge i Hoenessa siedział dyrektor sportowy Hasan Salihamidzić („Zarzucają mi, że niedostatecznie wspieram Niko Kovaca. Czy ja mam mu dawać publicznie buziaki? Bundesliga to nie jakieś reality show” – mówił). Ostatni raz to trio było razem na konferencji prasowej, gdy ogłaszano rok temu zatrudnienie Juppa Heynckesa. Dlatego gdy dzień przed piątkową przedmeczową konferencją Niko Kovaca (Bayern gra w sobotę z Wolfsburgiem, zaczynając serię czterech meczów wyjazdowych w Bundeslidze, Lidze Mistrzów i Pucharze Niemiec) Bayern ogłosił, że pół godziny po trenerze głos zabiorą jego trzej szefowie, pojawiło się mnóstwo spekulacji. Od plotek o zwolnieniu trenera, po zdecydowanie bardziej prawdopodobne przewidywania o chęci udzielenia mu publicznie wsparcia. Ale Kovac nie wyglądał na konferencji jak człowiek, który wsparcia wymaga. Był uśmiechnięty, opanowany, mówił o kryzysie wyników, a nie kryzysie całościowym, obiecywał wyeliminowanie poważnych błędów w obronie, zastanawiał się, dlaczego Bayern marnuje sytuacje podbramkowe. Nie dawał się sprowokować, był uprzedzająco wręcz grzeczny dla tych samych reporterów,  których pół godziny później wzięli na cel szefowie.

Rummenigge: - Panowie z koncernu Springera, to do was przede wszystkim te słowa

Z szatni Bayernu płynęły ostatnio sygnały, że to piłkarze, a nie trener, czują się najbardziej pozbawieni wsparcia ze strony szefów. Być może kontratak na konferencji był przede wszystkim spełnieniem tych oczekiwań. – Widzę tu w pierwszym rzędzie połączone moce koncernu Springera. Panowie, to do was przede wszystkim te słowa – mówił Rummenigge wskazując reporterów „Bildu” i „SportBildu”. Rummenigge zarzucił im rozpowszechnianie fałszywych informacji, Christian Falk ze „SportBild” usłyszał od Salihamidzicia, żeby lepiej sprawdzał swoje źródła, a od Rummeniggego, że odpowiedzią Bayernu na jego pytanie (o to czy Salihamidzić kontaktował się z Jadonem Sancho z Borussii) jest pismo prawników. Rummenigge ogłosił, że prawnicy Bayernu zaczęli już działać w sprawie niektórych publikacji, wystąpili o wyjaśnienia w dwóch sprawach, a zajmują się też trzecią i w przyszłości będą się domagać sprostowań, a nie tylko wyjaśnień. I zarzucił dziennikarzom, że nawet gdy przysyłają maile z pytaniami do klubu, potrafią w nich wymyślać historie które nie miały miejsca.

Christian Falk odpisał na zarzuty z konferencji w komentarzu w „Bildzie”: „Przypomnieć należy, że to dwaj skazani za unikanie podatków (Rummenigge też miał swego czasu problemy podatkowe, ale innego kalibru niż skazany za oszustwa Hoeness – red.) domagali się tutaj przyzwoitości i szacunku. Oczywiście klub ma prawo potępiać artykuły o Bayernie lub występować na drogę prawną. Każdy błąd dziennikarza „Bildu”, „Bild am Sonntag” i „SportBildu” boli i musi być naprawiony. Ale jeśli krytyka jest zasłużona, to ten kto prowadzi klub będący bez zwycięstwa od czterech meczów i na szóstym miejscu w Bundeslidze, musi to znosić. Bo na to też jest artykuł w ustawie zasadniczej: wolność prasy”. "Die Welt" nazwał piątkową konferencję "końcem bajki o światowym klubie", bo to był popis prowincjonalnego podejścia. A "Der Spiegel" pisze, że to już nawet nie był Wydział Ataku jakim go znamy z przeszłości, tylko "ostrzał śrutem na oślep. Wyszło - wbrew intencjom - komicznie. Tak się niszczy własne pomniki. Jeśli to miało odciągnąć uwagę od problemów sportowych, to było zbyt czytelne".

O sporcie w piątek szefowie Bayernu rozmawiać nie chcieli. Zespół nie wygrał czterech ostatnich spotkań i jest w tabeli na szóstym miejscu, z czterema punktami straty do Borussii Dortmund

***

Łukasz Fabiański imponuje w Premier League

Bayern Monachium wściekły na dziennikarzy

Milik i Zieliński usiądą na ławce rezerwowych

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.