Mesut Oezil przez rasizm i brak szacunku rezygnuje z gry dla Niemców

Mesut Oezil zakończył karierę w reprezentacji Niemiec. Oświadczeniem napisanym na Instagramie otworzył za to kilka wątków do dyskusji. Wytłumaczył w nim powody, dla których spotkał się z prezydentem Erdoganem, zarzucił prezesowi niemieckiej federacji rasizm i skarżył się na zachowanie kibiców.

- Z ciężkim sercem i po długich wahaniach zdecydowałem, że nie będę więcej grał dla Niemiec na poziomie międzynarodowym, z powodu poczucia rasizmu i braku szacunku - napisał Mesut Oezil.

Za nim urlop pełen przemyśleń. Po kompromitujących dla Niemców mistrzostwach świata, piłkarz spędzał czas z rodziną i swoją dziewczyną Amine Gülse. Nie komentował gry w Rosji, nie zabierał też głosu w tak ważnej dla Niemców sprawie jak jego zdjęcie w towarzystwie Recepa Erdogana. W ogóle nie rozmawiał z dziennikarzami. Oświadczenia domagał się od niego nawet Reinhard Grindel, prezes niemieckiego związku piłki nożnej.

Oezil zabrał głos dopiero w niedzielę, gdy opublikował na Instagramie długie oświadczenie. Wytłumaczył w nim powody rezygnacji z gry w kadrze. Napisał o zachowaniu Grindela, który po porażkach miał nazywać go imigrantem. Wspomniał też o obelgach, które słyszał od kibiców po meczu ze Szwecją. Od kibiców jego reprezentacji, rzecz jasna.

„Od tego zdjęcia w oczach kibiców i związku byłem Niemcem, gdy wygrywaliśmy”

W połowie maja, prezydent Turcji Recep Erdogan, jeszcze przed kolejnymi wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na czerwiec, spotkał się w Anglii z trzema piłkarzami mającymi tureckie korzenie – Gundoganem, Tosunem i właśnie Oezilem.

Podczas spotkania, piłkarz Arsenalu wręczył prezydentowi swoją koszulkę z autografem. Obaj zapozowali z nią do zdjęcia, które wywołało w Internecie olbrzymie poruszenie. Niemieckie media uznały, że piłkarze spotykając się z Erdoganem okazali mu, tak potrzebne przed wyborami, wsparcie. Gündo?an zrobił to bardzo otwarcie pisząc na swojej koszulce dedykację, w której nazywa Erdogana swoim prezydentem. Gdy wybuchła afera, szybko za to przeprosił. Oezil tak daleko się nie posunął, ale i nie wyraził skruchy, więc oberwał najmocniej ze wszystkich.

Dopiero w oświadczeniu poświęcił temu spotkaniu jeden z trzech rozdziałów. - W maju spotkałem się z prezydentem Erdoganem podczas charytatywnej imprezy w Londynie. Mam świadomość, że nasze zdjęcie wywołało duże zamieszanie w niemieckich mediach. Choć ludzie mogą mnie oskarżać o kłamstwo, to zapewniam, że nie było w tym żadnych politycznych intencji. Od lat moje drogi krzyżowały się zarówno z nim, jak i z Angelą Merkel. Zawodowo jestem piłkarzem, nie politykiem. Co ważniejsze zawsze dyskutowaliśmy o piłce. Media niestety także przedstawiły to z całkowicie innej strony, niezwiązanej z prawdą. Nie ma dla mnie znaczenia, kto jest prezydentem. Liczy się, że to głowa państwa. Królowa Elżbieta i premier Theresa May z pewnością podzielają ten pogląd. One też gościły prezydenta Erdogana - napisał Oezil.

Długie oświadczenie

Özil rozpisał się na cztery strony, a całość podzielił na trzy rozdziały. Poza wytłumaczeniem spotkania z Erdoganem, skupił się na reakcji mediów i sponsorów, ale najszerzej skomentował postawę Reinharda Grindela. Przywołał słowa prezesa niemieckiej federacji wypowiedziane w 2004 roku, w których ten stwierdził, że multikuturalizm w rzeczywistości jest mitem. Özil odpowiedział: - Jestem rozczarowany, ale nie zaskoczony twoją reakcją.

W Niemczech już teraz dyskutuje się nad przyszłością Grindela w roli szefa związku.

- Odczuwam rasizm i brak respektu. Przedstawiciele DFB nie uszanowali moich tureckich korzeni i wciągnęli mnie w sieć politycznej propagandy – pisał Oezil w dalszej części swojego oświadczenia.

Przedwczesny koniec

Kibice gwizdali i obrażali, media widziały w nim zdrajcę, a politycy z konserwatywną Alice Weidel z AfD na czele, domagali się od Joachima Löwa, by nie powoływał Oezila na mundial w Rosji. Znów na tapet wrócił problem nieśpiewania przez niego niemieckiego hymnu.

Piłkarz Arsenalu nie potrafił zrozumieć czym różni się od Lukasa Podolskiego czy Miroslava Klose, którzy też mają obce korzenie. - W reprezentacji miałem przyjaciół, którzy po części byli Polakami. Więc czemu z kimś, kto czuje się w połowie Turkiem ma być inaczej? Wychowałem się i uczyłem w Niemczech – żalił się.

Oezil nie wytrzymał krytyki, z którą musiał zmierzyć się w ostatnich tygodniach. Jego decyzja jest zaskakująca. Gdy okazało się, że Joachim Löw wciąż będzie selekcjonerem wydawało się, że OEzil dalej będzie stanowił o sile reprezentacji. Dla „Jogiego” był piłkarzem niepodważalnym, kluczowym. Grał taki futbol, jaki Löw uwielbia. To przekładało się na wyniki. Razem zdobyli mistrzostwo świata w Brazylii. Löw pozwolił mu w 2009 roku zadebiutować w „Die Mannschaft”, a podczas całej kadencji korzystał z niego we wszystkich najważniejszych meczach. OEzil rozpoczynał w pierwszym składzie 27 z 28 spotkań na wielkich turniejach.

Zawiódł tylko w Rosji, gdzie grał ślamazarnie, przewidywalnie i nie rozrywał defensywy przeciwników niekonwencjonalnymi podaniami. Nie dołożył gola ani asysty do swojego i tak pokaźnego dorobku.

W 92 występach Oezil strzelił 23 gole, a 33 razy asystował przy bramkach kolegów. Sam zresztą przyznał kiedyś, że większą radość sprawia mu wypracowywanie okazji partnerom niż finalizowanie czyichś akcji. W ostatnich latach, aż pięć razy wybierany był przez DFB najlepszym niemieckim piłkarzem.

To smutne i przedwczesne pożegnanie kwituje stwierdzeniem, że w przeszłości zakładanie niemieckiej koszulki wywoływało w nim dumę i ekscytację, natomiast teraz już tak nie jest.

Prezes Napoli atakuje Maurizio Sarriego: "Działał w sposób nieakceptowalny"

K2. Andrzej Bargiel skomentował swój sukces. "To nie dawało mi spokoju"

Więcej o:
Copyright © Agora SA