Lothar Matuschak, pierwszy trener Manuela Neuera: Jeżeli się pracuje z młodymi bramkarzami, to zwraca się uwagę na wiele czynników. Po pierwsze trzeba rozpoznać ich jakość. Po drugie trzeba wypracować wzajemne zaufanie. Będąc trenerem bramkarzy musisz przede wszystkim dotrzeć do ich głowy. To główny czynnik podnoszący jakość wspólnych treningów. Na tych zajęciach oczywiście różnymi metodami pracuje się nad mocnymi i słabymi stronami piłkarzy. Szybko widać w czym się ktoś wyróżnia, a co sprawia mu problem. Bardzo ważne jest, by pozwolić zawodnikowi na własny rozwój. On sam musi szukać i próbować. Nie można mu za wiele zakazywać czy nakazywać. Impuls działania powinien wychodzić od niego. Brzmi filozoficznie, a dlaczego o tym mówię? Bo to jest u golkipera rzecz najważniejsza. Poprzez kształtowanie procesu podejmowania decyzji, buduje się dobrego bramkarza. Dobry jest ten, który wie co i kiedy robić.
Tak, był efekt "wow", ale nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Szczerze? To zaskoczył mnie nie dlatego, że sprawował się fantastycznie pod względem piłkarskim, ale był po prostu jakiś niski. Pamiętam, że przy naszym pierwszym kontakcie byłem lekko zdziwiony. Trochę mnie nawet irytował. Miał też dziwny, wysoki głos.
Pewnego rodzaju uznanie wywołał u mnie swą mądrością. Od razu było też widać, że ma własny styl i filozofię gry. Na co dzień był spokojny i zrównoważony, ale miał też nutę tzw. cwaniactwa. Na boisku nie sprawiał wrażenia, że można było z nim wszystko zrobić. Z jednej strony miał klasę, z drugiej rywale czuli do niego respekt. Zresztą cieszył się nim też wśród kolegów z drużyny. Tę równowagę z boiska było widać u niego w życiu prywatnym. Był spokojnym i rodzinnym człowiekiem. Trzymał się z dala od afer i skandali.
Nie pamiętam dobrze tej sytuacji, ale coś takiego było. Był szybki, dynamiczny, sprytny i jeszcze raz podkreślę - miał swoją ideę gry. Jak patrzymy na piłkarza to zwykle oceniamy go na kilku płaszczyznach. Jeśli jest dobry w jednym elemencie gry, to musi mieć też mocną inną stronę. Wtedy mówimy o potencjale nad którym można pracować i inwestować w niego swój czas. Z Neuerem właśnie tak było.
Przyznam szczerze, że to już wtedy go wyróżniało. Myślę, że on od zawsze chciał tak grać, bo wiedział, że w ten sposób pomaga swoim kolegom. Zawsze był tak ustawiony, że łatwo można było mu podać. Zawsze mógł przejąć jakąś piłkę rywala. To tłumaczy tę jego ofensywność.
Bo to człowiek o wielu talentach. Z tego co wiem nim na poważnie zaczął grać w Schalke, sporo czasu spędzał na kortach. Odnosił tam nawet jakieś sukcesy, ale ostatecznie zdecydował się na futbol. Szczęśliwie dla piłki.
On ma swój styl i gra równo. Ciągle widać u niego, że nawet jeśli popełni błąd, to szybko wyciąga wnioski i ciągle się uczy. To jest fantastyczne. Jak był młody, to chciał nauczyć się wszystkiego i od razu. Czasami brał na swoją głowę zdecydowanie za dużo, to cechuje go chyba do tej pory. On ciągle chce więcej. W sumie osiągnął już tyle, że mógłby chodzić z podniesioną głową i się wywyższać. On jednak tego nie robi, mocno stąpa po ziemi. Nie jest gwiazdą
To jest zatem wyjątek potwierdzający regułę. Jego, mam wrażenie, to na razie nie dotyczy. Im starszy tym lepszy.
To były zupełnie inne czasy i zupełnie inny futbol. Trudno mi jest porównywać go do kogokolwiek. Maier był znakomitym bramkarzem, zawodnikiem, który wygrywał z Bayernem mistrzostwa kraju, Puchary Europy, a z reprezentacją wygrał czempionat globu i Starego Kontynentu. Neuer też oczywiście ma już wiele tytułów, ale on ciągle gra w piłkę i sporo jest jeszcze przed nim. Na podsumowania i porównania przyjdzie czas jak zakończy karierę.
My też mamy dobrych. Jak już są bardzo dobrzy to też ich w Bundeslidze nie ma (śmiech). Wyjeżdżają m.in do Anglii. Na wyspach po prostu polują na dobrych bramkarzy.
Boruc to już inne pokolenie zawodników, jest starszym graczem. U Szczęsnego i waszych młodszych bramkarzy widać to co jest dla mnie ważne, czyli grę do przodu.
Dobre pytanie, ale chyba musimy już kończyć...