Bundesliga. Tajemnica karnych Lewandowskiego. "Wyższa sztuka rzemiosła piłkarskiego"

Jeśli konkurs rzutów karnych przyrównuje się do loterii, to on oddanie jedenastki ślepemu losowi ograniczył do minimum. Robert Lewandowski w miniony weekend znów potwierdził, że ma patent na karne, a raczej na broniących je golkiperów. - W ułamku sekundy potrafi rozstrzygnąć, w którą stronę pójdzie bramkarz - chwali sprytną metodę Cezary Kucharski.

Z 28 rzutów karnych jakie wykonywał Robert Lewandowski od czasu gry w Zniczu Pruszków, tylko trzy nie znalazły drogi do bramki rywala. Jego statystyki wyglądają jednak jeszcze lepiej, gdy sprawdzimy skuteczność jedenastek, w których Polak stosuje specjalną technikę. Chodzi o karne wykonane ze zwolnieniem lub jak kto woli ze zmyłką. Robert robi sześć, siedem szybszych kroków, przed kolejnym nieco zwalnia i przyspiesza tuż przed piłką. Efekt? Na 11 karnych wykonywanych w ten sposób, Polak nie pomylił się ani razu. Pewną bramkę zdobył tak m.in. podczas ostatniego meczu Bundesligi z HSV. Złoty sposób na karne został znaleziony?

- Powiedzmy, że to chyba sposób idealny, bo on przynosi efekty - ocenia były napastnik reprezentacji Polski, a obecnie menadżer Lewandowskiego Cezary Kucharski. Dodaje też, że każdy w ten sposób wykonany karny "zwiększa jego pewność siebie".

Metoda na razie działa, ale zdaniem innego byłego snajpera biało-czerwonych Andrzeja Juskowiaka elementu loteryjności karnych zupełnie nie wyklucza.

- Na pewno parę procent szans na obronę trzeba zostawić bramkarzowi, że wyczuje strzelca. Jest też kilka procent, że nie trafi sam wykonawca. Natomiast sposób jaki wypracował sobie Robert rzeczywiście daje wrażenie pewności - przyznaje obecny skaut Lecha i były trener napastników Kolejorza, który w Poznaniu pracował z Lewandowskim.

Odpuścił na Euro?

Robert technikę ze zwodem stosuje od połowy 2016 roku. Do stałego użytku wprowadził ją 7 maja w meczu z Inglostad. Wykorzystał też dwa tygodnie później w niezwykle ważnym konkursie jedenastek w finale Pucharu Niemiec. Bawarczycy wygrali go i sięgnęli po krajowe trofeum.

Od 1 czerwca zmieniły się piłkarskie przepisy. Strzelców jedenastek traktuje się w nich bardziej rygorystycznie. Wprawdzie zmylenie w trakcie rozbiegu przed rzutem karnym jest dozwolone, ale zmylenie przy uderzeniu piłki po skończeniu rozbiegu już nie. Innymi słowy trzeba bardziej uważać, by za późno nie przyhamować, bo w konsekwencji można dostać kartkę i stracić stały fragment gry.

Zobacz wideo

Być może dlatego na ostatnich mistrzostwach Europy Lewandowski ze swoją metodą był nieco ostrożniejszy. W meczu ze Szwajcarią strzelił po staremu. Delikatny "hamulec" zastosował dopiero w starciu z Portugalią.

Po Euro ze swego sposobu korzystał już jednak ilekroć podchodził do "wapna". Przy wszystkich ośmiu próbach w lidze i reprezentacji piłka lądowała w siatce.

- W ten sposób wykonywane karne dają nad bramkarzem przewagę. Strzelec może łatwiej odczytać gdzie golkiper się rzuci - komentuje Kucharski. - Robert w ułamku sekundy potrafi rozstrzygnąć w którą stronę pójdzie bramkarz. Do tej pory się nie mylił. Ten ułamek sekundy przed oddaniem strzału to dużo - mówi sport.pl jego menadżer.

Oczywiście nie zawsze bramkarze rywali byli z tego zadowoleni. Podczas meczu z Danią Kasper Schmeichel, protestował tak bardzo, że sędzia dał mu żółtą kartkę. Zdaniem golkipera "Lewy" miał się po prostu zatrzymać podczas rozbiegu.

- To zwolnienie przy rozbiegu może irytować bramkarzy, bo trochę wybija ich z rytmu. Jest im trudniej obliczyć moment, w którym piłka będzie przez Roberta uderzana. Dla niego zwiększa natomiast szansę, że bramkarz zrobi jakiś ruch - ocenia Juskowiak i sugeruje, że przy każdym scenariuszu większą korzyść i tak ma "Lewy"

- Nawet jak golkiper wytrzyma do końca, to przez późną reakcję strzał może być za trudny do wyłapania. Robert nie strzela przecież w środek tylko szuka narożników. Bramkarze go na pewno obserwują i zdają sobie z tego sprawę. Wiedzą, że na ruch muszą się zdecydować - kwituje ambasador kadry U21.

"Wyższa sztuka rzemiosła"

Od czasu protestów Schmeichela bramkarze ze swym losem, przy karnych Roberta, chyba się pogodzili. Wiedzą, że wszystko dzieję się zgodnie z przepisami. W praktyce tylko obserwują lecącą w drugą stronę piłkę, bo Polak strzela tam gdzie ich nie ma. Oczywiście cały czas ich bacznie obserwując. Na piłkę przy karnym nie zerka.

- Z jednej strony to trudniejsze, ale jak masz dobrze opracowany ten rozbieg, to możesz mieć podniesioną głowę i patrzeć co zrobi bramkarz. Wtedy jest już łatwiej. To jednak i tak wyższa sztuka wtajemniczenia i rzemiosła piłkarskiego - tłumaczy Juskowiak.

Lewandowski o swoich karnych za wiele rozmawiać nie chce. Z uśmiechem przekazuje nam, że to tajemnica. Z roli egzekutora jedenastek w Bayernie i kadrze wywiązuje się na razie bezbłędnie. Niech zatem swój sekret trzyma dla siebie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.