Bundesliga. Bayern znów liderem, Lewandowski goni Aubameyanga

Bayern Monachium wraca do normalności. Po słabszych wynikach w lidze mistrz Niemiec wygrał pewnie w Mainz, a najważniejszą informacją dla Carlo Ancelottiego jest to, że Robert Lewandowski strzelił dwa gole. Piękne było zwłaszcza drugie jego trafienie z rzutu wolnego w końcówce spotkania.

Gdzie miałby Robert Lewandowski wrócić do strzelania goli dla Bayernu, jak nie na swoim ulubionym stadionie w Mainz? To właśnie tam w poprzednich trzech spotkaniach za każdym razem trafiał dwukrotnie, a rok temu dobił do granicy stu goli w Bundeslidze. Tę serię gnębienia Mainz Lewandowski przedłużył, natomiast jedną z tych gorszych zakończył. Poprzednio 28-letni napastnik trafił dla Bayernu na początku listopada.

- Presja jest zawsze - zapewniał z kolei przed meczem Carlo Ancelottii. Na włoskiego szkoleniowca Bayernu spadły gromy po ostatnich słabszych występach, nawet zwycięstwo z Bayerem Leverkusen nie było na tyle imponujące, by choć przez tydzień obyć się bez porównań z Pepem Guardiolą. Krytyka sięgnęła tak daleko, że opinie byłego bramkarza Bayernu, Olivera Kahna nie spodobały się włodarzom klubu, którzy publicznie mu odpowiedzieli. A Karl-Heinz Rummenigge już na niedawnym corocznym zebraniu udziałowców zwrócił się do Ancelottiego: "Drogi Carlo, wygrywamy razem i przegrywamy razem. Masz nasze pełne zaufanie".

Zwycięstwo w Mainz także do najlepszych występów Bayernu nie będzie zaliczane. Choćby dlatego, że najpierw mistrzowie Niemiec sami wpędzili się w kłopoty: Javi Martinez poślizgnął się przy próbie zatrzymania Jhona Cordoby, który popędził na bramkę Manuela Neuera i nie dał mu szans. To była czwarta minuta, ale po kolejnych kilku wszystko wróciło do normy. Utrzymujący wysoki pressing gospodarze nadziali się na kontrę Bayernu, a zbiegający ze skrzydła Robben podał w pole karne do Lewandowskiego i Polak w łatwej sytuacji się nie pomylił.

Ten gol był sygnałem dla Bayernu, by przyspieszyć, natomiast drugie trafienie gości jakby ich przygasiło. A akcja była ładna: z rozegraniem Ribery'ego do Muellera do boku, dośrodkowaniem wprost na głowę Robbena i strzale "szczupakiem". Natomiast w dalszej części pierwszej połowy działo się niewiele, Bayern nie przyspieszał gry, choć dominował, a Mainz nie potrafiło przeprowadzić groźniejszej kontry.

W drugiej połowie obraz meczu nie uległ zmianie i tak naprawdę dobrych szans dla jednej czy drugiej strony nie było wiele. Fragmentami to nawet Mainz przeważało, ale doskonale spisywał się Mats Hummels, często asekurując niepewnego Martineza. Lewandowski miał okres gry, gdy w ogóle nie był widoczny, nie dostawał podań i nie miał okazji, ale w ostatnim kwadransie znów się uaktywnił. Wywalczył dwa faule, przyspieszał akcje, prowadził pressing gości. I za ten zryw dostał nagrodę: rzut wolny z 18 metrów na wprost bramki, który wykorzystał pięknym strzałem nad murem, tak, że bramkarz Mainz nawet się nie ruszył. Wiedział, że nie ma szans.

Bayern zagrał w Mainz w innym niż poprzednio ustawieniu (4-2-3-1), choć współpraca Lewandowski-Mueller nie wyglądała tak, jak w poprzednim sezonie. Także Ribery grał przeciętnie, Robben zgasł po strzelonym golu. Ten zespół dalej ma wady, ale przynajmniej nie były one tak uwidocznione przez przeciwnika. Nastroje wokół Ancelottiego powinny się poprawić, zwłaszcza, że Bayern wrócił na pierwsze miejsce w tabeli. Prawdopodobnie tylko na chwilę, ponieważ w sobotę rewelacyjny beniaminek z Lipska podejmuje u siebie ósme Schalke 04 i nawet remis przywróci RasenBallsport na pozycję lidera.

 

Z kolei Lewandowski stara się gonić w klasyfikacji strzelców Pierre-Emericka Aubameyanga z Borussii Dortmund. Jego rywal uciekł mu na kilka goli po ostatnich meczu, ale teraz Polak zmniejszył różnicę do czterech trafień.

FIFA wybiera najpiękniejszą bramkę roku. Ale gole! Mamy swojego faworyta [WIDEO]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.