Bundesliga. Wielkie emocje w meczu Bayernu. Polacy w głównych rolach

Po emocjonującym spotkaniu i przy sporych problemach mistrzowie Niemiec ostatecznie pokonali Hoffenheim. Piłkarze Guardioli stracili najszybszego gola w historii, musieli grać w ?dziesiątkę?, ale do Monachium wracają z trzema punktami.

Zaczęło się od trzęsienia ziemi. Zupełnie jakby kilku piłkarzy z wyjściowej jedenastki Bayernu Monachium doskonale bawiło się poprzedniego dnia na urodzinach Roberta Lewandowskiego. Bo chociaż to piłkarze Pepa Guardioli rozpoczęli spotkanie z Hoffenheim, wymienili kilka podań, to do bramki już w dziewiątej sekundzie trafili gospodarze. Kevin Volland wykorzystał złe ustawienie Boatenga, nieuważne podanie Alaby i poślizgnięcie się Neuera. Zanim minęła minuta, Bayern jeszcze raz wznawiał piłkę od środka boiska.

Długo zajęło mistrzom Niemiec otrząśnięcie się z szoku po tak łatwo i tak szybko straconym golu. Chociaż oczywiście to oni głównie wymieniali podania, i to na połowie Hoffenheim, nie potrafili stworzyć klarownych sytuacji. Gospodarze dość pewnie wybijali piłkę w odpowiednich momentach, choć sami nie potrafili wyprowadzić ataku. Za to umiejętnie spowalniali grę oraz wymuszali błędy piłkarzy Guardioli. Hiszpan na dobrą akcję swojego zespołu musiał czekać ponad trzydzieści minut.

Wtedy Thomas Mueller, zastępujący tego dnia w ataku Roberta Lewandowskiego, ładnie uderzył piłkę głową po dośrodkowaniu, ale jeszcze lepiej obronił ten strzał Oliver Baumann. Po chwili niemiecki napastnik z ostrego kąta trafił w słupek. Najważniejsze dla Guardioli było to, że znów zagrożenie zaczęli stwarzać skrzydłowi. Coraz więcej piłek trafiało do Douglasa Costy, także Arjen Robben zaliczył kilka udanych dryblingów. To jednak szybka akcja Brazylijczyka dała Bayernowi wyrównującego gola. Xabi Alonso rozrzucił akcję na lewe skrzydło, Costa dobrze piłkę przyjął i w dryblingu zbiegł do środka. Znalazł miejsce na strzał, który Baumann jeszcze obronił, ale wobec dobitki Muellera z bliska był bez szans.

Druga połowa to kolejne okazje stwarzane głównie przez Costę oraz Bayern męczący się w ataku pozycyjnym. Brakowało błysku oraz innych pomysłów na rozegranie akcji. Dodatkowo, przez zmianę w pierwszej połowie wymuszoną kontuzją Benatii Guardiola miał również ograniczone pole manewru. Po godzinie gry wprowadził Thiago Alcantarę (za Robbena) i wreszcie Roberta Lewandowskiego (za Lahma).

Jednak Guardiola szybko mógł pożałować, że zrobił ostatnią zmianę - kilka minut po wejściu Lewandowskiego z boiska za drugą żółtą kartkę wyleciał Jerome Boateng. Jego zagranie ręką w murze przy rzucie wolnym Hoffenheim dało gospodarzom rzut karny. Do "jedenastki" podszedł Eugen Polanski, ale trafił w słupek. Bayernowi upiekło się, ale mistrz Niemiec musiał grać o jednego zawodnika mniej.

Mimo wszystko do końca meczu udało się im stworzyć dogodne sytuacje. Raz strzał Lewandowskiego ręką zablokował wbiegający z drugiej linii Mueller i nawet trafił do siatki, ale sędzia prawidłowo gola nie uznał. Po chwili Polak przegrał pojedynek sam na sam z Baumannem, a po rzucie rożnym jego kolega z ataku trafił w słupek.

Dopiero rajd Costy z 90. minuty rozstrzygnął wynik - w swoim stylu zbiegł do linii końcowej i wycofał piłkę na piąty metr. Tam z podaniem minął się Mueller, ale Lewandowski już z łatwością trafił do siatki. Hoffenheim w doliczonym czasie mocno zaatakowało i do ich akcji włączył się nawet Baumann, ale Bayern utrzymał zwycięstwo.

Mecz skończył się więc dokładnie tak, jaki był jego początek - trzęsieniem ziemi i wielkimi emocjami. Chociaż to Lewandowski zagwarantował trzy punkty mistrzom Niemiec, to zdecydowanie najlepszym piłkarzem na boisku był Douglas Costa, autor dwóch asyst przy golach Bawarczyków.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.