Bundesliga. Co transfer Schweinsteigera mówi o Pepie Guardioli?

Manchester United zapłacił 18 mln euro za Bastiana Schweinsteigera. Anglicy zyskują lidera środka pola, monachijczycy tracą ikonę, którą kibice porównywali do boga. Ten transfer pokazuje nową twarz Pepa Guardioli.

Na nikim innym tradycyjny strój bawarski, w którym piłkarze Bayernu świętują sukcesy, nie leżał tak dobrze. Schweinsteiger tam się urodził, w położonym godzinę od Monachium Kolbermoor. Tam zaczął uprawiać sport, na początku narciarstwo alpejskie, namówiony przez rodziców prowadzących sklep ze sprzętem narciarskim. Tam zaczął kopać piłkę, pierwszy raz nogę w najlepszym niemieckim klubie postawił jako czternastolatek. Przeżył tam wreszcie wszystko, co może przeżyć piłkarz. Zaczynał jako cudowne dziecko debiutujące w seniorach przed osiemnastką. Później został rozkapryszoną gwiazdką włamującą się w środku nocy do centrum treningowego Bayernu, by ugościć poznaną wcześniej dziewczynę w jacuzzi. Niewiele brakowało, by przypięto mu łatkę zmarnowanego talentu, bo na skrzydle nie zbliżał się do osiągów rówieśnika Arjena Robbena i rok młodszego Cristiano Ronaldo. Po przeprowadzce na środek pomocy doprowadził Bayern do Pucharu Europy, a reprezentację - do mistrzostwa świata.

A teraz go w Bawarii zabraknie.

- Próbowaliśmy go przekonać, ale Bastian chce spróbować czegoś nowego. Rozumiem go, sam w 1984 r. przeprowadziłem się do Interu Mediolan - tłumaczył prezes Karl-Heinz Rummenigge na sobotniej prezentacji Bayernu. 70 tys. kibiców na Allianz Arena chyba przekonał. Fani przywitali go gwizdami, ale gdy wytłumaczył, dlaczego 31-letni Schweinsteiger odchodzi, zareagowali brawami.

Ten transfer nie dziwi, jeśli spojrzymy na niego oczami piłkarza. W Manchesterze spotka przecież Louisa van Gaala, który dał mu drugie piłkarskie życie. To Holender, który pracował w Bayernie w latach 2009-11, wymyślił, by najwyżej poprawnego skrzydłowego przekwalifikować na defensywnego pomocnika.

Z perspektywy czwartego klubu Premier League to świetny interes. Środek pola MU najbardziej wymagał wzmocnień, sprowadzając Schweinsteigera, zespół zyskuje pomocnika potrafiącego piłkę odebrać i rozegrać. Nie jest to zakup na lata, ale bez przesady, nie ma powodów, by Niemiec miał nie grać na światowym poziomie przynajmniej do 35. urodzin.

Tylko Bayern w tej układance trudno zrozumieć.

Rummenigge w sobotę zaprzeczał, jakoby piłkarz opuszczał Bawarię przez trenera, twierdził, że relacje Schweinsteigera z Guardiolą były wzorowe. Hiszpański szkoleniowiec kilka dni temu mówił, że decyzja należy do zawodnika, on ucieszyłby się, gdyby transferu nie było.

Jednocześnie zrobił wiele, by wychowanek Bayernu czuł się niepotrzebny. Jego buty pasują przecież i na kupionych przez Hiszpana Javiego Mart~neza oraz Xabiego Alonso, i na przesuniętego przez niego do pomocy Philippa Lahma. Gdzieś tam w środku musi się też zmieścić - także zakup Guardioli - Thiago Alcântara. Już wiosną Schweinsteiger bywał rzucany na lewe skrzydło, zdarzało mu się grywać za napastnikami. A pamiętajmy, że historia poprzedniego sezonu Bayernu to historia chorób i kontuzji. Gdyby w końcu wszyscy piłkarze byli zdrowi, Schweinsteiger musiałby przywyknąć do ciągłej zmiany pozycji. A on najlepiej czuł się jako defensywny pomocnik.

Guardiola nie odpowiada oczywiście za humor piłkarzy, tylko za wyniki zespołu. Alonso jest trzy lata starszy, ale ma końskie zdrowie, a Niemiec drugi sezon z rzędu zmagał się z urazami. Pytanie tylko, jak zważyć to, że Schweinsteiger był biegającym pomnikiem Bayernu, uwielbianym przez fanów z Allianz Arena. Kimś, z kim fani mogli się identyfikować, i kimś, dla kogo zakładanie monachijskiej koszulki było czymś więcej niż tylko wykonywaniem dobrze płatnej pracy. Nie da się go postawić obok innych klubowych ikon, które właśnie opuściły kluby, w których się wychowały. Schweinsteiger ani się nie postarzał (jak Lampard i Xavi), ani nie stracił formy (jak Casillas i Gerrard). Po prostu jego pomysł na siebie okazał się niekompatybilny z oczekiwaniami Guardioli.

Hiszpański trener w Barcelonie pisał historię drużyny budowanej przez wychowanków i opartej na wychowankach. W Monachium stał się szefem piłkarskiej korporacji, która ma odnieść sukces. Za wszelką cenę. "Rummenigge powiedział, że futbol to nie matematyka. Futbol nie jest też romantyczny. Lojalność dotyczy wyłącznie kibiców. Nie odgrywa ona żadnej roli w budowaniu kadry, która ma po raz kolejny wygrać Ligę Mistrzów. Nie ma żadnego znaczenia, czy jest się w klubie lat siedemnaście, czy - tak jak Guardiola - tylko dwa lata" - pisze "Der Spiegel".

Bawarczycy Lahm i Müller, którym najlepiej pasują tradycyjne spodnie na szelkach i kapelusze z piórkiem, są już w pierwszej jedenastce Bayernu w mniejszości. I to nie tylko względem obcokrajowców. Przecież Manuel Neuer za młodu był fanatycznym kibicem Schalke, Jércme Boateng to rodowity berlińczyk, a Mario Götze - choć urodzony w Bawarii - wychował się w Dortmundzie.

Schweinsteiger i inne WAGS. Pięknie na trybunach Wimbledonu!

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA