Puchar Niemiec. Bayern poślizgnął się na Borussii

Monachijczycy nie zdobędą trzeciej podwójnej korony z rzędu. Prowadzili w półfinale Pucharu Niemiec 1:0, ale przegrali po rzutach karnych. Jürgen Klopp wciąż może się pożegnać z Dortmundem wymarzonym trofeum.

Najpierw poślizgnął się Lahm. I uderzył nad poprzeczką. Potem poślizgnął się Alonso. I też nie trafił w bramkę. Götze chyba bał się poślizgnąć, bo uderzył tak delikatnie, że Mitchell Langerak nie miał problemów z obroną. Nadzieję Bayernu na chwilę przedłużył Manuel Neuer, broniąc strzał Hummelsa (wcześniej Borussia była bezbłędna), a po chwili bramkarz Bayernu też spartaczył. Trafił w poprzeczkę i Bawarczycy przegrali rzuty karne 0:2, stracili szansę, by zostać pierwszą niemiecką drużyną, która trzy razy z rzędu zdobywała mistrzostwo i puchar kraju.

Dziwny to był mecz. Aż do ostatniego kwadransa nic nie wskazywało na to, by Bayernowi mogła się stać jakaś krzywda. Gospodarze prowadzili po golu Roberta Lewandowskiego i stwarzali szanse na kolejne gole - polski napastnik trafił jeszcze w poprzeczkę. W dodatku częściej byli przy piłce, daleko przed własnym polem karnym przerywali próby gości. Na boisku niewiele się działo, wydawało się, że wszystko zmierza ku łatwemu zwycięstwu Bawarczyków.

Aż nagle na gospodarzy zaczęły spadać kolejne nieszczęścia.

Najpierw obrona Bayernu pozwoliła Mchitarianowi dośrodkować, a Aubameyangowi - strzelić i doszło do wyrównania. Był to dopiero drugi celny strzał dortmundczyków. A potem w kilka minut Neuer bronił jeszcze groźne uderzenia Reusa i Mchitariana.

Jeszcze zanim upłynęła 90. minuta, z boiska zszedł Arjen Robben. Holenderski skrzydłowy miesiąc leczył kontuzję, na boisko wszedł w drugiej połowie. 16 minut później musiał zostać zmieniony.

A potem doszło do dogrywki, której pewnie trener Pep Guardiola bardzo chciał wczoraj uniknąć. Jego piłkarze za tydzień zagrają pierwszy półfinał Ligi Mistrzów z Barceloną, dwugodzinna przeprawa z Borussią była im zupełnie do niego niepotrzebna. Tym bardziej że w dogrywce Lewandowski zderzył się z Langerakiem. Gdyby Guardiola mógł jeszcze kogoś wprowadzić, pewnie by go zmienił. Najlepiej o tym, że Polak nie czuł się dobrze, świadczy to, że nie podszedł do "jedenastki" - w ćwierćfinale z Bayerem uderzał w drugiej serii.

Bawarczycy mogą mieć do siebie pretensje, bo rywale grali wczoraj przeciętnie. To nie był jeden z tych wieczorów, w których Borussia przypomniała sobie, że jeszcze niedawno grała w finale Ligi Mistrzów - tak było np. w derbach Zagłębia Ruhry, gdy dosłownie zmiotła z murawy Schalke. To była bardziej ta drużyna, która zajmuje dopiero ósme miejsce w lidze.

Ale dziś nie ma to znaczenia. Dortmundczycy są jeden mecz od tego, by fatalny sezon, w czasie którego leżeli nawet na dnie Bundesligi, zakończyć z trofeum i zapewnić sobie udział w przyszłorocznej Lidze Europy. A trener Jürgen Klopp może jeszcze spełnić swoje marzenie: gdy ogłaszał, że latem po siedmiu latach opuszcza Dortmund, mówił, że chciałby mieć dobry powód, by świętować w otwartym autobusie jadącym po Borsigplatz. Czyli tam, gdzie Borussia fetuje swoje triumfy.

Puchar Niemiec

Półfinały: Bayern Monachium - Borussia Dortmund 1:1 (1:0, 1:1. Karne: 0:2): Lewandowski (30.) - Aubameyang (75.). Dziś: Arminia Bielefeld (III liga) - Wolfsburg (20.30, TVP Sport). Finał 30 maja w Berlinie

Więcej o:
Copyright © Agora SA