Przed rokiem w ostatniej kolejce Lewandowski walczył o koronę ze Stefanem Kiesslingiem. Snajper Bayeru Leverkusen miał przed nią w dorobku 24, a Polak - 23 trafienia. "Lewy" dogonił Niemca szybko, bo bramkę zdobył już w szóstej minucie meczu Borussii z Hoffenheim. Niestety, Kiessling odpowiedział w 90. minucie spotkania Bayeru z Hamburgiem.
Teraz, na finiszu sezonu 2013/2014, Lewandowski znów ma szansę zostać trzecim po Lotharze Emmerichu (był najlepszy w sezonach 1965/1966 i 1966/1967) i Marcio Amoroso (sezon 2001/2002) królem strzelców Bundesligi pochodzącym z Borussii.
- W ostatnim meczu z Hoffenheim [3:2 dla BVB] wszyscy próbowali pomóc Robertowi, ale był nieskuteczny - mówi Klopp. Trener BVB nie kryje, że zależy mu na tym, by koronę króla strzelców zdobył Polak. Dlatego w Berlinie Lewandowski ma strzelać każdy rzut karny, jaki dla BVB podyktuje sędzia.
W ostatnich tygodniach do "jedenastek" podchodził Marco Reus. Niemiec uchodzący za lepszego egzekutora karnych strzelał, bo Borussia potrzebowała punktów, by zapewnić sobie wicemistrzostwo Niemiec. Z Herthą gra już tylko o prestiż, dlatego głównym celem staje się polowanie na koronę dla Lewandowskiego.
Na nią poza Polakiem i Mandżukiciem większych szans nie ma już nikt inny. Za nimi plasują się Reus, który w ostatnich sześciu kolejkach strzelił siedem goli i w sumie ma ich 16 oraz Josip Drmic z FC Nurnberg i Adrian Ramos z Herthy. - Wkurzyłbym się, gdyby strzelił nam trzy gole i zgarnął koronę - śmieje się Klopp, mówiąc o Kolumbijczyku, który po sezonie przeniesie się do Dortmundu.
O wiele bardziej prawdopodobne od hat-tricka Ramosa jest to, że swój bilans poprawi choć jeden z liderów.
Faworytem jest Polak, bo choć nie zdobył gola w dwóch ostatnich meczach BVB, ma pewne miejsce w składzie i wie, że koledzy będą dla niego pracować. Natomiast Mandżukić jest bez formy, w ośmiu ostatnich meczach Bayernu zdobył tylko jednego gola, a w dwóch ostatnich w ogóle nie pojawił się na boisku i pewniakiem do gry w zespole Josepa Guardioli nie jest również tym razem.
Bez względu na rozstrzygnięcie pojedynku Lewandowskiego z Mandżukiciem wszystko wskazuje na to, że Bundesliga będzie miała króla strzelców nowej narodowości. W jej historii tę klasyfikację wygrywali piłkarze z Niemiec, Norwegii, Ghany, Danii, Bośni i Hercegowiny, Brazylii, Hiszpanii, Słowacji, Grecji, Włoch i Holandii.
Z Polaków najbliżej tytułu byli Lewandowski przed rokiem i Jan Furtok w sezonie 1990/1991. Wówczas napastnik Hamburgera SV zdobył 20 bramek, o jedną mniej od Rolanda Wohlfartha z Bayernu Monachium.
W innych czołowych ligach Europy tak blisko korony króla strzelców był jeszcze tylko Andrzej Szarmach. Gracz Auxerre zdobył strzelił 20 goli w sezonie 1983/84, ale po 21 trafień uzyskali wówczas jego kolega z zespołu Patrice Garande i Delio Onnis z Toulon.
W uznawanych za topowe ligach: angielskiej, francuskiej, hiszpańskiej, niemieckiej i włoskiej, najlepszymi strzelcami byli gracze z aż 34 różnych krajów. Wśród nich są nie tylko piłkarskie potęgi, bo za takie trudno uznać Austrię, Bośnię i Hercegowinę, Bułgarię, Kongo, Ukrainę, Senegal, Słowację, Szwajcarię, Trynidad i Tobago czy Walię.
Najwyższy czas, by swojego króla strzelców miała również Polska. Zwłaszcza że Lewandowskiemu do kolekcji tytułów zdobytych w Niemczech brakuje już tylko tego jednego.
Kraje, które miały swoich królów strzelców w:
Bundeslidze: Niemcy, Norwegia, Ghana, Dania, Bośnia i Hercegowina, Brazylia, Hiszpania, Słowacja, Grecja, Włochy, Holandia
Ligue 1: Francja, Chorwacja, Argentyna, Niemcy, Bośnia i Hercegowina, Senegal, Brazylia, Portugalia, Kongo, Szwajcaria, Szwecja
Premier League: Anglia, Walia, Szkocja, Irlandia, Trynidad i Tobago, Holandia, Francja, Wybrzeże Kości Słoniowej, Portugalia, Bułgaria, Argentyna
Primera Division: Hiszpania, Argentyna, Węgry, Brazylia, Urugwaj, Meksyk, Chile, Włochy, Holandia, Kamerun, Portugalia
Serie A: Austria, Włochy, Węgry, Argentyna, Urugwaj, Szwecja, Dania, Brazylia, Walia, Francja, Holandia, Niemcy, Ukraina