Bundesliga. Kobylański ma dostać kolejną szansę

- Jest bardzo duża szansa, że syn znów zagra - mówi Andrzej Kobylański, ojciec Martina Kobylańskiego. Na niedzielny mecz Werderu Brema z Norymbergą wybierają się matka i siostra 19-latka, który przed tygodniem zadebiutował w Bundeslidze. Ojciec Martina, wicemistrz olimpijski z Barcelony, przekonuje, że wkrótce pożytek z urodzonego w Niemczech zawodnika może mieć reprezentacja Polski. Werder - Nürnberg w niedzielę o godz. 15.30. Transmisja w Eurosporcie 2.

Kiedy przed startem nowego sezonu Bundesligi ocenialiśmy, na co będzie stać występujących w niej Polaków, Kobylańskiego nie braliśmy pod uwagę. Nikt nie spodziewał się, że nagle przebije się z IV-ligowych rezerw Werderu do pierwszej drużyny. Tymczasem urodzony w Berlinie zawodnik nie tylko zaczął trenować z najlepszymi piłkarzami z Bremy, ale w szóstej kolejce znalazł się w meczowej osiemnastce i od razu trafił do wyjściowej jedenastki swego klubu. I to w prestiżowym, wyjazdowym, derbowym meczu (derby Północy) z Hamburgiem (2:0 dla Werderu).

- Jest bardzo duża szansa, że Martin znów zagra. Niemal na pewno znajdzie się w meczowej osiemnastce Werderu, bo od spotkania z Hamburgiem cały czas trenuje z pierwszym zespołem - mówi nam teraz ojciec zawodnika Andrzej Kobylański.

Wicemistrz olimpijski z Barcelony z 1992 roku denerwuje się, słysząc, że jego syn zyskał na kadrowych problemach zespołu Robina Dutta.

- Absolutnie nie wolno tak stawiać sprawy. Trener Dutt na treningi pierwszego zespołu wybrał sobie czterech chłopaków z drużyny młodzieżowej, po tygodniu dwóch odesłał. Martin przez te dwa tygodnie prezentował się najlepiej. Trenerowi bardzo się spodobał, stąd jego odważna decyzja o wystawieniu syna w debiucie od razu w wyjściowej jedenastce - tłumaczy były piłkarz m.in. Energie Cottbus.

Kobylański ma rację, kiedy twierdzi, że mimo pewnych problemów trener Werderu wcale nie był zmuszony stawiać na debiutanta. Podkreśla, że od początku mógł grać choćby doświadczony reprezentant Czech Theodor Gebre Selassie, który zmienił Polaka w 67. minucie meczu.

Według niemieckich dziennikarzy do zmiany doszło, bo Kobylański nie radził sobie najlepiej. Za ten mecz "Bild" jemu i dwóm innym graczom z Bremy przyznał notę 4 w sześciostopniowej skali, gdzie 1 oznacza występ klasy światowej, a 6 - grę fatalną. "Kicker" wystawił Polakowi piątkę, najgorszą ocenę ze wszystkich zawodników Werderu. Inaczej grę Kobylańskiego odebrali jego koledzy z zespołu. - Debiutować w derbowym meczu nie jest łatwo, a Martin dobrze wykonał swoją robotę. Stało się tak, bo to po prostu dobry zawodnik - stwierdził strzelec obu bramek Nils Petersen. - Zagrał dobrze, a może grać jeszcze lepiej - dodał Assani Lukimya.

- Rację mają koledzy Martina z zespołu. Oni wiedzą, co chłopak miał grać - przekonuje Kobylański, odsyłając też do opinii trenera.

- Było w porządku, Martin wytrzymał presję, zagrał bez obciążenia psychicznego, wniósł powiew świeżego powietrza do drużyny i wypełniał zadania, jakie dostał - mówi Dutt.

- Niskie oceny prasy to pewnie efekt złego spojrzenia na sprawę. Wiadomo, że Martin ma predyspozycje do gry ofensywnej, ale nastawienie Werderu na ten mecz nie było takie, żeby mocno atakować. Głównym założeniem była uważna gra w defensywie. Trener na odprawie kazał Martinowi pomagać w obronie, a po meczu rozmawiał z nim i go pochwalił. Powiedział, że w defensywie było super - mówi Kobylański.

Ofensywne walory młodzieżowy reprezentant Polski ma zaprezentować w niedzielę. Wtedy na Weserstadion Werder na pewno spróbuje zaatakować Norymbergę. - Dutt powiedział Martinowi, że liczy na jego potencjał w ofensywie, podkreślił, że syn ma tu duże rezerwy - mówi Kobylański, który najchętniej wybrałby się do Bremy.

- Bardzo bym chciał pojechać na ten mecz, ale mam swoją pracę w Koronie Kielce i obowiązki nie pozwolą mi na wyjazd. Kibicować Martinowi pojadą żona z córką - wyjaśnia były reprezentant Polski.

Kobylański junior, który występował już w młodzieżowych drużynach narodowych, zarówno Polski, jak i Niemiec, niedawno ogłosił, że choć urodził się i wychował w Niemczech, to w przyszłości chciałby grać dla barw biało-czerwonych. Jego ojciec uważa, że za jakiś czas naszej kadrze przyda się tak wszechstronny zawodnik.

- Martin w swojej jeszcze krótkiej karierze grał już na bardzo różnych pozycjach. Był defensywnym pomocnikiem, "dziesiątką", występował na prawym i na lewym skrzydle, grał jako typowa "dziewiątka". To jest uniwersalny żołnierz, pozycja nie robi mu różnicy. Jak okrzepnie, to naprawdę możemy mieć z niego pożytek. A jest szansa, że na dłużej zostanie w pierwszej drużynie Werderu, w której na pewno może się szybko rozwinąć - kończy Andrzej Kobylański.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.