Bundesliga. Rozpieszczanie "Goetzinho"

Dla Franza Beckenbauera to drugi Messi. Według trenera Borussii ma dar od Boga, dyrektor w niemieckim związku twierdzi, że to talent stulecia. A Mario Götze, choć może już liczyć miliony euro, mieszka z rodzicami, a do zdjęć pozuje w koszulce z napisem "Bądź sobą".

Mając ledwie 19 lat, zdążył zdobyć mistrzostwo Niemiec, zostać gwiazdą w klubie i trafić na dobre do kadry. Arsenal i Manchester United kusiły go kontraktami. Barcelona wysyłała trenerów, by ocenili na własne oczy, czy rzeczywiście jest takim geniuszem, na jakiego kreują go Niemcy.

Dla Borussii, która nie należy do finansowych krezusów, jest na razie bezcenny. Agent Götzego Volker Struth wyznał kilka tygodni temu, że nawet jeśli do Dortmundu zgłosi się wielki klub z wielką kwotą, jego piłkarz i tak nie zmieni zespołu. Kiedy "Bild" zaczął zastanawiać się, jak długo mistrz Niemiec jest w stanie powstrzymać transferową ofensywę możnych Ligi Mistrzów, kierujący klubem Hans Joachim Watzke odpowiedział krótko: - Dłużej niż się wszystkim wydaje.

Niemcy szaleją na punkcie Götzego od ponad roku. Kiedy uwielbiany w przeszłości gracz i trener Borussii, a teraz dyrektor w związku, Matthias Sammer nazwał Götzego "talentem stulecia", w Niemczech traktowano to jeszcze sceptycznie. Gdy klubowy trener Jürgen Klopp stwierdził, że jego piłkarz "ma dar od Boga", zachowano spokój. Ale kiedy gwiazdę Borussii zaczął doceniać sam Beckenbauer, szaleństwo na punkcie Götzego zaczęło się na dobre. Nieskory do pochwał Franz Beckenbauer - symbol Bayernu Monachium - porównał pomocnika Borussii do Leo Messiego.

Kolega z Borussii Lars Bender ochrzcił go mianem "Götzinho". Dla Niemców jest zaprzeczeniem teorii o siermiężności futbolu Bundesligi. Bender: - On gra tak, jakby w bucie miał jakiś magnes!

Beckenbauer: - Kiedy jest na boisku, można odnieść wrażenie, że obok niego w ogóle nie ma rywali.

Komplementy są już tak słodkie, że ciut goryczy próbuje między nimi przemycić Klopp. Stwierdził niedawno, że jego pomocnik jest "co najwyżej piłkarzem bardzo dobrym". Dodał, że najlepiej widzi, iż zdarzają mu się ciągle spore błędy. Niemieckie dzienniki zauważyły jednak, że powiedział to bez przekonania.

Borussii tonuje nastroje jak może. Lars Ricken, kiedyś kreowany na równie wielki talent, dziś koordynator szkolenia nastolatków, pierwszy zaczął podkreślać: - Najgorsze co liga i związek mogą teraz zrobić, to pokładać w Mario zbyt wielkie nadzieje. To mu zaszkodzi, a nie pomoże - mówił w "Der Westen".

Niemieckie szaleństwo na punkcie Götzego trudno już powstrzymać ze względu na mentalność dortmundzkiego nastolatka. Jego życiorys nadałby się na scenariusz filmu o dobrym chłopcu z równie dobrego domu. Gra w piłkę od małego, mając osiem lat zapisuje się do szkółki Borussii i jest wobec niej lojalny mimo kolejnych pokus. Nie wywołuje skandali, nie wyróżnia się kontrowersyjnymi wywiadami, trenera słucha jak wyroczni. Był skromny jako gwiazda reprezentacji młodzieżowej i dwukrotny najlepszy junior Niemiec, nie zmienia się to w dorosłym futbolu. Nawet po podpisaniu nowego bajecznie wysokiego kontraktu z Borussią, a reklamodawcy walczą o jego wizerunek, mieszka niedaleko stadionu w Dortmundzie - ciągle z rodzicami. Do zdjęć pozuje w koszulce z napisem "Bądź sobą", przyznaje się, że uwielbia jeść wszystko to, co w kulinarnym zestawie Borussii jest surowo zakazane. A kibiców namawia, by przysyłali mu wszystkie wspólnie zrobione zdjęcia, bo - tak jak i oni - chciałby je mieć we własnej kolekcji.

Gdy dziennikarze - szukając choćby małej wyrwy w piłkarskim charakterze Götzego - zapytali go, czy mając wolny czas odwiedza, tak jak rówieśnicy dyskoteki, odpowiedział po prostu: - Przecież one nie pasują do futbolu.

Hannover pokonał Borussię Dortmund  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.