Premier League. Jedyne zmartwienie Szczęsnego to kolor bluzy

Brytyjski Guardian poświęcił polskiej nadziei na bramkarza światowej klasy - Wojciechowi Szczęsnemu - obszerny artykuł. Wynika z niego, że przed Polakiem świetlana przyszłość, a jego największym zmartwieniem jest obecnie... kolor bramkarskiej bluzy.

Materiał Guardiana o Wojciechu Szczęsnym - tutaj

 

W tym samym okresie rok temu Polak bronił przed sześcioma tysiącami fanów Brentford, dokąd został wypożyczony z Arsenalu Londyn. Jego frustracja rosła, media poruszył wywiad, w którym bramkarz gorzko wypowiadał się o trenerze Arsene Wengerze - że ten nie dostrzega umiejętności Szczęsnego, że boi się postawić na świeżą krew. Szczęsny groził, że odejdzie z klubu.

Splot nieszczęśliwych (dla 20-latka korzystnych) zdarzeń - kontuzje Almunii i Fabiańskiego - wywindował go na pozycję numer jeden w bramce "Kanonierów". Szczęsny nie ma zamiaru jej oddawać - 20-latek zagrał 11 razy, wpuścił tylko pięć goli, nie popełnia błędów, zbiera bardzo pochlebne recenzje w brytyjskiej prasie.

Guardian przypomina, że piłka nożna nie była pierwszym sportem Szczęsnego.

- Czuję się lekko zażenowany mówiąc o tym, ale moim pierwszym sportem, o ile można tak to sklasyfikować, był taniec towarzyski. Tańczyłem od siódmego do dziesiątego roku życia. Byłem wyrośnięty i za bardzo sztywny, ale skorzystałem na tym ruchowo - opowiada Polak, który musiał jednak zostać bramkarzem. Jest przecież synem Macieja - byłego znakomitego golkipera. Wojciech wspomina pamiętny "wyczyn" swojego ojca.

- Mój tata za uderzenie Manciniego został wyrzucony z boiska. To było w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów w 1991 roku. To był czysty cios. Nie mogę doczekać się chwili, gdy zagram przeciwko drużynie Manciniego. Ciekawe, czy będzie pamiętał tamo zdarzenie - zastanawia się Polak.

- Bramkarz musi być szalony. Artur Boruc na przykład jest szalony. On jest moim bardzo dobrym kolegą, dlatego mam nadzieję, że się na mnie nie obrazi. Artur jest bardzo odważny. Robił takie rzeczy w Celticu... jak na przykład przeżegnanie się przed kibicami Rangersów. Czy to nie było odważne? - pyta retorycznie Polak.

Szczęsny nie martwi się o pozycję w bramce Arsenalu. Jest przekonany, że dopóki będzie grał dobrze, nikt nie zajmie jego miejsca. Bardziej denerwuje się z powodu... różowego koloru bramkarskiej bluzy.

- To jest żenujące. Widzieliście, by David Seaman albo Jens Lehmann występowali kiedyś w różowej bluzie? Myślę, że Lehmann prędzej by taką bluzę spalił - ostro skrytykował trykot Polak.

W różowej czy zielonej bluzie, Szczęsnego i Arsenal czeka ostra walka tak w lidze angielskiej, jak i Lidze Mistrzów.

- Premier League jest dla nas w tym sezonie priorytetem. Wciąż wierzymy w możliwość dogonienia Manchesteru United. Pamiętamy też o meczu z Barceloną w Lidze Mistrzów, ale ta konfrontacja wciąż wydaje mi się jakaś surrealistyczna. To przecież najlepsza drużyna w Europie. Ale będziemy walczyli. W tym sezonie prezentujemy się dużo lepiej niż w poprzednim. Jesteśmy grupą ludzi pewnych swoich umiejętności, nie mamy najmniejszej psychologicznej bariery - opowiada pewny siebie Polak.

A dziennikarz Guardiana podsumowuje artykuł: nazwisko Szczęsnego jest praktycznie nie do wymówienia dla Anglika. Ale jego to nie obchodzi tak długo, jak będzie na ustach wszystkich.

Co ze zdrowiem Fabiańskiego? 

Więcej o:
Copyright © Agora SA