"W pierwszej połowie Legia grała zgodnie z przekazem "Żylety" - nikogo i niczego się nie bała. O ile stołeczny zespół wywarł dobre wrażenie przez 45 minut, to po przerwie opadł z sił. Przynajmniej na chwilę kibiców Legii uszczęśliwił Kacper Tobiasz, broniąc rzut karny" - relacjonował dziennikarz Sport.pl Aleksander Bernard.
Warszawianie byli jednak bezradni i ostatecznie po golach w drugiej połowy przegrali z Chelsea 0:3. W czwartek 17 kwietnia na Stamford Bridge dojdzie do rewanżu, w którym londyńczycy spróbują postawić pieczęć na awansie do półfinału Ligi Konferencji.
Okazuje się jednak, że wcale nie musi być im tak łatwo. Podopieczni Enzo Mareski w niedzielne popołudnie zaliczyli wpadkę na własnym stadionie. W meczu 32. kolejki mierzyli się z walczącym o utrzymanie beniaminkiem - Ipswich Town.
Chelsea wciąż liczy się w walce o top 4, a wobec wygranej Manchesteru City 5:2 z Crystal Palace nie mogło być mowy o jakimkolwiek graniu na pół gwizdka. Jakież więc musiało być zdziwienie kibiców na Stamford Bridge, gdy na przerwę to piłkarze Kierana McKenny schodzili w znacznie lepszych humorach.
Najpierw Julio Enciso uprzedził Leviego Colwilla, a następnie do siatki trafił Ben Johnson. Sensacyjnie goście prowadzili po 45 minutach 2:0. Zresztą obaj zawodnicy wzajemnie asystowali sobie przy golach.
W drugiej połowie role się odwróciły i dwukrotnie cieszyli się gospodarze. Tuż po zmianie stron do własnej siatki trafił Axel Tuanzebe, a ozdobą spotkania było zdarzenie z 79. minuty. Jadon Sancho otrzymał piłkę w polu karnym rywala i długo się nie namyślał - uderzył niezwykle mocno, ale i precyzyjnie w kierunku dalszego słupka. Golkiper gości był bez szans.
Gospodarze nie zdołali już strzelić trzeciej bramki i spotkanie zakończyło się remisem. Chelsea po spotkaniu z Legią (17.04) zagra z Fulham (20.04). W tabeli Premier League londyńczycy zajmują 6. miejsce. Mają na koncie 54 punkty.