Gigant sypie się na oczach całego świata. Kolejna haniebna decyzja

Michał Kiedrowski
Czwarty najbogatszy piłkarski klub świata musi się ratować. Choć Manchester United już w ubiegłym roku zwolnił 200 pracowników i sir Alexa Fergusona na dokładkę, to okazało się, że to jeszcze za mało. Angielski klub ogłosił kolejne zwolnienia i likwidację przywilejów, którymi cieszyli się pracownicy.

W końcu stycznia międzynarodowa firma doradcza i audytorska Deloitte ogłosiła swoją 28. edycję rankingu najbogatszych klubów świata. Liderem jest obecnie Real Madryt, który wyprzedza Manchester City i Paris Saint-Germain. Na czwartym miejscu jest Manchester United. 20-krotny mistrz Anglii zarobił w ciągu roku prawie 771 mln euro i poprawił się o jedno miejsce. Tu warto jeszcze przypomnieć, że w pierwszych ośmiu edycjach Man United był liderem tego rankingu, a na pierwsze miejsce wrócił jeszcze w 2016 i 2017 roku. 

Zobacz wideo

Wydali 250 mln na transfery, brakuje na stołówkę

A jednak mimo tak gigantycznej masy pieniędzy, które utytułowany zespół zarabiał rok w rok, teraz ledwo wiąże koniec z końcem. To nie przesada. Szlachectwo zobowiązuje. Klub tej klasy musi szastać na lewo i prawo kasą na nieprzemyślane transfery, więc potem brakuje na bardziej prozaiczne rzeczy jak na przykład stołówka dla pracowników. 

W tym sezonie Man United wydał pawie 250 mln euro na nowych zawodników. W ubiegłym nieco więcej niż 200. I wszystko to jak krew w piach. Drużyna, która przez lata rządziła w Premier League, zajmuje 14. miejsce w lidze i musi liczyć na cud, jeśli chce się zakwalifikować do przyszłorocznej Ligi Mistrzów.  

Na razie jednak wielki klub ma inne zmartwienia. Okazało się, że 250 osób zwolnionych latem ubiegłego roku to jeszcze za mało. Z pracą pożegna się kolejnych 150-200 pracowników. Klub twierdzi, że miał dotąd przerost zatrudnienia. W ubiegłym sezonie zatrudniał średnio 1140 osób. Teraz po wyrzuceniu na bruk 400-450 w dwóch transzach klub ma być organizacją bardziej "elastyczną, zwinną i finansowo zrównoważoną" - jak to określił to Omar Berrada, dyrektor generalny klubu. 

Manchester United zamknie stołówkę. Zaoszczędzi milion funtów

Zwolnienia dotkną przede wszystkim pracowników administracji w obu brytyjskich biurach klubu w Manchesterze i Londynie. Zmniejszy się też liczba osób do obsługi stadionu i ośrodka treningowego, a w nieco mniejszym stopniu dział skautingu, który został już przetrzebiony poprzednio. Na bruk pójdzie też cała obsługa stołówki pracowniczej na Old Trafford. Klub postanowił, że nie będzie jej już prowadził. Na likwidacji darmowych posiłków dla pracowników oszczędzi milion funtów rocznie.  

Stołówka w ośrodku treningowym w Carrington pozostanie, ale po remoncie zawodnicy i zawodniczki będą jeść w oddzielnym miejscu niż klubowy plebs. Piłkarze i piłkarki wszystkich drużyn dostaną normalne posiłki. Natomiast cała reszta pracowników jedynie zupę z bułką.  

Pierwsza transza zwolnień – ta przeprowadzona latem – ma dać w dłuższej perspektywie oszczędności rzędu 40 mln funtów rocznie. W dłuższej, bo w krótszym horyzoncie czasowym budżet klubu obciążyły dodatkowe kwoty (8,6 mln funtów) na odprawy dla pracowników. 

Manchester United szuka pieniędzy, gdzie się da, bo w ostatnich pięciu latach klub stracił w sumie 373 mln funtów.  Do tego doszły kolejne straty ogłoszone już w tym sezonie. W ubiegłym tygodniu okazało się, że drugi kwartał drużyna zamknęła stratą aż 26,3 mln funtów głównie z powodu zwolnienia trenera Erika ten Haga i dyrektora sportowego Dana Ashwortha. Oszczędności są także ważne z uwagi na wymagania, które stawiają przed klubami Premier League i UEFA.

Zwolnili nawet Sir Alexa Fergusona

Zreformowanie finansów klubu wziął na siebie sir Jim Ratcliffe, który w lutym ubiegłego roku kupił 25 procent udziałów w klubie za 1,3 miliarda dolarów. Jego brzytwa obcięła etaty nie tylko szeregowych pracowników. Zwolniony został też sir Alex Ferguson. Legendarny trener "Czerwonych Diabłów" pełnił rolę ambasadora klubu i z tego tytułu zarabiał 2 mln funtów rocznie. Mocno ograniczone zostały służbowe karty kredytowe. Pracownicy nie dostali też corocznej wycieczki na koszt klubu na finał Pucharu Anglii. Również tradycyjne przyjęcie bożonarodzeniowe się nie odbyło z powodu cięcia kosztów. Dodatkowych pieniędzy klub postanowił też poszukać w kieszeniach kibiców - połowie sezonu ogłoszono podwyżki cen biletów i jednoczesną likwidację ulg dla kibiców poniżej 18. roku życia i powyżej 65. 

Kłopoty finansowe klubu wynikają nie tylko z tego powodu, że zespół nie radził sobie dobrze w międzynarodowych rozgrywkach i brakowało mu pieniędzy, które przy lepszych wynikach na boisku mógłby zarobić w Lidze Mistrzów. Budżet obciążają też wysokie długi. 

Jak donosi serwis The Athletic, obecne zadłużenie klubu wynosi 734 mln funtów, z których ponad dwie trzecie to jeszcze długi związane z wykupieniem klubu przez Malcolma Glazera. Nieżyjący już amerykański miliarder przejął angielską drużynę za pożyczone pieniądze w 2005 r. i tę pożyczkę zaksięgował potem jako dług Man United. W ostatnim sezonie klub zapłacił 37 mln funtów samych odsetek od swoich długów. Od początku rządów Glazerów ta suma wyniosła już 847,6 mln.  

Więcej o: