W piłce nożnej nie ma, a przynajmniej być nie powinno, zawodników zbyt młodych albo zbyt starych. Tylko dość dobrzy lub nie dość dobrzy. To, co robi w tym sezonie Łukasz Fabiański, jest na to najlepszym dowodem. Polski bramkarz zaczynał bieżące rozgrywki w West Hamie jako rezerwowy, którym był już także przez większość poprzedniego sezonu. Numerem jeden w londyńskiej bramce był Francuz Alphonse Areola.
West Ham okazał się jednak ogromnym rozczarowaniem. Pod wodzą Julena Lopeteguiego "Młoty" miały wejść na nowy poziom. Nic z tego jednak nie wyszło. Po 15 kolejkach londyńczycy są dopiero na 14. miejscu w tabeli, a hiszpański szkoleniowiec już kilka razy miał być na wylocie. Jedną z "ofiar" tego stanu rzeczy stał się natomiast Areola. Francuski golkiper spisywał się po prostu słabo i Lopetegui w meczu z Manchesterem United 27 października dał szansę Fabiańskiemu.
Nie zawiódł się. Polak spisał się świetnie, a West Ham wygrał 2:1. Nasz doświadczony bramkarz zaimponował na tyle, że Areola od tamtej pory nie wrócił do bramki i w poniedziałkowym meczu z Bournemouth również od pierwszej minuty obejrzeliśmy Fabiańskiego. Ponownie 39-latek pokazał Francuzowi, że ten jeszcze sobie trochę posiedzi.
Nasz bramkarz był niemalże jedynym powodem, dla którego West Ham do przerwy nie stracił gola. Zaimponował zwłaszcza w 44. minucie, gdy kapitalnie wybronił strzał z bliska Dango Ouattary. Skrzydłowy Bournemouth miał mnóstwo miejsca i czasu, a przed sobą tylko Polaka. Fabiańskiemu to nijak nie przeszkodziło. Instynktownie nogami wybronił strzał zawodnika rywali.
Po przerwie Polak kontynuował swój popis. Pierwsze dziesięć minut drugiej połowy to m.in. efektownie obroniony niewygodny strzał po ziemi czy parada przy uderzeniu tuż pod poprzeczkę. Pozostałym piłkarzom West Hamu ponad kwadrans zajęło, by porządnie wyjść wreszcie z szatni i zacząć atakować. Mało tego, strzelili nawet gola. W 87. minucie goście otrzymali rzut karny za zagranie ręką Tylera Adamsa. Lucas Paqueta nie pomylił się z jedenastu metrów i dał West Hamowi prowadzenie.
Gdy wydawało się, że londyńczycy zatriumfują, Fabiański musiał jednak skapitulować - w 90. minucie po idealnym strzale Enesa Unala z rzutu wolnego. Turek nie mógł tego lepiej zrobić, a nasz bramkarz tym razem nie mógł zrobić nic. Szkoda, że jednak remis 1:1, a nie zwycięstwo, ale nie ma żadnych wątpliwości - bez Fabiańskiego drużyna z Londynu wróciłaby do domu srogo obita bez nawet jednego punktu.
Widać to zresztą po statystykach. Polak otrzymał najwyższą notę w zespole na portalu Sofascore (8,2). Te oceny często mylą? Owszem, ale to nie ten przypadek. Osiem obronionych strzałów mówi samo za siebie. Bournemout miało też expected goals na poziomie prawie 2,0, a jedynego gola strzelili z rzutu wolnego. West Ham próbuje od ponad trzech lat zrobić z Areoli czołowego bramkarza Premier League. Jednak znów okazuje się, że jak trwoga, to do Fabiańskiego. A on dowozi poziomem.