Erling Haaland ma za sobą niezwykle emocjonalny wieczór. Jego Manchester City w meczu na szczycie mierzył się z Arsenalem. Było to spotkanie aktualnego mistrza z wicemistrzem Anglii, więc musiało być gorąco. I było. Temperatury starcia Norweg najwyraźniej nie wytrzymał, bo pod sam koniec dał ponieść się niezdrowym emocjom.
Napastnik rozpoczął bardzo dobrze. Już w 9. minucie zamienił podanie Savinho na gola i było to jego setne trafienie w 105 występach w Manchesterze City. Arsenal szybko się jednak pozbierał i jeszcze przed przerwą wyszedł na 2:1 po golach Calafioriego i Gabriela.
Sytuacja City z każdą minutą robiła się coraz gorsza. Już wydawało się, że zaznają goryczy porażki. Tymczasem w ósmej minucie doliczonego czasu nastąpił nagły zwrot akcji. Po zamieszaniu po rzucie rożnym gola strzelił John Stones i ustalił wynik na 2:2. Wtedy też ujawniła się mroczna natura Haalanda.
Zaraz po strzelonym golu napastnik podbiegł do bramki, chwycił piłkę i w okropny sposób potraktował Gabriela. Brazylijski obrońca stał do niego odwrócony i z żalu chował twarz w koszulce. Gdy Norweg to zauważył, niespodziewanie cisnął piłkę w tył jego głowy i uciekł.
Na tym się jednak nie skończyło. Zaraz po wznowieniu gry od środka Haaland kompletnie bez sensu z olbrzymim impetem wpakował się w Thomasa Parteya, a ten runął na murawę. O dziwo Haaland nie został nawet ukarany żółtą kartką.
Skandaliczne zachowanie być może uszło uwadze arbitra, ale nie zawodnikom Arsenalu. Po końcowym gwizdku z pretensjami do Haalanda ruszył wspomniany Gabriel. Panowie chwilę się szarpali, po czym w obronie Brazylijczyka przybyli Ben White, Jakub Kiwior i Myles Lewis-Skelly. Haaland, którego wsparł Ilkay Guendogan, nic sobie jednak z tego nie robił.
Później kamery zarejestrowały, jak napastnik wymienił parę słów na osobności z Gabrielem Jesusem. Panowie mocno się posprzeczali i widać, że między nimi zaiskrzyło. Nie brakowało niecenzuralnych słów. Na szczęście nie doszło do rękoczynów i obaj rozeszli się w swoją stronę.