Po słabym poprzednim sezonie Liverpool wraca na właściwe tory. W lidze pozostaje niepokonany od końca września i porażki 1:2 z Tottenhamem. Od tego czasu drużyna Juergena Kloppa rozegrała sześć meczów, notując trzy zwycięstwa i tyle samo remisów. Jej znakomitą passę w niedzielne popołudnie próbował przełamać Fulham. I choć był bliski realizacji celu, to ostatecznie Liverpool uratował trzy punkty.
Początek meczu był wyrównany. Zarówno ekipa Kloppa, jak i Fulham mieli okazję do zdobycia bramki. Pierwsza z nich padła w 20. minucie spotkania. Wówczas na listę strzelców dość pechowo wpisał się... Bernd Leno. Po potężnym strzale Trenta Alexandra-Arnolda z rzutu wolnego piłka obiła poprzeczkę, a następnie odbiła się od pleców bramkarza i wpadła do siatki.
Fulham nie zwlekał z odrabianiem strat i trzy minuty później przypuścił skuteczny atak. Tym razem futbolówkę w siatce umieścił Harry Wilson. Ta bramka rozsierdziła Liverpool, który znów zaczął napierać na Leno, co przyniosło efekt w 38. minucie. Wówczas efektownym strzałem popisał się Alexis Mac Allister. Zdecydował się na uderzenie z dużej odległości, czego golkiper się nie spodziewał. Tylko że radość Liverpoolu nie trwała długo, bo jeszcze przed przerwą Fulham wyrównał.
Emocji nie brakowało także w drugiej połowie. W 80. minucie na prowadzenie dość niespodziewanie wyszedł Fulham po trafieniu główką Bobby'ego De Cordova-Reidy. I choć czasu było już niewiele, to piłkarze Kloppa odwrócili losy meczu. Najpierw w 87. minucie pięknym strzałem popisał się Wataru Endo, a minutę później piłkę w siatce umieścił Trent Alexander-Arnold.
Tym samym Liverpool wygrał 4:3 i awansował na trzecie miejsce w tabeli z dorobkiem 31 punktów. O dwa punkty więcej ma lider, Arsenal. Pozycja drużyny Kloppa może jeszcze ulec zmianie w niedzielne popołudnie, gdy mecz rozegra trzeci Manchester City (29 punktów). Zmierzy się z Tottenhamem.
W niedzielę odbyły się też trzy inne mecze Premier League, które namieszały nieco w tabeli. Najpierw na boisko wyszli zawodnicy Chelsea, którzy wygrali 3:2 z Brighton i to mimo gry w "dziesiątkę". Już w 45. minucie z boiska wyleciał Conor Gallagher. Dzięki triumfowi zespół Mauricio Pochettino awansował na 10. miejsce (19 pkt).
Szanse na awans w tabeli miał też West Ham United, ale jej nie wykorzystał. Drużyna Łukasza Fabiańskiego jedynie zremisowała 1:1 z Crystal Palace, a sam Polak nie pojawił się na murawie. Londyńska ekipa pozostała więc na dziewiątej lokacie (21 pkt).
W niedzielę na murawie pojawiła się też drużyna Matty'ego Casha. Tyle tylko, że i ona nie wykorzystała okazji do awansu. Aston Villa jedynie zremisowała 2:2 z Bournemouth i to dopiero po golu z 90. minuty. Tym samym zespół Polaka spadł na czwartą lokatę (29 pkt).