Pod koniec października agencja Reutera przekazała wstrząsające wieści o porwaniu rodziców Luisa Diaza, zawodnika Liverpoolu. Rodzice wracali ciężarówką do domu i zatrzymali się na stacji benzynowej w Barrancas. Tam porwała ich uzbrojona grupa partyzantów z Narodowej Armii Wyzwolenia, która poruszała się na motocyklach. Cilenis Marulanda, czyli matka Diaza, została odnaleziona jeszcze tego samego dnia. W czwartek 9 listopada uwolniony został także jego ojciec, Luis Manuel Diaz, którego przekazano oficjelom organizacji ONZ na terenie pomiędzy departamentami Cesar oraz La Guajira.
"Barrancas, rodzinne miasto Diazów, to jedno z najbiedniejszych i najniebezpieczniejszych regionów w Kolumbii (w 2019 r. roczny wskaźnik zabójstw wyniósł 73 na 100 tys. osób). To wylęgarnia grup zbrojnych przemycających do Wenezueli kokainę" - pisał 7 listopada br. Dawid Szymczak, dziennikarz Sport.pl.
Portal "The Athletic" ujawnił kulisy porwania rodziców Diaza. Okazało się, że w dniu tego zdarzenia Luis i Cilenis pomagali Josherowi Diazowi, kuzynowi gracza Liverpoolu. Tego dnia Gaby, wujek Joshera, brał udział w wyborach na radnego w Barrancas. - Przygotowywaliśmy się do wyborów, które miały się odbyć następnego dnia. Organizowaliśmy logistykę, przewoziliśmy ludzi do lokali wyborczych. Telefon ciągle dzwonił, ale nie wiedziałem dlaczego. Odebrałem 30 minut później. Usłyszałem w słuchawce: Twój wujek Luis został porwany - rozpoczął Josher, który stał się pośrednikiem między rodziną Diazów a policją.
- Pojechałem samochodem na miejsce, w którym to się stało. Była tam córka Luisa Manuela, wyjaśniła mi całą sytuację. Ruszyliśmy na poszukiwania. Porywacze im grozili i kazali trzymać głowy nisko, by nie widzieli, dokąd jadą samochodem. To były dni oczekiwania, niepokoju i udręki. Pierwsze dwa dni były straszne, bo kompletnie nic nie wiedzieliśmy - dodał Josher. Ojciec Diaza był przewożony w głąb dżungli, wędrował po sporych wzniesieniach, zmagał się z odwodnieniem i dostawał non stop rozkazy, by maszerował.
Z relacji kuzyna Diaza wynikało, że to nie partyzanci porwali na początku rodziców. Dokonała tego grupa z Wenezueli. Potem jednak nie wiadomo, czy partyzanci przechwycili konwój z ojcem zawodnika Liverpoolu, czy też porywacze sami się zgłosili z nadzieją na otrzymanie nagrody. Narodowa Armia Wyzwolenia na początku nie zdawała sobie sprawy z tożsamości jeńca. - Oni zdali sobie sprawę, że porwanie było błędem, bo to ojciec Diaza. Porywacze mieli poprosić partyzantów o pieniądze za jeńca, korzystając z faktu, że odbywają się wybory. Ale dzięki Bogu ich nie dostali - przekazał Josher.
Do wypuszczenia Luisa Manuela Diaza doszło w odległym miejscu w górach. Partyzanci zażądali gwarancji bezpieczeństwa, więc żołnierze znajdujący się przy granicy z Wenezuelą wycofali się do Barrancas. 14 listopada gracz Liverpoolu spotkał się ze swoim ojcem.
Diaz jest graczem Liverpoolu od stycznia 2022 roku, kiedy to odszedł za 47 mln euro z FC Porto. W tym czasie zagrał 61 meczów we wszystkich rozgrywkach, w których strzelił piętnaście goli i zanotował dziewięć asyst. W Kolumbii grał dla Barranquilla FC (2016-2017) i Junior FC (2017-2019), a piłkarzem Porto był w latach 2019-2022. Do tej pory wygrał z Liverpoolem FA Cup, Puchar Ligi Angielskiej oraz Tarczę Wspólnoty.