Gole w 91. i 97. minucie zdecydowały. Wicelider Premier League na deskach [WIDEO]

87 minut - tak długo piłkarze Tottenhamu prowadzili 1:0 z Wolverhampton i byli niemal pewni wygranej. Jednak w doliczonym czasie gry stracili aż dwa gole i sensacyjnie musieli uznać wyższość rywali z dołu ligowej tabeli. Drugi zespół angielskiej Premier League wypuścił z rąk szansę na wyprzedzenie Manchesteru City.

W piątek 10 listopada trener Tottenhamu Ange Postecoglou już trzeci raz w tym sezonie odebrał nagrodę trenera miesiąca angielskiej Premier League. Jego zespół od początku rozgrywek spisuje się świetnie i walczy z Manchesterem City o pierwsze miejsce w tabeli. Wyjazdowy mecz z Wolverhampton miał być dla drużyny z Londynu szansą na zostanie liderem ligi, a stał się prawdziwym koszmarem.

Zobacz wideo To dlatego Iga Świątek osiąga tyle sukcesów. Analizujemy

Tottenham wypuścił wygraną z rąk. Zabójcze siedem minut Wolverhampton

Tottenham kapitalnie rozpoczął mecz na Molineux Stadium, bo już w trzeciej minucie gry Brennan Johnson wykorzystał świetne podanie Pedro Porro i wpakował piłkę do siatki z najbliższej odległości. Londyńczycy prowadzili 1:0 i wydawało się, że podkręcą tempo przeciwko Wolves, którzy w tym sezonie stracili 20 goli. 

Tak się jednak nie stało, gol okazał się jedynym celnym strzałem Tottenhamu w pierwszej połowie meczu. Gospodarze meczu strzelali na bramkę dwukrotnie, ale pewnie interweniował Guglielmo Vicario. W drugiej części spotkania również nie działom się zbyt wiele, a przegrywający 0:1 Wolves nie byli w stanie nawet zagrozić bramce rywali aż do 90. minuty.

W pierwszej minucie doliczonego czasu gry Tottenham popełnił błąd przy wyprowadzaniu akcji i stracił piłkę. Wolverhampton ekspresowo przetransportował piłkę w pole karne po zagraniu Matheusa Cunhy do Pablo Sarabii. Hiszpan po przyjęciu wykorzystał złe ustawienie bramkarza rywali i prostym strzałem wyrównał wynik na 1:1. Dla Wolves był to pierwszy celny strzał w drugiej części meczu. 

Sędzia długo nie kończył meczu, a gospodarzy było stać na drugie celne i w efekcie zabójcze uderzenie na bramkę. Tym razem w pole karne zagrywał Sarabia, a do piłki za plecami obrońców dopadł niekryty Mario Lemina. Pokracznym, ale mylącym bramkarza uderzeniem dał Wolves wygraną 2:1 w 97. minucie spotkania. 

Takim sposobem Tottenham stracił trzy punkty i szansę na zostanie liderem Premier League. Piłkarze  Ange Postecoglou pozostali na drugim miejscu ze stratą punktu do Manchesteru City i przewagą dwóch punktów nad Arsenalem i Liverpoolem. Dwa ostatnie zespoły mogą wyprzedzić ich jeszcze w ten weekend. Z kolei Wolves dzięki sensacyjnym trzem punktom awansowali z 15. na 12. miejsce. 

Więcej o: