Abdoulaye Doucoure urodził się we francuskim Meulan-en-Yvelines. W tym kraju dorastał, uczył się grać w piłkę, w końcu zaczął go reprezentować w drużynach młodzieżowych. Występował we francuskiej kadrze na wszystkich szczeblach wiekowych od U-16 do U-21. Do dorosłej kadry powołania się jednak nie doczekał. A czekał długo, bo do 29. roku życia. W końcu wybrał grę dla Mali, skąd pochodzą jego rodzice. Gry dla tego kraju odechciało mu się jednak... już po dwóch meczach.
Brzmi to niedorzecznie? A to prawda. Doucoure chciał pomóc swojej nowej drużynie w awansie do mistrzostw świata w Katarze. Przyjechał więc na eliminacyjny dwumecz z Tunezją. Efekt? Za pierwszym razem zagrał 45, a za drugim 17 minut, a Mali raz przegrało 0:1, raz zremisowało 0:0 i marzenia o występie na mundialu prysły. Wraz z nimi prysła także dalsza kariera pomocnika Evertonu w reprezentacji. I wcale nie chodzi tu o zawód w związku z brakiem sukcesu.
Od tego czasu Doucoure w kadrze się już nie pojawił. I raczej już do niej nie wróci. O powodach takiej decyzji opowiedział w wywiadzie dla 90 Football. - Tak naprawdę pojechałem na reprezentację dla moich rodziców. Ale dzisiaj zmarł mój ojciec, więc teraz jest ona dla mnie znacznie mniej ważna - przyznał bez ogródek.
Słowa te postawiły go w niezbyt korzystnym świetle, więc zaczął się usprawiedliwiać. - Mam 30 lat, muszę dbać o swoje ciało. Żebym nie zrobił sobie krzywdy. W mojej karierze odniosłem dwie poważne kontuzje (zerwanie więzadła krzyżowego w 2013 roku w Rennes, a następnie złamanie stopy w 2021 roku w Evertonie - przyp. red.), więc będę uważał, aby nie mieć trzeciej. Mam ciężką sytuację kontraktową z Evertonem. Pozostał mi tylko rok kontraktu, więc to dla mnie trochę skomplikowane - kontynuował.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
30-latek skrytykował również całą malijską drużynę. - Podczas kwalifikacji do mistrzostw świata wydarzyło się kilka incydentów. Jest sporo rzeczy, które mi się nie podobały - stwierdził, choć pytany o konkrety, nie chciał niczego zdradzać.