Matty Cash zszedł z murawy już w dziewiątej minucie marcowego meczu reprezentacji Polski z Czechami (1:3) - powodem było naciągnięcie mięśnia płaszczkowatego łydki. Wydawało się, że przerwa potrwa tylko tydzień, ale obrońca opuścił aż osiem starć Liverpoolu. Dopiero w minionym tygodniu ponownie pojawił się na murawie i rozegrał minutę z Tottenhamem (2:1). To wystarczyło, by przekonać do siebie trenera. Ten wystawił go w wyjściowym składzie na sobotni mecz z Liverpoolem.
Lepiej to spotkanie rozpoczęła Aston Villa, która już w 27. minucie wyszła na prowadzenie za sprawą Jacoba Ramsey'a. Radość drużyny Unaia Emery'ego trwała do 89. minuty i wyrównania Roberto Firmino. Trudy całego spotkania wytrzymał Cash. Polak skutecznie zatrzymywał ataki Luisa Diaza, a dodatkowo nie popełnił też większych błędów, co doceniły angielskie media.
Portal BirminghamMail.co.uk wystawił mu nawet "7" w skali 1-10, co było jedną z najlepszych not. "Decyzja Emery'ego o wystawieniu powracającego po kontuzji Polaka, była wątpliwa, biorąc pod uwagę podania Alexandra-Arnolda. Ale Cash udowodnił, że jest wystarczająco szybki i sprytny, by gasić pożary" - podkreślili dziennikarze.
Bardzo dobrze występ Polaka ocenił też portal 90min.com. Przyznano mu "6" i uzasadniono to "skutecznym powstrzymywaniem Diaza przed wykonywaniem celnych zagrań". Taką samą notę wystawił mu portal AstonVillaNews.co.uk. "Zdał trudny test, jakim było zatrzymanie Diaza" - czytamy. Dobrą ocenę Polakowi przyznali też dziennikarze SofaScore - 6,8. Nie podano jednak argumentów takiej decyzji.
Stopniowy powrót do formy Casha to też dobra informacja dla Fernando Santosa. Już 12 czerwca rozpocznie się zgrupowanie reprezentacji Polski, podczas którego Biało-Czerwoni zagrają mecz towarzyski z Niemcami oraz starcie eliminacji do Euro 2024 z Mołdawią. Wszystko wskazuje na to, że obrońca otrzyma powołanie, a solidne występy tylko zwiększają jego szansę.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Jak na razie Cash skupia się na dobrym zakończeniu sezonu z Aston Villą. Angielski klub zajmuje siódme miejsce w Premier League, a do końca sezonu pozostał już tylko jeden mecz. W nim piłkarze Emery'ego zagrają z Brighton.