Sytuacja z meczu Leeds - Newcastle wydaje się co najmniej kuriozalna. Bo jak tu wytłumaczyć to, że w tak dobrze zorganizowanym piłkarsko kraju jak Anglia, jak gdyby nigdy nic do trenera podbiega agresywny kibic? A to właśnie miało miejsce w sobotę. Ofiarą ataku stał się Eddie Howe, choć na szczęście za bardzo nie ucierpiał.
Do zdarzenia doszło w doliczonym czasie gry przy stanie 2:2. Wtedy to z trybun nadciągnął nieproszony gość. Udało mu się wskoczyć na murawę i podbiec do trenera Newcastle. Po krótkiej rozmowie ów kibic lekko pchnął szkoleniowca w klatkę piersiową. I dopiero wtedy do akcji wkroczyła ochrona, która odprowadziła delikwenta. Pytanie tylko, gdzie była kilka chwil wcześniej. - Skandaliczne zachowanie kibica Leeds United. Wydaje mi się, że ten pan jest pod dobrą datą, sądząc po kolorze skóry na twarzy - podsumował komentator Viaplay Andrzej Twarowski.
Po spotkaniu na konferencji prasowej nieco o tym wydarzeniu opowiedział sam poszkodowany Eddie Howe. - To było takie dziwne, ponieważ nie jesteś w stanie przewidzieć, że coś takiego się wydarzy. Podszedł do mnie i powiedział coś, czego nie mogę powtórzyć. Właściwie nie pamiętam, żeby mnie popychał i nie wiem, czy miałam czas się przestraszyć, bo w mgnieniu oka było po wszystkim i został odprowadzony. Ale z pewnością to sprawia, że myślisz sobie: "co by było, gdyby". Takie chwile powinny skłonić ludzi do zastanowienia się i przeanalizowania, w jaki sposób możemy poprawić bezpieczeństwo personelu i graczy - zaapelował, cytowany przez "The Guardian".
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Ostatecznie mecz skończył się wynikiem 2:2. Bramki dla Leeds zdobyli Luke Ayling i Rasmus Kristensen. Newcastle odpowiedziało dwoma trafieniami Calluma Wilsona. W tabeli Premier League Newcastle utrzymało trzecie miejsce, ale czwarty Manchester United dzięki zwycięstwu nad Wolverhampton 2:0 zrównał się z nim punktami. Oba kluby mają ich po 66. Leeds jest z kolei 18. z dorobkiem 31 punktów, a prowadzi Manchester City (82) przed Arsenalem (81).