Leicester City siedem lat temu sprawiło gigantyczną sensację, gdy zdobyło mistrzostwo Anglii. Od tamtego czasu prezentowało stabilną formę. Ostatnie pięć sezonów zakończyło w górnej połowie tabeli Premier League. Dopiero w obecnym klubowi wiedzie się znacznie gorzej i musi walczyć o utrzymanie.
W poniedziałek Leicester przyjechało do Londynu na mecz z Fulham, jedną z rewelacji obecnego sezonu ligi angielskiej. Zespół, który jest beniaminkiem, od kilku kolejek ma zagwarantowane utrzymanie i walczy o to, aby zakończyć sezon w pierwszej dziesiątce.
I tym razem Fulham bardzo szybko przejął inicjatywę. Już po 18. minutach prowadził 2:0. Najpierw dosyć kuriozalnego gola strzelił Willian, który oddał strzał z rzutu wolnego spod linii bocznej, żaden z zawodników nie dotknął piłki, więc wpadła do bramki Leicester. Niedługo później Carlos Vinicius nie pomylił się w sytuacji sam na sam z Danielem Iversenem.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Tuż po przerwie Fulham prowadził aż 4:0 po dwóch golach Toma Cairneya. W obu sytuacjach pomocnik dostał piłkę w polu karnym rywali i oddał precyzyjne strzały w róg bramki. W 59. minucie Leicester odpowiedziało za sprawą Harveya Barnesa, który z bliska uderzył pod poprzeczkę. Później zespół Deana Smitha mógł pójść za ciosem, ale Bernd Leno obronił rzut karny Jamiego Vardy'ego.
W 70. minucie Willian przebiegł z piłką kilka metrów i mocnym uderzeniem zza pola karnego podwyższył prowadzenie Fulham na 5:1. Goście zdołali jeszcze zmniejszyć rozmiary porażki, najpierw rzut karny wykorzystał James Maddison, a potem nieporozumienie w obronie londyńczyków wykorzystał Barnes.
Fulham - Leicester City 5:3
Bramki: Willian 10', 70'; Carlos Vinicus 18'; Tom Cairney 44', 51' - Harvey Barnes 59', 89'; James Maddison 81' (karny)
Po tej porażce Leicester City zajmuje 16. miejsce w Premier League. Kolejne w tabeli Leeds United oraz Nottingham Forest wyprzedza tylko dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu, natomiast nad 19. Evertonem ma jeden punkt przewagi (Nottingham i Everton mają jeden mecz rozegrany mniej). Jego sytuacja jest tym gorsza, że do końca sezonu zagra jeszcze z walczącymi o Ligę Mistrzów Liverpoolem i Newcastle United, a także bijącym się o utrzymanie West Hamem United.