W Manchesterze United trwa strategiczny przegląd w związku z przygotowaniami do przejęcia udziałów w klubie. Działania koncentrują się na tym, w jaki sposób sprostać długoterminowym wydatkom w szczególności na ulepszenia Old Trafford i centrum treningowego w Carrington. W czwartek opublikowano raport dotyczący stanu finansowego klubu. Z jednej strony zapewnia on, że nie ma problemu z krótkoterminową płynnością, z drugiej pokazuje niebezpiecznie wysoką sumę zadłużenia.
Jak podaje BBC, dług Manchesteru United łącznie sięgnął aż 969,6 mln funtów. Tak gigantyczna liczba wzięła się z połączenia długu brutto, pożyczek bankowych i zaległych opłat transferowych wraz z powiązanymi płatnościami.
Główny dług klubu pozostaje na poziomie 650 milionów dolarów. Wahania kursu funta brytyjskiego względem dolara sprawiły, że kwota w przeliczeniu na brytyjską walutę urosła do 535,7 miliona funtów, podczas gdy rok temu wynosiła 477,1 miliona funtów. Do tego trzeba jeszcze doliczyć 206,2 mln funtów z tytułu kredytu obrotowego, oraz 227,7 mln funtów zaległych opłat transferowych.
Złą informacją jest także spadek całkowitych przychodów. Względem ubiegłego roku wyniósł on 10 procent, mimo iż przychody komercyjne wzrosły o 22,2 proc. Było to jednak spowodowane brakiem awansu do tegorocznej edycji Ligi Mistrzów oraz zastojem w piłce klubowej w listopadzie i grudniu, kiedy to rozgrywane były mistrzostwa świata w Katarze. Manchester United zapewnia jednak, że w ostatnich miesiącach nastąpił spory wzrost dochodów z dnia meczowego, co może zrekompensować zeszłoroczne spadki. Brak gry w Lidze Mistrzów miał dla zespołu Erika ten Haga także dobre strony. Dzięki niemu płace dla zawodników spadły w sumie o 20,9 proc. do poziomu 77,3 mln funtów.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
W grze o kupienie udziałów w Manchesterze United są katarski szejk Jassim bin Hamad Al Thani, najbogatszy Brytyjczyk Jim Ratcliffe oraz fiński biznesmen Thomas Zilliacus.