Pep Guardiola jako trener FC Barcelony, a później także Bayernu Monachium oraz Manchesteru City, w którym pracuje do dzisiaj, był protoplastą współczesnej tiki-taki. Jego sposób gry oparty jest przede wszystkim na długim i cierpliwym wymienianiu krótkich podań, często również między stoperami i bramkarzem, bazując przede wszystkim na posiadaniu piłki, w myśl zasady - przeciwnik bez piłki ci gola nie strzeli.
Jakże inny od tej idei był obraz środowego meczu Manchesteru City z Arsenalem. Podopieczni hiszpańskiego szkoleniowca wygrali to spotkanie 3:1, mając posiadanie piłki na poziomie 36 procent! Jak wyliczyła "Opta" to najniższe posiadanie piłki drużyny Guardioli w meczu ligowym w jego zawodowej trenerskiej karierze.
"The Citizens" mieli ogromne problemy zwłaszcza w pierwszej połowie po strzelonej bramce Kevina De Bruyne, która dała im prowadzenie. Agresywny pressing Arsenalu sprawiał, że goście nie radzili sobie z wyprowadzeniem piłki spod własnej bramki. Szybko tracili futbolówkę i to już na własnej połowie. Dość powiedzieć, że ich bramkarz, Ederson, w środowym meczu aż 26 razy był zmuszony posłać długie podanie i tylko dziewięć z nich było celnych. Jego dotychczasowa skuteczność posłanych dalekich piłek wynosiła około 50 proc.
To jednak nie przeszkodziło Manchesterowi City w odniesieniu bardzo istotnego zwycięstwa, które sprawiło, że obie drużyny zrównały się w liczbie punktów, choć Arsenal ma jedno spotkanie rozegrane mniej. Pozycję lidera przejęli jednak podopieczni Guardioli, dzięki lepszemu bilansowi bramek.