Haaland idzie po rekord Shearera. Legenda reaguje. "Będę pierwszym"

34 bramki - to aktualny rekord liczby bramek w jednym sezonie Premier League i należy do Alana Shearera. Już tylko osiem trafień od tego osiągnięcia jest Erling Haaland. - Będę pierwszym, który uściśnie mu dłoń, jeśli to się stanie - wyznał legendarny angielski napastnik.

Manchester City pokonał w środę 3:1 Arsenal w zaległym meczu Premier League i wyszedł na prowadzenie w ligowej tabeli. Decydującą bramkę w tym spotkaniu zdobył Erling Braut Haaland. Dla Norwega był to 26. gol w lidze. Już tylko osiem trafień brakuje mu do rekordu Alana Shearera w największej liczbie goli w jednym sezonie Premier League.

Zobacz wideo Sensacyjne powołania Santosa? Problemy już na starcie

Haaland goni Shereara

- Chciałem mu dzisiaj pogratulować i po prostu powiedzieć "dobra robota", ponieważ to tylko kwestia czasu, zanim to osiągnie. Będę pierwszym, który uściśnie mu dłoń, jeśli to się stanie. Bardzo podoba mi się jego postawa. Kocham jego głód i pragnienie zdobywania bramek - wyznał Shearer w programie pomeczowym na antenie "Amazon Prime Video".

Legendarny angielski napastnik rekord 34 bramek w jednym w sezonie 1994/1995 ustanowił w barwach Blackburn Rovers, lecz wówczas w Premier League grały 22 drużyny, a nie 20, jak obecnie. Najlepszy wynik w aktualnym formacie rozgrywek to 32 trafienia. Dokonał tego Mohamed Salah w sezonie 2016/2017.

52-letni ekspert jest oczarowany Haalandem i uważa go za napastnika kompletnego. - Kocham w nim wszystko i jak powiedziałem wcześniej, jeśli chcesz zbudować idealnego środkowego napastnika, to on jest nim. Myślę, że jest prawie doskonały - komplementował Norwega Shearer. - Minęło 20 minut, odkąd strzeliłem ostatniego gola, więc muszę dalej pracować – żartował po meczu Haaland, dla którego był to pierwszy strzelony gol od trzech spotkań posuchy.

Środowym zwycięstwem 3:1 na Emirates Stadium Manchester City dogonił w liczbie punktów Arsenal i wysforował się na czoło stawki w Premier League, lecz "Kanonierzy" mają jedno spotkanie rozegrane mniej. Bolesny okazał się dołek formy podopiecznych Mikela Artety, którzy wydawało się, że pewnie kroczą po tytuł - w pewnym momencie mieli nawet osiem punktów przewagi nad aktualnymi mistrzami kraju. W ostatnich trzech meczach zdobyli jednak raptem jeden punkt.

Więcej o: