Miro Muheim w przeszłości był piłkarzem młodzieżowych zespołów Chelsea, ale z angielskiego klubu odszedł w 2018 roku. Ani razu nie przedarł się do pierwszej drużyny. Po czterech sezonach regularnej gry na zapleczu Chelsea przeniósł się do szwajcarskiego St. Gallen.
Z kraju Helwetów przeniósł się do Hamburga. Pomógł dawniej świetnie grającej drużynie w Bundeslidze wejść na szczyt drugiej ligi niemieckiej w tym sezonie. Rozpoczynał dotąd właściwie każdy mecz w wyjściowej jedenastce.
To się jednak ostatnio zmieniło. W minioną sobotę trener Tim Walter zdecydował ostatecznie, że Muheim na murawie nie pojawił się od początku spotkania Hmaburger SV - Fortuna Duesseldorf. A miała to być kara za spóźnienie. To, jak się teraz okazuje, było efektem rzadko spotykanej sytuacji.
Piłkarz wyznał, że przed treningiem zasiedział się w toalecie. - Przyjechałem na trening późno, ponieważ byłem w toalecie i po prostu zapomniałem o godzinie - powiedział Muheim cytowany przez "The Sun". - Menedżer powiedział mi od razu po moim spóźnieniu, że nie rozpocznę meczu - dodał jeszcze.
24-latek zrozumiał błąd i nie miał pretensji do swojego szkoleniowca. - Zaakceptowałem to, ponieważ popełniłem błąd - ale to było gówniane uczucie mimo wszystko. Wyciągnąłem wnioski. Nie pojawię się już więcej spóźniony na treningu. To był jednorazowy przypadek, który już się nie powtórzy. Było mi wstyd - zapewnił.
Ostatecznie Walter musiał wpuścić na boisko Muheima. A wszystko przez to, że musiał zastąpić kontuzjowanego Tima Leibolda w 65 minucie. I okazał się bardzo pomocny dla swojej drużyny, bo odegrał znaczące role przy bramkach Cardiffa Roberta Glatzela i Bakera Jatta. Haburger SV wygrał 2:0.