Chelsea pikuje, Tuchel wyszedł i powiedział: Nie ma niczego. Zasłużenie

Konrad Ferszter
Miały być transfery za 200 mln funtów i walka o mistrzostwo Anglii. Zamiast tego są złość, rozczarowanie i obawy o kolejny sezon. Nowi właściciele Chelsea mieli przebudować drużynę Thomasa Tuchela, ale na razie dokonali tylko dwóch transferów. Na dwa tygodnie przed startem sezonu Niemiec wylał frustrację w mediach, bo jego zespół problemów ma co niemiara.

- Nie wiem, czy kiedykolwiek przegrałem sparing 0:4. Nie wiem, czy zdarzyło się, żebym przed sezonem nie wygrał dwóch meczów z rzędu. Nigdy nie powiem, że to był tylko mecz towarzyski. Uważam, że przed sezonem wszystko musi być na najwyższym poziomie: atmosfera, samopoczucie, występy i wiara. U nas nie było niczego - powiedział Thomas Tuchel po sobotnim meczu towarzyskim z Arsenalem w USA.

Zobacz wideo

I dodał: - Pilnie prosiliśmy o zawodników o odpowiedniej jakości, ale przyszło tylko dwóch. Po ostatnim sezonie przeanalizowałem nasze problemy i niestety one wciąż istnieją. Wolałem nie mieć racji, miałem nawet nadzieję, że się pomyliłem, ale ostatni tydzień pokazał, że tak nie było. Zresztą jak mogłoby być inaczej, skoro mówimy o tych samych zawodnikach? Czemu miałoby się coś zmienić?

Amerykańskie tournee przed sezonem nie poszło po myśli Chelsea. Zespół Tuchela zaczął je od wymęczonej wygranej Clubem America (2:1). Potem londyńczycy przegrali jednak po rzutach karnych z Charlotte FC, a w sobotę rozbił ich Arsenal. Po ostatnim meczu Niemiec nie ukrywał złości, rozczarowania i obaw przed sezonem, który rusza już za dwa tygodnie.

Tuchel: Zasłużenie przegraliśmy. Arsenal jest daleko przed nami

- Nie daję żadnej gwarancji, że będziemy gotowi. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ale na razie nie możemy myśleć o gonieniu Manchesteru City i Liverpoolu. Przed chwilą zasłużenie przegraliśmy z zespołem, który poprzedni sezon zakończył za nami i nie zagra w Lidze Mistrzów. W tej chwili oni są daleko przed nami - pieklił się Tuchel.

- Nie mieliśmy żadnych szans na zwycięstwo z Arsenalem. Nie byliśmy w stanie wejść na odpowiedni poziom psychiczny i fizyczny. Wszystko przez to, że w kadrze jest zbyt wielu zawodników, którzy albo chcą odejść, albo myślą o swojej przyszłości - dodał.

Transferowe porażki

Tuchel nie mógł jaśniej wygłosić niezadowolenia z obecnej kadry. Jeszcze kilka tygodni temu angielskie media zgodnie przekazywały, że nowi właściciele Chelsea przygotowali dla Niemca ponad 200 mln funtów na sześć wzmocnień. Na razie Tuchel otrzymał tylko dwa: Raheema Sterlinga z Manchesteru City i Kalidou Koulibaly'ego z Napoli.

Chociaż obaj bez wątpienia będą wzmocnieniem podstawowej jedenastki, to na razie letnie okienko transferowe jest porażką Chelsea. Większość piłkarzy, których klub chciał lub o których myślał, wybrała inne opcje. Raphinha z Leeds United wolał FC Barcelonę, mimo że Chelsea porozumiała się z nim kilka dni wcześniej. Brazylijczyk chciał jednak grać na Camp Nou i spokojnie poczekał na ofertę hiszpańskiego giganta.

Podobnie było w przypadku Ousmane'a Dembele. Francuz, którego kontrakt z FC Barceloną wygasł z końcem czerwca, rozmawiał z Chelsea, ale ostatecznie podpisał nowy, dwuletni kontrakt z Katalończykami. O Robercie Lewandowskim nie ma nawet co wspominać, bo choć Tuchel wypowiadał się o Polaku ciepło, to ten od początku chciał trafić do Hiszpanii.

Chelsea szuka nowych rozwiązań w ataku po odejściu Romelu Lukaku, ale problemy ma też w obronie i nie zmienił tego nawet transfer Koulibaly'ego. Tuchel wciąż potrzebuje kolejnych dwóch stoperów, ale kolejne negocjacje idą jak po grudzie. Nathan Ake rozmawiał z Chelsea, ale ostatecznie został w Manchesterze City. Presnel Kimpembe woli zostać w Paris Saint-Germain, RB Lipsk nie chce słyszeć o sprzedaży Josko Gvardiola, a Jules Kounde, tak samo jak Raphinha, zdaje się czekać na ofertę z FC Barcelony.

Saga dotycząca ostatniego zawodnika najlepiej podsumowuje ostatnie problemy Chelsea. Według brytyjskich mediów londyńczycy w czwartek złożyli oficjalną ofertę za piłkarza. Mimo że ta ma zadowalać Sevillę, to klub nie dał jeszcze odpowiedzi. Hiszpanie przekonują, że Sevilla czeka na ruch FC Barcelony, w której Kounde woli grać.

Kto weźmie niechcianych?

Ale Chelsea ma problemy nie tylko z brakiem wzmocnień. Kłopotem są też zawodnicy, których klub chce się pozbyć, a na których nie może znaleźć kupców. W Chelsea są również gracze niezadowoleni ze swojej pozycji i relacji z Tuchelem. Chociaż na początku okienka udało się rozwiązać problem z Lukaku, to innych kłopotów nie brakuje. 

Timo Werner, pytany o swoją przyszłość, stwierdził ostatnio, że byłby szczęśliwy gdziekolwiek indziej. Hakim Ziyech od dawna negocjuje z AC Milanem, ale kluby nie mogą dojść do porozumienia. Tuchel nie jest przekonany co do użyteczności Christiana Pulisica, a nogami przebierają też Cesar Azpilicueta i Marcos Alonso, którzy chcą odejść do FC Barcelony.

Jest też grupa graczy, których niemiecki szkoleniowiec po prostu nie ceni i nie chce. Znajdują się w niej: Michy Batshuayi, Kenedy, Ross Barkley czy Emerson. Tak duża liczba znaków zapytania i piłkarzy niechcianych nie może dobrze wpływać na atmosferę w zespole i poziom jej gry.

- Jestem przesądny, ale nie do tego stopnia, by powiedzieć, że złe tournee na pewno jest zwiastunem złego sezonu. Jestem odpowiedzialny za ten zespół i zrobię wszystko, by znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Na razie jednak nie mogę powiedzieć, że jestem spokojny i zrelaksowany - podsumował Tuchel. 

Chelsea ma coraz mniej czasu na wzmocnienie składu i rozwiązanie przyszłości niechcianych graczy. Pierwszy mecz ligowy londyńczycy zagrają 6 sierpnia. Ich rywalem będzie Everton.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.