Norwegia zniesmaczona transferem Haalanda. "Cyniczny, wyzyskujący i samolubny"

Transfer Erlinga Haalanda do Manchesteru City wywołał kontrowersje w Norwegii. To ten kraj jako pierwszy nawoływał do bojkotu w Katarze, gdzie regularnie łamane są prawa człowieka. Teraz największa norweska gwiazda związała się z klubem, który jest w rękach szejków ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. To państwo, w którym panuje podobne prawo, kultura i obyczaje.

To był naprawdę długi serial związany z przyszłością Erlinga Brauta Haalanda. Wiele klubów było zainteresowanych pozyskaniem Norwega, który mógł zmienić klub po zakończeniu tego sezonu dzięki wpłaceniu klauzuli wykupu. Hiszpański "Sport" informował, że Barcelona zrezygnowała z Haalanda po sprawdzeniu dziesiątek raportów, m.in. z powodu pozaboiskowego stylu życia oraz faktu, że napastnik nie pasuje do stylu drużyny Xaviego. Fakt jest jednak również taki, że Barcelony zwyczajnie nie było stać na Haalanda. Real Madryt z kolei od samego początku uważał Kyliana Mbappe za swój priorytet transferowy. Ostatecznie więc Haaland został pozyskany przez Manchester City. Jego kontrakt zacznie obowiązywać od 1 lipca.

Zobacz wideo Vuković nie może narzekać na brak ofert. "Z odbieraniem telefonu nie mam problemu"

Kontrowersje wokół transferu Haalanda do Manchesteru City. Norweg może mieć problemy

Transfer Haalanda do Manchesteru City wywołał sporo kontrowersji zwłaszcza w ojczyźnie napastnika. Chodzi o to, że jego nowy klub jest zarządzany przez szejków ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Ten kraj, podobnie jak Katar, regularnie łamie prawa człowieka. Jest również zaangażowany w wojnę w Jemenie. To dlatego Haaland jest oskarżany o hipokryzję. W internecie można znaleźć teraz jego zdjęcia w koszulkach o treści "prawa człowieka na i poza boiskiem". Dodajmy też, że to Norwegowie jako pierwsi podnosili temat bojkotu katarskiego mundialu. Miało to miejsce po informacjach, które ujawnił "The Guardian". Chodziło o nieludzkie traktowanie imigranckich pracowników. Podobne prawa i obyczaje panują w ZEA.

Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl

- Jeśli nie pokaże wyraźnie, że chce tworzyć pozytywną zmianę, będzie prześladowany i nękany tak długo, jak będzie w Manchesterze. Zostanie napiętnowany jako cyniczny, wyzyskujący i samolubny. On i jego doradcy muszą zastanowić się, jak sobie z tym poradzić i wyjść z tej sytuacji. Jeśli chce, to powinien być orędownikiem praw człowieka. A moim zdaniem musi być, bo inaczej będzie obwiniany za hipokryzję i motywację przede wszystkim korzyściami finansowymi – mówi w rozmowie z NRK profesor Simon Chadwick z Emlyon Business School, gdzie zajmuje się geopolityczną ekonomią sportu.

Chadwick wskazuje, że powiązania Haalanda z włodarzami klubu z Abu Zabi mogą kosztować go kolejne kontrakty reklamowe. - Widzimy, że w krajach zachodnich, Europie i Ameryce Północnej konsumenci zaczęli coraz częściej kwestionować osoby związane z Abu Zabi. Może się okazać, że różne marki pomyślą, że wywołuje on zbyt wiele kontrowersji – ocenił.

James Lynch, dyrektor organizacji praw człowieka "FairSquare", uważa za to, że związek Manchesteru City i ZEA nie jest problemem Haalanda. Problemem jest cała Premier League, która, jak pisze NRK, "otwiera drzwi autorytarnym państwom do przejmowania klubów, budowania władzy i prezentowania się jako atrakcyjne, nowoczesne środowisko biznesowe". To stawia graczy w trudnej sytuacji.

- Reprezentacja narodowa i piłkarska federacja odegrały ważną rolę w naświetleniu kwestii praw człowieka w perspektywie mistrzostw świata w Katarze. Teraz powinni również wykorzystać swoje wpływy, aby wesprzeć znacznie surowsze przepisy dotyczące tego, kto może posiadać kluby piłkarskie w całej Europie – uważa Lynch.

Na to samo wskazuje sekretarz generalny John Peder Egenaes z Amnesty International. - Staramy się unikać nakładania odpowiedzialności na poszczególnych zawodników, ze względu na system, w jakim działają. Powinny istnieć zasady, które mówią, że niektóre państwa nie mogą być właścicielami klubów. Wysłaliśmy taką propozycję do Premier League – mówi. Dodał też, że bojkot mundialu to "zbyt duża odpowiedzialność". W zamian za to proponuje, aby wywierać presję na światowych federacjach, aby te nie przyznawały praw do organizacji imprez takim państwom jak Katar.

Więcej o: