Jedenasta w tabeli Aston Villa w tym sezonie już o nic nie walczy, ale mimo to drużyna Stevena Gerrarda, legendy Liverpoolu, która przez 17 lat gry na Anfield ani razu nie mogła świętować mistrzostwa Anglii, we wtorkowy wieczór wcale nie zamierzała ułatwiać zadania rywalizującym o tytuł piłkarzom Juergena Kloppa.
Dowód na to gospodarze zaprezentowali już w 3. minucie gry, gdy po dośrodkowaniu Lucasa Digne'a Alissona na raty pokonał Douglas Luiz.
Liverpool odpowiedział jednak już trzy minuty później. Zamieszanie w polu karnym po rzucie wolnym wykorzystał Joel Matip, który z bliska dobił obronione przez Emiliano Martineza uderzenie Virgila van Dijka.
Liverpool dążył do strzelenia zwycięskiego gola i takiego uzyskał w 65. minucie, gdy po centrze z lewego skrzydła Luisa Diaza głową do siatki trafił Sadio Mane.
W końcówce gospodarze usilnie dążyli do gola wyrównującego. Po jednym strzale Danny'ego Ingsa musiał interweniować Alisson, po drugim piłka nawet wpadła do siatki, ale angielski napastnik był wówczas na wyraźnym spalonym. Z dystansu szczęścia próbował także Matty Cash, również nieskutecznie.
Liverpool mimo nerwowej końcówki pokonał na wyjeździe Aston Villę 2:1 i zrównał się punktami z prowadzącym Manchesterem City, ale ten swój mecz zaległy rozegra dopiero w środę, gdy zmierzy się na wyjeździe z Wolverhampton Wanderers (godzina 21:15).