Przed sobotnim meczem z Brighton Manchester United wciąż zachowywał czysto teoretyczne szanse na zajęcia miejsca w pierwszej czwórce. Takowe uleciały jedna definitywnie, bo zespół Rangnicka po raz kolejny zagrał fatalnie.
Brighton, które gra w tym sezonie o nic, rozpoczęło strzelanie w 15. minucie po trafieniu Moisesa Caicedo. Zespół Graham Pottera przeważał w pierwszej połowie, ale dokończył dzieła na początku drugiej części gry. Gospodarze potrzebowali zaledwie 11 minut, aby strzelić trzy gole. Tajfun rozpoczął się w 49. minucie i potrwał do 60. minuty, a trafiali Cucurella, Gross i Trossard.
Tym razem wszystkiego, co złe nie można zrzucić na Harry'ego Maguire'a, bo angielski defensor wszedł na boisko dopiero w 70. minucie Koszmarnie zagrali natomiast David De Gea oraz Raphael Varane. Do środkowego obrońcy również jest bardzo dużo zarzutów w tym sezonie. W końcówce Brighton cofnęło się do obrony i skoncentrowało się na kontratakach, United przeważało, ale ostatecznie piłkarzom Rangnicka nie udało się strzelić nawet gola honorowego.
Wydaje się, że sobotni mecz z Brighton jest idealnym podsumowaniem sezonu w wykonaniu Manchesteru United. Drużyna, która miała walczyć nawet o mistrzostwo kraju, a przynajmniej na spokojnie zapewnić sobie grę w LM w przyszłym sezonie, pobiła kilka historycznych rekordów.
Mecz z Brighton był piątą wyjazdową porażką z rzędu w lidze. Tak złej passy Manchester nie miał od 1981 roku. Zespół Rangnicka stracił 56 goli w 37 spotkaniach. Najwięcej w jednym sezonie, odkąd istnieje Premier League, czyli od 1992 roku.
Koszmarną grę United w ostatnich miesiącach skwitowali także fani klubu, którzy podczas meczu z Brighton śpiewali, że obecni piłkarze nie są godni nosić braw Manchesteru.
Aktualnie Manchester United zajmuje szóste miejsce w lidze z 58 punktami na koncie po 37. spotkaniach. Ich przewaga nad siódmym West Hamem to sześć punktów, ale zespół Moyesa rozegrał dwa mecze mniej. Szóste miejsce gwarantuje drużynie grę w Lidze Europy w przyszłym sezonie.