- Ten klub jest dla mnie wszystkim. Kochałem każdą chwilę tu spędzoną, ale właśnie dlatego musiałem odejść. Dla klubu, kibiców, zawodników, sztabu. Nie byłem w stanie uzyskać lepszych wyników. Manchester United jest lepszy niż w ostatnich tygodniach i musi zrobić krok naprzód - mówił pod koniec listopada Ole Gunnar Solskjaer.
Norweg właśnie został zwolniony z klubu z Old Trafford, a decyzja zarządu podzieliła kibiców. Chociaż wszyscy zgadzali się, że Manchester United grał poniżej oczekiwań, to fani widzieli różnych winowajców. Jedni wskazywali na Solskjaera, drudzy na właścicieli klubu - amerykańską rodzinę Glazerów - oraz zarząd. Ci drudzy powtarzali, że Norweg jest najmniejszym problemem Manchesteru United i obawiali się, że bez jego zaangażowania i szczególnego uczucia do klubu ten będzie prezentował się jeszcze gorzej. I mieli rację.
Manchester United zmarnował ostatnie miesiące. Klub nie wykazał żadnej ambicji, tłumacząc się koncentracją na kolejnym sezonie. Drużyna z Old Trafford stała się memem, z którego śmieją się ludzie nie tylko w Anglii, ale i na całym świecie. Jeszcze dekadę temu kibice na Wyspach jednoczyli się przeciwko United. Na pytania o to, w kim widzą kolejnego mistrza, odpowiadali: "Każdy, byle nie oni". Fani byli zmęczeni wieloletnią dominacją ekipy Alexa Fergusona i ich arogancją. Dziś pewnie część tych kibiców z politowaniem patrzy na Manchester United i współczuje tym z Old Trafford, że ich klub stał się tak żałośnie słaby.
- Nigdy nie widziałem tak słabej grupy w tym klubie. Ci piłkarze tylko marnują miejsca w Manchesterze United. Nie mają żadnej ambicji, żadnej woli walki. Wszyscy tylko czekają na koniec sezonu, by skryć się za nowym trenerem. W ostatnich latach ten klub stał się wieczną wymówką - po niedawnym meczu z Liverpoolem (0:4) powiedział były piłkarz United, Gary Neville.
O tym, że zwolnienie Solskjaera nie będzie dla Manchesteru United nowym otwarciem, jego kibice przekonali się zaledwie osiem dni później. Chociaż z klubem łączeni byli uznani trenerzy tacy jak Antonio Conte, Mauricio Pochettino czy Zinedine Zidane, to ten tylko do końca sezonu zatrudnił Ralfa Rangnicka. Niemiec w zawodzie nie pracował od ponad dwóch lat, a dla Manchesteru United zostawił rolę dyrektora sportowego i rozwoju w Lokomotiwie Moskwa.
Decyzja o zatrudnieniu Rangnicka była tym dziwniejsza, że bez pracy pozostawali Conte i Zidane. Zaledwie 27 dni później pierwszy z nich przejął Tottenham i niemal od ręki odmienił grę drużyny. Chociaż londyńczycy dobre wyniki przeplatają złymi, to przynajmniej mają już swój styl i wiedzą, co chcą prezentować na boisku. O Manchesterze United tego samego powiedzieć nie można.
Chociaż Rangnick od początku był dla klubu tylko opcją tymczasową, to i tak jego zadaniem było wprowadzenie zespołu do Ligi Mistrzów. Po ostatniej porażce z Arsenalem (1:3) Niemiec bez ogródek przyznał, że jego drużyna nie ma już na to szans. Manchester United poddał się na cztery kolejki przed końcem sezonu, tracąc do czwartego w tabeli Arsenalu sześć punktów. Poddał się, choć trzeba przyznać, że za kadencji Rangnicka nigdy na dobre nie zaczął walczyć.
Niemiec próbował różnych ustawień i taktyk, ale do żadnej nie przekonał drużyny. Manchester United wciąż wyglądał tylko jak zlepek indywidualności, który wygrywa mecze dzięki strzeleckim popisom Cristiano Ronaldo. Czasem nawet jednak i Portugalczyk rozkładał bezradnie ręce, gdy patrzył na błędy jego kolegów z obrony. W tym sezonie Manchester United stracił już 51 goli, co jest jego rekordem w historii Premier League. Gorzej prezentują się tylko obrony Newcastle United, Southampton, Leeds United, Evertonu, Watfordu i Norwich City, czyli zespołów, które albo walczą o utrzymanie, albo przed chwilą je sobie zapewniły.
O tym, że Rangnick nie przekonał do siebie drużyny, dobrze świadczy jakość pressingu Manchesteru United. Chociaż Niemiec uważany jest za ojca chrzestnego gegenpressingu, to jego zespół w tym elemencie wygląda żałośnie. Uwypuklił go Liverpool, który z bardzo agresywnego pressingu przecież słynie. Niespełna dwa tygodnie temu Manchester United przegrał z nim na wyjeździe 0:4. To i tak wynik lepszy niż kilka miesięcy temu na Old Trafford, gdy jeszcze za kadencji Solskjaera było 0:5.
- Byli żałośni, poddali się, zanim w ogóle zaczął się mecz. Przegrali, nie podejmując żadnej walki. To absurd. Większość tych gości nie jest godna, by zakładać koszulkę tego klubu. Rozumiem, że można przegrać mecz. Można go nawet przegrać wysoko. Ale 90 minut stania na boisku jest nie do zaakceptowania - po ostatnim meczu z Liverpoolem pieklił się były kapitan United, Roy Keane.
- Rozmawiałem z Jessem Lingardem. Myślę, że nie obrazi się, jeśli powiem, że w szatni Manchesteru United panuje totalny chaos. Atmosfera w zespole jest katastrofalna - po meczu z Arsenalem dodał inny były gracz klubu, Paul Scholes.
Chociaż Rangnick wszystkiemu zaprzeczył, to mediów też nie przekonał. Niemiec w publicznych wystąpieniach jest oschły, zdystansowany, a na pytania często odpowiada, wzruszając ramionami. Zagajony o atmosferę w szatni powiedział tylko, że "nie widzi problemu, ale nie ośmieli się stwierdzić, że piłkarze świetnie się dogadują".
W ostatnich miesiącach z szatni Manchesteru United wybijało szambo. Zawodnicy mieli być niezadowoleni z dziwacznych metod treningowych Rangnicka. W drużynie miały też utworzyć się dwie grupy. Jedna miała wspierać kapitana - Harry'ego Maguire'a - druga walczącego o wpływy w szatni - Ronaldo.
Klopp w Liverpoolu, Brendan Rodgers w Leicester City, Thomas Tuchel w Chelsea - Premier League zna przypadki, w których trenerzy przejmują zespoły w środku sezonu i odnoszą z nimi sukcesy. W Manchesterze United postawiono na aż sześciomiesięczny okres przejściowy, który dostarczył jego kibicom kolejnych frustracji. Rangnick, jeśli w ogóle, będzie wspominany na Old Trafford co najwyżej jako człowiek, który brał udział w sprowadzeniu Erika ten Haga. Bo to Holender z Ajaksu Amsterdam poprowadzi Manchester United od nowego sezonu.
Przed ten Hagiem wiele ciężkiej pracy. Bo nie jest tak, że za wszystko, co złe w Manchesterze United odpowiadają Solskjaer i Rangnick. Problemem klubu jest fatalnie zbilansowana kadra. To zbieranina piłkarzy, z których część lubi grać w wysokim pressingu, inni wolą grę z kontrataku, a jeszcze inni dominację i prowadzenie gry poprzez inicjowanie kolejnych ataków.
Celem Manchesteru United było rzucenie wyzwania Manchesterowi City i Liverpoolowi. Chociaż latem na Old Trafford wrócił Ronaldo, a klub wydał wielkie pieniądze na Jadona Sancho i Raphaela Varane'a, to niemal pewne było, że cel nie zostanie osiągnięty. Manchester United prężył muskuły na rynku transferowym, ale zapomniał o solidnych fundamentach.
Kiedy w ataku wrażenie robiły nazwiska Ronaldo, Sancho, Edinsona Cavaniego, Marcusa Rashforda, Masona Greenwooda czy Bruno Fernandesa, za asekuracje i wspomaganie obrońców odpowiadać mieli nierówni Scott McTominay i Fred czy Nemanja Matić. To nie mogło się udać. Napchana do granic możliwości ofensywa nie mogła zrównoważyć wątłej defensywy.
Wydawało się, że jej wzmocnieniem będzie Varane, ale jego transfer okazał się nieporozumieniem. Francuz, tak samo jak rok temu w Realu Madryt, gdy gra, prezentuje się przeciętnie. Jego problemem jest jednak nie tylko forma, ale też zdrowie. W tym sezonie przez kontuzje Varane opuścił już 16 meczów.
Równie kiepsko gra Sancho. Anglik miał z przytupem wrócić do Premier League, a w tym sezonie strzelił raptem pięć goli. On, tak samo jak jeszcze kilku innych zawodników, gra zdecydowanie poniżej oczekiwań. Zadaniem ten Haga będzie nie tylko budowa nowej drużyny, ale też odkurzenie zawodzących gwiazd.
Holender będzie też musiał podjąć decyzję w sprawie Ronaldo. Chociaż Portugalczyk jest zdecydowanie najskuteczniejszym zawodnikiem Manchesteru United, to on też podzielił kibiców. Jedni bezgranicznie go uwielbiają, drudzy uważają, że to przez niego balans na boisku i w szatni został zachwiany. Przeciwnicy Ronaldo wskazują też na jego wiek i nikłe zaangażowanie w pressing.
- Ronaldo musi odejść, jeśli ten Hag ma podnieść ten zespół. To trener, który buduje maszyny, a zawodnicy są w nich jedynie trybami. Jeśli jeden nie będzie działał, maszyna nie zacznie pracować. Piłkarze muszą bezgranicznie zaufać ten Hagowi i go słuchać. Ronaldo jest indywidualistą i na pewno tego nie zrobi. Jego bardziej interesują indywidualne popisy niż dobro całej drużyny - powiedział znany dziennikarz, Guillem Balague.
I dodał: - Manchester United musi zmienić swoją kulturę, która od wielu lat idzie w złą stronę. Ten Hag będzie pierwszym nowoczesnym trenerem w historii tego klubu. Decyzja w sprawie Ronaldo będzie testem dla rządzących. Jeśli się na to zgodzą, jest nadzieja, że Manchester United wróci na szczyt. Na Old Trafford muszą mieć jednak świadomość, że może to potrwać co najmniej trzy lata. Takiego bałaganu nie da się ogarnąć od razu.