W sobotę Manchester City rozbił Watford aż 5:1 i odskoczył w tabeli Premier League drugiemu Liverpoolowi na cztery punkty. Wobec tego "The Reds" nie mogli sobie pozwolić na potknięcie w starciu z lokalnym rywalem. Ale i Everton rozpaczliwie szukał punktów. Po niedzielnej wygranej Burnley nad Wolverhampton Wanderers 1:0 zespół Franka Lamparda spadł do strefy spadkowej.
Choć od początku do końca spotkania Liverpool miał wyraźną przewagę na boisku, na gole i emocje trzeba było czekać ponad godzinę. W 62. minucie wynik otworzył Andy Robertson, który zamknął akcję Liverpoolu i po dośrodkowaniu Mohameda Salaha głową pokonał Jordana Pickforda.
Dzięki tej bramce mecz się nieco otworzył, a swoje szanse na kolejne trafienia mieli Mohamed Salah i Thiago czy po stronie Evertonu Demarai Gray. Ta sztuka udała się dopiero w 85. minucie Divockowi Origiemu, który po efektownej asyście Luisa Diaza podwyższył głową wynik na 2:0.
Liverpool pokonał Everton 2:0 i ma na swoim koncie 79 punktów, o punkt mniej od prowadzącego Manchesteru City. Everton z kolei z 29 punktami spadł na 18. miejsce w tabeli Premier League i do bezpiecznej strefy traci dwa punkty, choć od siedemnastego Burnley ma jeden mecz rozegrany mniej.