Od 12 dni trwa wojna w Ukrainie. 24 lutego Rosjanie, nie przebierając w środkach, rozpoczęli zbrojną inwazję na swojego sąsiada. Na oczach całego świata rozgrywa się dramat milionów ludzi. Każdego dnia niewinni cywile giną pod ostrzałem Rosjan.
Sytuacja w kraju na Dnieprem odbiła się na interesach Romana Abramowicza. Państwa Zachodu nałożyły liczne sankcje na oligarchów związanych z Władimirem Putinem. Rosyjski miliarder najwyraźniej się przestraszył możliwych konsekwencji i zaczął wyprzedawać swój majątek na Wyspach.
Media donosiły, że wystawił na sprzedaż m.in. swoje luksusowe nieruchomości w Londynie, a także Chelsea, czyli klub, którego potęgę budował od 2003 roku. - W obecnej sytuacji podjąłem więc decyzję o sprzedaży klubu, ponieważ uważam, że jest to w najlepszym interesie klubu, kibiców, pracowników, a także jego sponsorów i partnerów - napisał Abramowicz w oświadczeniu.
Jak zauważają dziennikarze "Daily Mail", Abramowicz mógłby stanąć przed wymiarem sprawiedliwości w swojej ojczyźnie. Rosyjskie władze uchwaliły ustawę, według której rozpowszechnianie „fałszywych" informacji o siłach zbrojnych jest przestępstwem. Za używanie takich zwrotów jak "wojna" lub "inwazja" grozi do trzech lat więzienia. W szczególnych przypadkach za kratki dana osoba może trafić nawet na 15 lat.
Abramowicz w piśmie informującym o zamiarach sprzedaży Chelsea użył słowa "wojna". - Poinstruowałem mój zespół, by założył fundację charytatywną, która otrzyma dochód netto ze sprzedaży i przekaże je na rzecz wszystkich ofiar wojny na Ukrainie - przekazał.
Brytyjskie media sugerują nawet, że może nie wrócić do swojej ojczyzny. Oświadczenie Abramowicza ws. Chelsea w Rosji - w świetle nowych, drakońskich przepisów - jest nielegalne. Wszak Rosjanie twierdzą, że w Ukrainie prowadzą operację pokojową, której celem jest denazyfikacja Ukrainy.