Upadek ostatniego piłkarza, który zabrał Lewandowskiemu armatę. "Koledzy mieli dość"

Dawid Szymczak
Nieszczęścia chodzą parami? U Pierre'a-Emericka Aubameyanga mogą już zatańczyć poloneza. Spóźnienia, imprezy, łamanie zaleceń sanitarnych, kłótnie o pieniądze, malaria, koronawirus, a do tego choroba mamy. Gabończyk ma pecha, ale znacznie częściej sam prosi się o kłopoty. Jedynym wspomnieniem po jednym z najlepszych napastników świata - ostatnim, który w Bundeslidze potrafił strzelić więcej goli od Roberta Lewandowskiego - jest jego gigantyczna pensja.

Puchar Narodów Afryki miał być dla Aubameyanga jak wyjście na świeże powietrze z zatęchłego pomieszczenia. W Arsenalu został odsunięty od drużyny i pozbawiony opaski kapitana, bo brakowało mu profesjonalizmu. Od 6 grudnia ani razu nie znalazł się w kadrze londyńskiego klubu. Spóźnienia na treningi i wykonywanie tatuażu, mimo obostrzeń związanych z pandemią, trener mu wybaczył, ale gdy Gabończyk wrócił z Francji od chorej mamy dzień później, niż obiecał, a w dodatku nie zadbał o test PCR i wylądował w kwarantannie, Mikel Artera stracił cierpliwość. A to był dopiero początek.

Zobacz wideo Biznes Lewandowskiego robi piorunujące wrażenie! "Świątynia sportu"

Nawet koledzy z drużyny mieli dość wybryków Aubameyanga. "Wrócił do hotelu w towarzystwie kobiet"

Wbrew oczekiwaniom wyjazd do Afryki tylko przysporzył problemów. Zaczęły się jeszcze na zgrupowaniu, gdy Aubameyang wraz z Mario Leminą, pomocnikiem Nicei, wybrali się do klubu Billionaire Dubai. Na nagraniu, które trafiło do Internetu, widać, że w sporym tłumie nikt nie zachowuje dystansu społecznego ani nie nosi maseczki. To przykład proszenia się o kłopoty. Ale nawet pomijając kwestie bezpieczeństwa - impreza cztery dni przed pierwszym meczem Pucharu Narodów Afryki nie jest najlepszym pomysłem. 

Dwa dni później, tuż przed wylotem do Kamerunu, gdzie odbywa się turniej, reprezentanci Gabonu ogłosili strajk i oświadczyli federacji, że nie wsiądą do samolotu, jeśli z góry nie dostaną premii za udział w PNA. Chodziło o 26 tys. dolarów do podziału. Piłkarzy reprezentował kapitan - Pierre-Emerick Aubameyang. Nie pomogło im to odczepić łatki egoistów, których interesują tylko pieniądze, a nie reprezentowanie kraju.

Gdyby o kadrze Gabonu powstał serial dokumentalny, pożyczony od PZPN tytuł "Niekochani" sprawdziłby się idealnie. I chociaż przy tak napiętych stosunkach z kibicami każda iskra może doprowadzić do wybuchu, piłkarze wydawali się tym nie przejmować. Działacze najpierw pogrozili palcem i zaszantażowali, że wezwą na turniej lokalnie grających zawodników, ale ostatecznie zgodzili się wypłacić pieniądze.

Na lotnisku w Kamerunie reprezentanci Gabonu przeszli testy PCR. Dwie największe gwiazdy - Aubameyang i Lemina - dostały pozytywny wynik. Impreza odbiła się czkawką. Kibice nie zostawili na nich suchej nitki. Fatalna atmosfera wokół reprezentacji - po publikacjach "The Guardian" o wykorzystywaniu seksualnym młodych piłkarzy w gabońskiej federacji - zrobiła się jeszcze gorsza. Selekcjoner Patrice Neveu, zmęczony krytyką, nie mógł doczekać się pierwszego meczu z Komorami, by "kibice i eksperci  zaczęli wreszcie mówić o piłce". Jego reprezentacja wygrała pierwsze spotkanie, a następnie zremisowała z Ghaną i Marokiem i awansowała do fazy pucharowej, ale niezmiennie najwięcej mówiło się o Aubameyangu i skandalach.

To dlatego, że zaraz po zakończeniu izolacji miał znów pójść do dyskoteki i wrócić po południu do hotelu w towarzystwie kilku kobiet. On, jego brat oraz Lemina mieli być pijani i agresywni. Zdaniem dziennikarzy "L'Union", największej gazety w Gabonie, wdali się w bójkę z ochroniarzami i niektórymi zawodnikami, którzy mieli dość ich wybryków.

Następnego dnia federacja wydała komunikat, że Aubameyang i Lemina wracają do swoich klubów i nie wezmą udziału w meczu 1/8, ponieważ mają problemy z sercem po przechorowaniu koronawirusa. Tę wersję natychmiast podważyli dziennikarze, sugerując, że w rzeczywistości atmosfera w drużynie stała się nie do zniesienia i jedynym wyjściem było wyrzucenie obu gwiazd z reprezentacji. Aubameyang stanowczo temu zaprzeczał. "Mamy problemy, które już wiele rzeczy komplikują, a jeszcze dochodzą do tego plotki. Krótko mówiąc, muszę przede wszystkim zadbać o zdrowie. Nie mam zamiaru wracać do fałszywych plotek. Mam nadzieję, że nasz zespół zajdzie jak najdalej" - napisał na Twitterze, ale już po paru godzinach usunął post.

Dokładne badania kardiologiczne, które przeszedł po powrocie do Londynu, nie wykazały żadnych zaburzeń. Gabon zdążył już wtedy przegrać z Burkina Faso po rzutach karnych i odpaść z PNA, a zawiedzeni kibice nie zapomnieli o Aubameyangu i również jego obciążyli winą za niepowodzenie. Brak faktycznych problemów z sercem pozwolił im uwierzyć, że to dziennikarze mieli rację i kapitan Gabonu został wyrzucony ze zgrupowania za złe zachowanie.

Początek końca. "To niewybaczalne w każdych okolicznościach. Ale tym bardziej, gdy mowa o kapitanie drużyny"

W Arsenalu przyglądali się temu wszystkiemu z troską. Trzymali za Aubameyanga kciuki - że wyjedzie z Londynu, znakomicie zagra dla Gabonu i któryś z bogatych klubów zdecyduje się dźwigać jego pensję. Według różnych źródeł 32-letni napastnik tygodniowo zarabia od 250 do 350 tys. funtów. To najwyższa pensja w klubie i jedna z najwyższych w Premier League. Od dwóch sezonów - w których Aubameyang strzelił zaledwie 14 goli w 43 meczach - to pieniądze całkowicie nieadekwatne do jego formy. Gdy we wrześniu 2020 r. Arsenal zaproponował mu taką tygodniówkę, Gabończyk był piłkarzem absolutnie fundamentalnym. W dwóch sezonach z rzędu strzelał po 22 gole w samej lidze, został kapitanem, miał przewodzić młodym piłkarzom i przyciągać na stadion kibiców. Wówczas pożegnanie z Mesutem Oezilem było już przesądzone i Arsenal nie mógł pozwolić odejść również Aubameyangowi.

Ile znaczyło przedłużenie tego kontraktu, najlepiej pokazała pompa, z jaką zostało zaprezentowane. W klubowej telewizji nagle został przerwany program i na telebimach wokół stadionu wyświetlił się kadr z szatni. Na stoliku leżała teczka z dokumentami, pióro i opaska kapitańska. Sugestia była jasna, ale odliczanie trwało. Z czasem doszła jeszcze jedna podpowiedź - maska superbohatera, którą Aubameyang założył półtora roku wcześniej, po strzeleniu gola w meczu Ligi Europy ze Stade Rennais. Gdy Gabończyk w końcu złożył podpis na umowie, radość mieszała się z ulgą. Mało kto narzekał.

A to właśnie w tamtej chwili należy szukać początku końca. Zaczęło się od rodzinnego nieszczęścia. Pod koniec 2020 r. mama Aubameyanga poważnie zachorowała, dlatego Pierre-Emerick poprosił klub o kilka dni wolnego, by polecieć do rodzinnego Laval w odwiedziny. Arteta nie robił problemów, napastnik wsiadł w prywatny odrzutowiec i po kilku dniach był z powrotem. Z czasem loty do Francji były coraz częstsze, a Aubameyang coraz mniej punktualny. Zdarzało mu się wracać dzień później niż zakładał plan.

Żadna to nowość. Już w Borussii Dortmund, poprzednim klubie Gabończyka, zmagali się z tym problemem. Koledzy w ramach świątecznych prezentów kupowali Aubameyangowi zegarek, a gdy Thomas Tuchel ustalał zbiórkę na godz. 11, Aubameyangowi podawał 10.45. - Dzięki temu przychodził na czas - śmiał się po latach niemiecki trener. Ale on też czasem tracił cierpliwość i odsyłał napastnika na trybuny, np. gdy ten zignorował jego brak zgody na wylot do Mediolanu na urodziny przyjaciela. 

Już w poprzednim sezonie Premier League brak spokoju w życiu prywatnym odbijał się na boisku. Aubameyang wydawał się mniej zaangażowany, a w niektórych meczach wręcz nieobecny. Słabo szło całemu Arsenalowi, a on wpisywał się w marazm. Kolejne drobne urazy nie pozwalały mu odzyskać formy. - Najgorsza była jednak malaria. Zachorowałem w kwietniu 2021 r. po powrocie z Gabonu. Czułem się bardzo źle. Mogę powiedzieć, że to był najgorszy moment w moim życiu. Przez trzy dni miałem wysoką gorączkę, której nie dało się zbić. Paracetamol i inne leki nie działały. Wylądowałem w szpitalu. Byłem przygnębiony i schudłem cztery kilogramy. Moja rodzina, widząc w jakim jestem stanie, bała się. Potem przeszedłem kilka dobrych zabiegów i miałem naprawdę dużo szczęścia, że lekarze zajęli się mną w odpowiednim momencie. Z malarią jest tak, że jeśli szybko jej nie wyleczysz, możesz mieć poważne problemy - opowiadał "The Guardian" piłkarz.

Aubameyang spóźnił się nawet na zgrupowanie przed najbardziej prestiżowym spotkaniem dla Arsenalu - z Tottenhamem. Wtedy Arteta pierwszy raz nie uwzględnił go w kadrze na mecz. "To niewybaczalne w każdych okolicznościach. Ale tym bardziej, gdy mowa o kapitanie drużyny. To on sam powinien dbać o pozytywne wartości i dyscyplinę" - oceniał w felietonie dla "The Telegraph" Jamie Carragher, były kapitan Liverpoolu. "Wysłał straszną wiadomość o swojej mentalności. I jeszcze ta reakcja… Zamiast w kolejnych meczach harować za dwóch, by zadośćuczynić, on wolał pokazać na boisku, jaki jest skrzywdzony i jak mu przykro. Dąsał się na trenera, że publicznie go upomniał. Na Emirates znów mają podobny problem jak z Oezilem" - zauważył.

Niemiec również bardzo dużo zarabiał, a bardzo mało dawał zespołowi i Arsenal przez kilkanaście miesięcy był niewolnikiem jego wysokiego kontraktu, bo chociaż Oezil nie grał w meczach, to nie miał zamiaru odchodzić. Żaden inny klub nie chciał zaoferować mu nawet zbliżonych zarobków. Mało tego, pomocnik zaangażował się politycznie i regularnie przysparzał Arsenalowi problemów: pokłócił klub z chińskimi sponsorami, gdy wziął w obronę uciemiężonych Ujgurów i wywołał wizerunkowy skandal, zobowiązując się do wypłacania z własnej kieszeni pensji klubowej maskotce, gdy dyrektorzy Arsenalu tymczasowo zawiesili ją w czasie pandemii. Oezil poszedł z klubem na otwartą wojnę, która ostatecznie skończyła się w styczniu 2021 r. darmowym odejściem do Fenerbahce. W Arsenalu mają jeszcze nadzieję, że z Aubameyangiem pójdzie szybciej i jednak uda się na nim zarobić. 

Gigantyczny kontrakt jedynym wspomnieniem wielkości Aubameyanga. Arsenal ma problem

Aubaymeyang nie zawsze był złym kapitanem i miał problem z Artetą. W klubie pamiętają, jak po zwycięstwie w Pucharze Anglii zamówił dla wszystkich pracowników - od sprzątaczki, po dyrektora generalnego - repliki tego trofeum. Docenił każdego, kto dołożył cegiełkę do sukcesu. Arteta przyklasnął, a po zdobyciu Tarczy Wspólnoty na początku kolejnego sezonu, Aubameyang dodał zdjęcie z trenerem. "Mój szef" - napisał i dodał kilka serduszek.

Miłość nie trwała długo. Szef nie mógł wybaczyć najważniejszemu piłkarzowi kolejnych wpadek. Gabończyk nie przestrzegał obostrzeń. W środku sezonu - przy kolejnej fali koronawirusa - wybrał się na tatuaż. Innym razem był widziany w nocnym klubie. Gdy Aubameyang na początku sezonu otrzymał pozytywny wynik testu, w Arsenalu uznali, że sam się o to prosił. Ale dopiero w grudniu doszło do kumulacji: nie dość, że Gabończyk wrócił od rodziny dzień później niż ustalił z Artetą, to jeszcze nie sprawdził dokładnie przepisów i sądził, że na podstawie negatywnego testu wykonanego we Francji uniknie obowiązku kwarantanny po wlocie do Wielkiej Brytanii. W tamtym momencie przepisy wymagały jednak, by Aubameyang wykonał jeszcze jeden test po wylądowaniu w Londynie i dopiero po otrzymaniu negatywnego wyniku wyszedł z kwarantanny. A że tego testu nie zrobił od razu, stracił kilkanaście godzin. To w połączeniu z późniejszym przylotem poskutkowało solidnym spóźnieniem. 

- Są zasady niepodlegające negocjacjom - powiedział Arteta. - Aubameyangowi nie udało się zaangażować na poziomie, którego wszyscy oczekujemy. To bardzo proste. Słucham ludzi, rozumiem ich problemy, ale muszę u nich widzieć zaangażowanie i szacunek. Już kilka razy przypominaliśmy Aubameyangowi o jego obowiązkach, dlatego teraz decyzja jest prosta - wyjaśnił. 

Od tamtej pory Gabończyk nie był powołany na żaden mecz i trenuje indywidualnie. Trener nie zabrał go również na krótkie zgrupowanie do Dubaju. Oficjalnie ma pracować nad kondycją w Londynie. Nieoficjalnie - ma być pod ręką, gdyby dyrektorom udało się go sprzedać. Jego gigantyczny kontrakt wygasa dopiero za półtora roku, ale w Arsenalu liczą, że Aubameyang - w przeciwieństwie do Oezila - ma jeszcze sportowe ambicje i zdecyduje się zarabiać mniej, byle zmienić klub i mieć szanse na grę. Ostatnio najgłośniej mówi się o zainteresowaniu Milanu, który walczy o mistrzostwo Włoch, ale ma dwóch kontuzjowanych napastników - Zlatana Ibrahimovicia i Oliviera Giroud. W ostateczności w grę wchodzi też długoterminowe wypożyczenie. W tym przypadku Arsenal na Aubameyangu nie zarobi, ale przynajmniej podzieli się z innym klubem wypłacaniem jego pensji i będzie mniej stratny.

Gabończyk wciąż jest ostatnim napastnikiem, który w Bundeslidze potrafił zabrać Robertowi Lewandowskiemu armatę dla najlepszego strzelca. To był sezon 2016/2017. Aubameyang strzelił 31 goli - jednego więcej niż Polak. Półtora roku później przeniósł się do Arsenalu i utrzymywał znakomitą skuteczność. Dwa pierwsze pełne sezony kończył z 22 golami w lidze. Ale od półtora roku idzie mu coraz gorzej. W poprzednim sezonie miewał jeszcze przebłyski - z czasem coraz rzadsze. W tym sezonie Arsenal lepiej gra bez niego. I tak Aubameyang z jednego z najlepszych napastników świata stał się problemem, którego trzeba się pozbyć. Jednym wspomnieniem jego wielkości jest wysokość kontraktu. Na nieszczęście Arsenalu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA