Tottenham pod wodzą Antonio Conte może nie gra olśniewająco, ale punktuje z zadziwiającą regularnością. Idealnym potwierdzeniem tego było noworoczne spotkanie z Watfordem.
Od pierwszego gwizdka londyńczycy zdominowali rywala, ale nie potrafili stworzyć dogodnych sytuacji. W ostatniej fazie brakowało kreatywności w środku pola, a liczne dośrodkowania wahadłowych Emersona Royala oraz Sergio Reguilon były niedokładne. Przez długi czas wydawało się, że broniący się cały mecz Watford przełamie passę pięciu porażek z rzędu i zdobędzie punkt z faworytem.
W szóstej minucie doliczonego czasu gry Hueng-Min Son podszedł do rzutu wolnego i idealnie zagrał do ustawionego na piątym metrze Davinsona Sancheza, który mocnym strzałem głową dał zwycięstwo zespołowi gości.
W trakcie meczu doszło do kilkuminutowej przerwy spowodowanej dramatyczną sytuacją na trybunach. Pod koniec spotkania jeden z kibiców zasłabł i niezbędne było udzielenie mu pomocy medycznej. Według pierwszych informacji życiu kibica nie zagraża niebezpieczeństwo.
Dzięki wygranej Tottenham wyprzedził West Ham oraz Manchester United i awansował na piąte miejsce w tabeli. Zespół ma na koncie 33 punkty po 18 meczach i traci dwa do czwartego Arsenalu (dwa mecze rozegrane więcej). Bilans Antonio Conte w zespole jest imponujący. Od jego przyjścia rozbici wcześniej londyczyńcy wygrali pięć meczów i trzy zremisowali.
Mimo wąskiej kadry Tottenham dobrze poradził sobie w świąteczno-noworocznym maratonie. W osiem dni londyńczycy rozegrali trzy spotkania, w których zdobyli siedem punktów (poza noworocznym meczem także 1:1 z Southampton i 3:0 z Crystal Palace).
Sobotni mecz pogrążył natomiast Watford prowadzony przez legendarnego trenera Claudio Ranieriego. Włochy ma w tym momencie koszmarny bilans: dwa zwycięstwa i dziewięć porażek. Zespół przegrał sześć ostatnich meczów, tracąc w nich szesnaście goli. Aktualnie Watford zajmuje 17. miejsce w tabeli z dwunastoma punktami na koncie, ale w niedzielę może spaść do strefy spadkowej.