To zaktualizowana wersja tekstu, który opublikowaliśmy 18 lutego 2020 roku, który jest dostępny pod tym linkiem.
Jurgen Klopp będzie szkoleniowcem Liverpoolu tylko do lata 2024 roku. Potem jak już sugerował, być może uda się na trenerską emeryturę. Jeśli klub nie sięgnie po nim po kolejne wielkie i rozpoznawalne trenerskie nazwisko, to tylko dlatego, że takie ma na miejscu.
Stawiają na swoich
Chociaż dwa i pół roku to jeszcze sporo czasu, to media i kibice chętnie zastanawiają się kto mógłby zostać następcą Kloppa? Myśli chętnie kierują się w stronę klubowej legendy, a zarazem trenera, który mimo swego młodego wieku odniósł już spory sukces z Rangersami. Czy pałeczkę po Niemcu przejmie Steven Gerrard będzie zależeć od tego, czy Anglik pozostanie na trenerskim topie w Aston Villi, w której niedawno zaczął pracę. Wszyscy kandydaci wpasowywani na trenerską ławkę "The Reds" będą jednak zestawiani z bohaterem drugiego planu i osobą, która w ostatnich latach jest dla Liverpoolu i Kloppa bezcenna.
"Każdy, kto nie postrzega Pepa Lijndersa jako potencjalnego następcy Kloppa, nie rozumie szacunku, jakim darzy go amerykańscy właściciele klubu" - pisze wprost "The Athletic" w jednym z grudniowych tekstów. Zaznacza, że klub lubi stawiać na swoich, czego byliśmy świadkami kilka miesięcy temu. Przy szukaniu nowego dyrektora sportowego, klubowe władze rozważały wielu kandydatów, powołując w końcu na to stanowisko Juliana Warda, człowieka, który na Anfield pracuje ponad 8 lat. Ward był do tej pory zastępcą sprawującego tę funkcję Michaela Edwardsa, ale radził sobie na tyle dobrze, że dostanie szansę, gdy Edward pożegna się z klubem pod koniec sezonu.
Trudno wyobrazić sobie, aby Lijndersowi nie dano szansy. To człowiek, który z "The Reds" związany jest w sumie niemal już 8 lat. Szybko wyrobił sobie opinię jednego z najważniejszych ludzi drugiego planu w całej Premier League, ale jego rola często jest pierwszoplanowa. Te pochwały dostaje jeszcze przed czterdziestką, ale ma już olbrzymie doświadczenie, bo trenerem jest przez połowę swojego życia.
"Chcę tylko ciebie"
Karierę piłkarską Pepijna Lijndersa zatrzymała bowiem kontuzja. Przez zerwane więzadło krzyżowe piłkę przestał kopać już jako 17-latek. Szybko zatem wziął się za trenerkę. Miał błyskotliwą karierę. W wieku 19 lat rozpoczął pracę w akademii PSV Eindhoven, pomagając w zajęciach z młodymi piłkarzami. Po czterech latach przeniósł się do szkółki FC Porto. Miał tam okazję współpracować z Victorem Baią czy Andre Villasem-Boasem. Po ośmiu latach wylądował w Liverpoolu, do którego przenosił się już jako jeden z najbardziej obiecujących młodych trenerów. Warto zaznaczyć, że to był czas, kiedy chciał go też Manchester United. Na Anfield najpierw miał okazję podglądać Brendana Rogersa. Niedługo potem Juergena Kloppa - w sumie przez cztery lata. Po krótkiej (półrocznej) przygodzie z prowadzeniem holenderskiego NEC wrócił do Liverpoolu.
Pracuje tam nieprzerwanie od czerwca 2018 roku. To dzięki niemu, odejście z klubu Zeljko Buvaca, którego Klopp nazywał swym "mózgiem" czy "prawą ręką", nie było tak odczuwalne. W przypadku Bośniaka mówimy o człowieku, który był z niemieckim trenerem przez 17 lat. Przebył z Kloppem drogę od Mainz, przez Dortmund, po Liverpool. Pod koniec kwietnia 2018 roku ogłosił jednak, że z przyczyn osobistych opuści końcówkę sezonu. Media na Wyspach donosiły, że mogło chodzić o konflikt z Kloppem. Tak czy inaczej Buvac już na treningi "The Reds" nie wrócił, a Klopp zadzwonił do Lijndersa, którego wobec braku awansu do Eredivisie już w NEC nie chciano.
- Nie robiłem żadnej listy życzeń. Chcę tylko ciebie. Razem będziemy odpowiedzialni za cały proces szkolenia - powiedział Niemiec do Holendra i panowie szybko się dogadali.
Twórca stylu Liverpoolu
Jako człowiek numer dwa w Liverpoolu Lijnders swą okazję wykorzystał znakomicie. Szybko przedstawił się wszystkim z najlepszej strony. Na konferencjach prasowych przed meczami Pucharu Ligi Angielskiej prowadził ożywione dyskusje z dziennikarzami. Szybko można było zorientować się, jak bardzo żyje futbolem. Na co zwraca uwagę. Tak się też złożyło, że jego roczna praca, po powrocie na Anfield, została zwieńczona triumfem Liverpoolu w Lidze Mistrzów. Holender też zbierał pochwały.
- Mam wokół siebie rewelacyjnych ludzi. W słuchaniu inteligentnych osób naprawdę jestem dobry - mówił Klopp. Jakie dokładnie Lijnders ma zadania? - Jestem odpowiedzialny za planowanie i organizację tygodniowego programu szkolenia, również za sam trening i przygotowanie do zawodów - wyjaśniał Holender w rozmowie z dziennikiem "De Volkskrant". Dodał, że z Kloppem darzą się dużym zaufaniem, razem podejmują setki decyzji, zresztą trenera "The Reds" Holender nazywa swym przyjacielem. Jeśli ktoś miałby wątpliwości, kto jest twórcą, czy też współtwórcą stylu obecnego Liverpoolu, to Lijnders przyznaje, że na co dzień ma z piłkarzami stały kontakt i wspólny cel.
- Ciągle staram się zmieniać na treningach małe rzeczy, aby stymulować graczy. Wszystko, co robimy, polega na naciskaniu i kontratakowaniu, aby zdobyć piłkę tak wysoko i tak szybko jak to możliwe. Każda nasza minuta szkolenia dotyczy tych dwóch spraw - przyznaje w rozmowie z rodzimą gazetą. Pressing, jaki Liverpool nakłada na rywala, sztab nazywa "polowaniem w grupach". Polowaniem, które różni się od pressingu stosowanego przez inne ekipy, bo jest skuteczniejsze. Zawodnicy mają w głowach, że biegną do rywala nie po to, by go przestraszyć lub utrudnić rozgrywanie akcji, tylko zabrać mu piłkę.
Bo jak nie Lijnders, to kto?
Obserwatorzy treningów Liverpoolu zwracają uwagę, że podczas nich Klopp zwykle siedzi w drugim rzędzie. Woli poprzyglądać się wynikom badań piłkarzy, wertować kartki pokazujące w jakiej są kondycji, ma zaufanie do tego, co na murawie robi Lijnders. Dziennikarze już czas temu uznali, że jeśli misja Kloppa w Liverpoolu kiedyś się skończy, to będzie głupio, jeśli działacze "The Reds" nie dadzą mu szansy.
- Takie wypowiedzi sprawiają, że jestem dumny, ale nie są realistyczne, bo to nie jest sprawa na teraz. Moją jedyną ambicją jest obecnie wsparcie Juergena i naszego projektu w najlepszy możliwy sposób - mówił Holender, gdy w tamtym roku pytano go o taką ewentualność. Zresztą niedługo po tych słowach Liverpool zdobył swój pierwszy tytuł w erze Premier League, a 19 mistrzostwo Anglii w historii. Rewelacyjne wyniki drużyny poparte są przecież znakomitą atmosferą, były zasługą wielu osób.
Lijnders, tak jak Klopp, bazuje na bliskim kontakcie z graczami, zresztą kilku z nich zna jeszcze z pracy z młodzieżą na Anfield. Trent Alexander-Arnold był na przykład kapitanem prowadzonej przez niego drużyny do lat 17.
Więź z piłkarzami
- Nasza więź była bardzo silna. To, co robi, sprawia, że jestem dumny, zarówno z niego jako piłkarza, ale i jako osoby. Ciągle chce być lepszy - podkreśla zadowolony asystent Kloppa, który dodaje, że klub wszedł na inny poziom, bo wszyscy dobro drużyny przekładają nad swoje cele, a zmiennicy nie kręcą nosami, tylko wiedzą, że są ważnym ogniwem w drużynie, nawet gdy siedzą na ławce. Poza tym jego piłkarze zrozumieli w praktyce, że gra obronna to zaangażowanie jedenastu osób na boisku, podobnie zresztą jak atak. Lijnders przyznaje, że w tworzeniu perfekcyjnego Liverpoolu pomaga klasa zawodników, ale uważa, że drugą część sukcesu daje mądre zarządzanie nimi, wspieranie i bycie szczerym. Również - co może za dwa i pół roku być cenne także dla niego - stawianie na swoich ludzi.
- Chcemy bardziej wykorzystywać naszych obecnych graczy, odpowiednio pokierować naszymi młodymi talentami - opisywał w "De Volkskrant". Młodzi wiedzą, że niebawem ma nadejść ich czas. Czas, który znów jest dla The Reds znakomity. Ekipa Klopa i Lijnders liczy się w walce o mistrzostwo kraju. Strata do Manchesteru City jest minimalna. To jest też jej znakomity sezon z Lidze Mistrzów, Liverpool w tej edycji wygrał wszystkie mecze i triumfował w grupie. Na wiosnę zagra teraz z Interem.