Rok 2018, Kijów. Dzień przed finałem Ligi Mistrzów, w którym Real Madryt miał zmierzyć się z Liverpoolem, na pytania dziennikarzy odpowiadał Sergio Ramos. W pewnym momencie zostaje zapytany o Mohameda Salaha, który wówczas był u szczytu formy. W lidze zdobył 32 gole w 36 meczach. W Lidze Mistrzów – 10 goli w 12 meczach. We wszystkich rozgrywkach łącznie – 44 bramki. Dokładnie tyle samo co Ronaldo (choć Portugalczyk potrzebował na to mniej meczów) i zaledwie jedną mniej niż Lionel Messi.
Ramos został zapytany, czy Mohamed Salah osiągnął poziom dwóch gigantów, którzy w ostatnich latach zdominowali plebiscyty na najlepszych piłkarzy świata. – Nie można porównywać piłkarzy do Ronaldo i Messiego. Oni są na innej planecie. Są zawodniczy, na których jest moda, przychodzą i odchodzą i są tacy, którzy zostają – odparł obrońca Realu sugerując, że Salah jest zawodnikiem typu "one season wonder", czyli "jednostrzałowca", któremu wyszedł jeden sezon i więcej pewnie go nie powtórzy.
I choć kolejne trzy sezony nie były tak spektakularne w wykonaniu Egipcjanina, to nadal był on w czołówce najlepszych napastników na świecie. Mimo to strzelał mniej od Messiego i Ronaldo. Od sezonu 2017/18 aż do teraz Salah we wszystkich rozgrywkach strzelił 139 bramek przy 168 Messiego i 151 Ronaldo. Ten sezon może być przełomowy. Bo Salah wszedł na poziom, na którym jeszcze nie był.
– Dajcie spokój. Kto jest teraz lepszy od Mohameda Salaha? To jasne, że nie ma nikogo. To nie jest coś, o czym wiem od wczoraj. On jest w takiej formie już od jakiegoś czasu i może ją jeszcze długo utrzymać. Nie musimy mówić o tym, co Ronaldo i Messi zrobili dla światowej piłki i jak długo dominowali. W tej chwili najlepszy jest jednak Salah – podsumował wyczyny swojego podopiecznego Juergen Klopp.
Kiedy w 2017 roku Salah przychodził do Liverpoolu, miał dużo do udowodnienia. Jego przygoda w Chelsea potoczyła się po prostu źle. Rozegrał tam raptem 19 meczów, w których zdobył dwa gole. Znacznie lepiej poszło mu w Romie, gdzie w 83 spotkaniach trafił do siatki 34 razy. To zaowocowało transferem do Liverpoolu. Egipcjanin miał drugą szansę udowodnić, że Premier League to nie są dla niego za wysokie progi. I został ostatecznie kolejnym przykładem częstego w futbolu zjawiska – ten sam piłkarz w jednym miejscu całkowicie zawodzi, żeby w innym nagle odpalić i wzbudzić w starym klubie wyrzuty sumienia.
- Kiedy szedł na wypożyczenie do Fiorentiny, zapytałem go, dlaczego tam jedzie. Przecież to jest Chelsea. Odpowiedział mi, że musi grać. Pomyślałem sobie: "ten dzieciak jest dobry". Nigdy nie szedł tam, gdzie są pieniądze, albo gdzie można więcej wygrać. Szedł tam, gdzie mógł pokazać, że potrafi grać. A na treningach był jak Messi. Serio. Zapytaj się kogokolwiek – opowiada Felipe Luis w rozmowie z "The Telegraph".
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
- Był po prostu zagubionym dzieciakiem w Londynie, w nowym świecie – krótko podsumował Jose Mourinho. To właśnie w "The Special One" wielu upatrywało przyczynę tego, że Salahowi z Chelsea się nie powiodło. Spekulowano, że Mourinho po prostu nie przepada za Salahem. Portugalczyk twierdzi jednak, że to był jego pomysł, aby Salaha w ogóle zakontraktować. A jego sprzedaż do Romy była decyzją klubu.
Cztery lata później Salah pretenduje już do miana najlepszego piłkarza na świecie. Podczas gdy większość obserwatorów zachwyca się popisami strzeleckimi Roberta Lewandowskiego i jego kolejnymi rekordami, wszystko wskazuje na to, że Salah rozgrywa właśnie sezon życia. Potwierdzają to liczby. Tempo zdobywania bramek przez Salaha jest aktualnie jeszcze lepsze niż w sezonie 2017/18. Wtedy Egipcjanin trafiał co 94 minuty. Teraz pokonuje bramkarza średnio co 80 minut. Oddaje więcej strzałów na bramkę niż kiedykolwiek w swojej karierze. Aktualnie w lidze angielskiej i Lidze Mistrzów ma ich 12. Więcej w strzelają Lewandowski (17) i Erling Haaland (13). Dwaj ostatni są lepszymi egzekutorami niż napastnik Liverpoolu, ale Egipcjanin daje więcej swojej drużynie niż tylko strzelone gole. W tym sezonie zaliczył już cztery asysty – dwie mniej niż przez cały zeszły sezon, a także wykreował swoim kolegom 25 szans – średnio 2,31 na mecz. To są liczby, którymi napastnicy z Bundesligi nie mogą się pochwalić. Więcej szans stwarza tylko Karim Benzema (26).
Warte podkreślenia jest też to, w jakich meczach Salah trafia do siatki. W meczach z innymi zespołami z "wielkiej szóstki" (Manchester United, Manchester City, Chelsea, Tottenham, Arsenal) Salah strzelił 32 gole w 63 meczach. Dołożył do tego też 10 asyst. W tym sezonie jest też niezawodny w Lidze Mistrzów – trafił w każdym meczu fazy grupowej. Egipcjanin nie zawodzi w meczach z najsilniejszymi.
Na dodatek Salah pracuje nie tylko pod bramką rywala, ale też w strefie obronnej Liverpoolu. "The Telegraph" pokazuje mapę, na której widać kontakty z piłką Salaha w jego dotychczasowych meczach przeciwko Manchesterowi City. W ostatnim meczu (2:2) zaliczył najwięcej, bo siedem kontaktów w strefie obronnej swojego zespołu, pomagając chociażby Jamesowi Milnerowi w pojedynkach z Philem Fodenem. Ale kiedy Salah się nie cofa, to też wykonuje pracę w defensywie zakładając pressing na rywalach.
- W naszym sposobie gry w konieczne jest, aby absolutnie wszyscy brali udział w obronie, każdy musi spełnić swoją rolę w defensywie. To jest coś, czego potrzebujemy: intensywność, praca aby odzyskać piłkę i znalezienie się w sytuacji, którą możemy wykorzystać do szybkich kontrataków. Nikt nie może się od tego uchylać i to właśnie robi Salah: pracuje dla zespołu w defensywie i przez lata naprawdę się rozwinął jako pierwszy obrońca. Rozumie, że odzyskanie piłki tak wcześnie, jak to możliwe, jest ważne dla naszego sposobu tworzenia okazji do zdobywania bramek. Są inni gracze w światowym futbolu, którzy nie bronią swojej drużyny z pasją, ale Mo jest inny. Pracuje dla swojego zespołu, chce odnosić sukcesy, rozumie swoją rolę i to jest najważniejsze. Strzela dla nas i pracuje z innymi ofensywnymi graczami, a także wykonuje pracę w defensywie – tłumaczył w rozmowie z oficjalną stroną klubu Peter Krawietz, jeden z asystentów Juergena Kloppa w Liverpoolu.
Nie byłoby to wszystko możliwe, gdyby nie kapitalna forma fizyczna Salaha. Wykonuje on tytaniczną pracę na treningach. W szatni Liverpoolu żartuje się, że nieważne o jakiej porze, jego samochód zawsze stoi przy centrum treningowym Liverpoolu. – Jeśli powiesz mu, żeby był pół godziny przed rozpoczęciem zajęć, on będzie godzinę przed – mówi Andreas Kornmayer, kolejny członek sztabu szkoleniowego Liverpoolu. Odkąd Salah dołączył do Liverpoolu, z powodu kontuzji opuścił zaledwie siedem ze 159 spotkań. Przy takim natężeniu meczów i intensywności, na jakiej gra Egipcjanin, to wynik imponujący.
W Liverpoolu z jednej strony oczywiście cieszą się z formy swojej gwiazdy. Z drugiej – mają problem. Bo kontrakt Salaha wygasa już w czerwcu przyszłego roku. Rozmowy do tej pory szły opornie, a biorąc pod uwagę dyspozycję 29-latka, trzeba będzie zaproponować mu rekordowy kontrakt. Kilka dni temu Salah stwierdził, że chce zakończyć karierę w Liverpoolu. To pewnie trochę uspokoiło kibiców, ale do podpisania umowy daleko.
Na razie wszystkim związanym z klubem pozostało cieszyć się grą Salaha. Jeżeli w niedzielę Egipcjanin trafi do siatki w meczu z Manchesterem United, to pobije rekord Didiera Drogby w liczbie zdobytych bramek w Premier League przez piłkarza z Afryki (104). I będzie potrzebował do tego 85 meczów mniej.
Spotkanie Manchester United - Liverpool to hit 9. kolejki ligi angielskiej. Początek o godzinie 17:30.