Ubóstwiany przez ludzi, uwierający władzę. Gdy gra mecz, ceny w barach rosną

Dawid Szymczak
Minister edukacji Egiptu Tarek Shawki wyraził zgodę na włączenie do podręczników szkolnych historii Mohameda Salaha. Dzieci mają znać przebieg jego kariery, by zrozumieć, że wszystko jest w życiu możliwe. W Egipcie wybitny napastnik jest piłkarzem ubóstwianym przez ludzi, ale i uwierającym autorytarną władzę.

Rok 2019. Egipt wybiera prezydenta. Kandydatów jest dwóch: ubiegający się o reelekcję Abdel Fatteh al-Sisi i wskazany przez niego konkurent — Moussa Mostafa Moussa. Przedstawiciele prawdziwej opozycji bojkotują wybory, twierdząc, że będą ustawione przez prezydenta. Obywatele idą do urn i oddają prawie dwa miliony nieważnych głosów, bo zamiast postawić krzyżyk przy jednym z kandydatów, dopisują trzeciego — Mohameda Salaha. Piłkarz Liverpoolu dostaje w ten sposób więcej głosów niż jedyny kontrkandydat Sisiego.

Zobacz wideo Nowe życie Łukasza Piszczka. "Mało tego, że jest liderem. On jest postrachem" [REPORTAŻ]

Gdy gra Mohamed Salah, ulice pustoszeją, a ceny w barach rosną

W Kairze wszystkie drogi prowadzą do Salaha. Kawiarnia, która stworzyła jego najbardziej znany mural, codziennie pęka w szwach. Pielgrzymują do niej turyści i lokalsi, niekiedy stoją w kolejkach, byle sfotografować się z Salahem. W stolicy spogląda ze ścian, z wielkich bilbordów i małych plakatów. Jest wszędzie: na pościelach, lampionach do ramadanu, kubkach i brelokach. Chłopcy biegają w koszulkach Liverpoolu z 11 albo reprezentacji Egiptu z 10. Gdy gra Salah, na zatłoczonych ulicach Kairu robi się luźniej. Premier League, Liga Mistrzów, eliminacje mistrzostw świata — nieważne. Część barów wprowadziła osobne menu obowiązujące tylko w czasie meczów. Ceny rosną wtedy nawet trzykrotnie. Gdy Salah wychodzi na boisko, niektóre restauracje z telewizorami wpuszczają klientów tylko za dodatkową opłatą. - Piramidy, Sfinks i Salah. To nasze symbole na świecie — przekonują sami Egipcjanie.

To zwykli ludzie wepchnęli Salaha do szkolnych podręczników. Inicjatywa była oddolna — zasypywali ministerstwo edukacji tysiącami e-maili i bombardowali petycjami, że dzieci muszą znać jego historię i brać przykład. - Od dłuższego czasu pojawiały się takie sugestie. Trwają w tej sprawie rozmowy, jestem przekonany, że to dobry pomysł — przyznał Tarek Shawki, minister edukacji.

Egipcjanie kochają Salaha, bo odrywa ich od codzienności — sklepowej drożyzny, nieudolnych rządów, strachu przed jutrem. Na półtorej godziny mogą dzięki niemu zapomnieć o troskach i poczuć się dumnym. Bo przecież Salaha zazdroszczą wszyscy. Gdy kiedyś powiedział, że w każdym meczu gra dla stu milionów Egipcjan, w Internecie pojawiły się prośby: "Królu, graj jeszcze dla 20 milionów Syryjczyków pochłoniętych wojną. I jeszcze dla 50 milionów Irakijczyków". 

Salah pokazał, że można z biedy dostać się na światowe salony. Ludzie widzieli to w filmach, ale dopiero on zrobił to naprawdę. A przy tym nie zwariował i wciąż jest skromny. W rodzinnym Nagrigu — zakurzonym miasteczku w delcie Nilu — wybudował ośrodek zdrowia, oczyszczalnię ścieków, szkołę i boiska. Wyremontował meczet, a szpitalowi kupił nowoczesną maszynę do dializ. Wcześniej wyłożył też dwa miliony funtów na odbudowę zbombardowanego szpitala onkologicznego. Często po miasteczku rozchodzą się plotki, komu jeszcze po cichu pomógł. Ktoś nie miał na pogrzeb żony — napisał do Salaha i zaraz wyprawił. Ktoś był zdolny, ale nie miał na studia — napisał do Salaha i zaraz poszedł. Pewności, że to piłkarz pomógł, nie ma, ale w przypadek nikt nie wierzy. Salah lubi wspierać bez rozgłosu, ale wie też, kiedy wykorzystać swoje nazwisko. Wystąpił w telewizyjnych kampaniach przeciwko narkotykom i alkoholowi.

Bacary Sagna, były obrońca Arsenalu i Manchesteru City, już kilka lat temu powiedział, że Salah jest idealnym ambasadorem muzułmanów. W trudnych czasach — zamachów terrorystycznych w Europie i szerzącej się islamofobii — on po niemal każdym strzelonym golu składa pokłon Allahowi. Wtedy trybuny Anfield, stadionu Liverpoolu, na chwilę cichną. To jest jego chwila. Gdy wstaje, zaczynają śpiewać: "Strzeli jeszcze parę i na islamską przejdę wiarę!". Salah pości podczas ramadanu, czyta Koran, ma praktykującą żonę i urodzoną w Anglii córkę Makkę. Jest ważny dla rodaków w Egipcie i muzułmanów w Europie. Wielu wypycha go do bycia ich reprezentantem, a on z wielką ostrożnością stara się temu sprostać. Badania Uniwersytetu Stanford potwierdzają, że odkąd Salah pojawił się w Liverpoolu, liczba przestępstw w regionie Merseyside (hrabstwo, którego największym miastem jest Liverpool), spadła o 19 proc.

Wplątany w polityczną machinę i oskarżony o religijny fanatyzm

Przepis Salaha na sukces to połączenie oszałamiającego talentu, pokory i filantropii, z religijnością i apolitycznością. - Tylko w ten sposób mógł scalić spolaryzowanych rodaków. Nie tyle Egipcjan, co muzułmanów w ogóle — przyznawali z uznaniem wykształceni socjologowie. Ale Salah mógł być apolityczny, dopóki nie stał się widokówką Egiptu wysyłaną na cały świat. Był zbyt ważny, by nie mieć go po swojej stronie. To polityka zainteresowała się Salahem. To egipska federacja wybrała muzułmański Grozny na swoją siedzibę podczas rosyjskiego mundialu w 2018 r. i wypychała Salaha przed obiektywy z Ramzanem Kadyrowem, czeczeńskim przywódcą. Zdjęcia obiegły świat. Obrońcy praw człowieka wytykali piłkarzowi, że dał się wykorzystać tyranowi, a on przekonywał, że we wszystko wrobiła go federacja. Sprzeciwiał się, manifestował niezadowolenie, gdy nie cieszył się ze strzelanych goli, a po mundialu zarzucał działaczom, że zamienili hotel drużyny w targowisko i co chwilę spraszali celebrytów oraz polityków, z którymi piłkarze zobowiązani byli się spotykać. Miał dość. Zagroził, że pożegna się z reprezentacją.

W Egipcie ruszyła nagonka. Prorządowe media przypomniały, że Salah nie odbył obowiązkowej służby w wojsku. W Internecie pojawiały się teorie (możliwe, że na polecenie władz), że Salah jest religijnym fanatykiem i wspiera finansowo organizacje terrorystyczne. Fani i tak byli po jego stronie. Bali się jednak, że będzie miał jeszcze większe kłopoty z prezydentem Sisim. Żaden dyktator nie lubi, gdy w kraju jest postać czczona bardziej od niego. A Sisi to władca absolutny — albo jesteś z nim, albo przeciwko niemu. Salah co prawda kiedyś wpłacił 250 tys. dolarów na założoną przez niego fundację, ale nigdy mu się nie kłaniał ani nie szedł z nim pod rękę. Przeciwnie — opozycja twierdziła, że jest raczej po jej stronie. Choćby dlatego, że w Fiorentinie grał z 74. numerem na koszulce, a tyle było ofiar zamieszek na stadionie w Port Saidzie, które władze określają antyrządowym buntem.

Ale na więcej Salah pozwolić sobie nie może. Mohamed Abu Trika, "Magik", były egipski piłkarz, idol z dzieciństwa Salaha, kilka lat temu głośno popierał przeciwników Sisiego. W zemście prezydent doprowadził do tego, że jego nazwisko znalazło się na liście terrorystów. I choć były piłkarz przysięgał, że to nieprawda, musiał uciekać z Egiptu. Do dziś żyje i pracuje w telewizji w Katarze.

Rok później, gdy Egipt sensacyjnie odpadł z organizowanego w siebie Pucharu Narodów Afryki już w 1/8, Salah kolejny raz winą obciążył działaczy, którzy znów nie potrafili zapewnić drużynie spokoju i odpowiednich warunków do regeneracji. - Wychodzę z hotelowego pokoju i po chwili mam wokół siebie dwieście osób. Zdjęcia, autografy, jazgot. Tak nie da się przygotować do meczu — narzekał w rozmowie z CNN. Kibice wyglądali już kolejnej wojny Salaha z działaczami i spodziewali się, że piłkarz raz jeszcze zagrozi odejściem z kadry, ale władze egipskiego związku podały się jednak do dymisji i Salah wciąż gra w reprezentacji. Ostatnio Egipt pokonał 3:0 Libię i znacząco poprawił swoje szanse na udział w przyszłorocznych mistrzostwach świata.

***

Pisząc ten artykuł, korzystałem z publikacji:

  • "Kopalnia. Sztuka futbolu #5". Tekst autorstwa Wojciecha Jagielskiego
  • "New York Times"
  • "The Guardian"
  • "The Telegraph"
  • Kingfut.com
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.