Naby Keita przybył ostatnio do Gwinei na zgrupowanie reprezentacji narodowej, która miała się przygotować do eliminacji mistrzostw świata w Katarze. Gwinejczycy rozegrali jedno spotkanie z Gwineą Bissau (1:1), a w poniedziałek 6 września mieli się zmierzyć na własnym terenie z Marokiem. W niedzielę w kraju doszło jednak do wojskowego zamachu stanu, który uniemożliwił rozegranie spotkania.
- Jesteśmy w hotelu, przez cały dzień słychać strzały. Czekamy na zgodę na wyjazd na lotnisko, a droga na nie zajmie 45 minut, godzinę. Gdy słyszysz strzały, wiesz, że nie masz zapewnionego bezpieczeństwa w 100 procentach - relacjonował trener reprezentacji Maroka Vahid Halihodzić w rozmowie z "L'Equipe". Marokańczykom udało się ostatecznie opuścić Gwineę.
Mniej szczęścia mieli reprezentanci Gwinei, którzy grają poza granicami swojego kraju. Tym najsłynniejszym jest pomocnik Liverpoolu Naby Keita, który według angielskich mediów został "uwięziony" w swoim kraju. Władze klubu robią, co mogą, aby sprowadzić swojego zawodnika do Anglii, ale nie jest to łatwe.
W kontakcie z Keitą cały czas pozostaje trener Liverpoolu Juergen Klopp. Początkowo klub chciał wysłać po zawodnika specjalny samolot, ale na tę chwilę jest to niemożliwe, ponieważ wszystkie lotniska i granice w Gwinei są zamknięte. - Sytuacja jest dynamiczna. Będziemy regularnie kontaktować się z odpowiednimi władzami, pracując nad sprowadzeniem Naby'ego do Liverpoolu bezpiecznie i w terminie - napisano w oficjalnym oświadczeniu klubu.